„Wspomnienia z obrony Westerplatte” kpt. Franciszka Dąbrowskiego, zastępcy komendanta Westerplatte, wydane przez Gdańskie Towarzystwo Naukowe – Gdańsk 1 IX 1957, ukazały się serii źródeł historycznych Nr 3 – Biblioteka Gdańska.
…”Wobec przeciągającej się ciszy załoga prostuje nieco grzbiety i kości. Mjr Sucharski schodzi na dół do radiostacji. Wraca po chwili na posterunek dowództwa nie przynosząc żadnych specjalnie ciekawych wiadomości. Przynosi natomiast urywek komunikatu radiowego, że „Westerplatte jeszcze się broni”, oraz że „ Naczelny Wódz pozdrawia załogę…” Uzyskane tą drogą, skąpe zresztą, wiadomości – przekazuję na zmianę z por. Grodeckim poszczególnym gniazdom oporu.
Cisza trwa w dalszym ciągu. Mjr wiedząc o tym, że mam nieprzespaną noc, proponuje mi, abym „uciął sobie” mała drzemkę. Z propozycji tej chętnie korzystam, schodzę do pomieszczenia naprzeciwko radiostacji w suterynie i wyciągam się na sienniku. Zasypiam.
Odpoczynek mój nie trwał długo… Budzi mnie przejmujące, niesamowite i złowrogie wycie przedostające się do izby, w której leżę, przez przewód wentylacyjny. Jest to świst niepodobny do żadnego ze słyszanych do tej pory odgłosów pola walki. Zrywam się ze swego prowizorycznego posłania, tymczasem do przejmującego świstu dołączają się potężne wybuchy. Budynek koszar zaczyna „tańczyć”, jakby był poruszony w posadach. Z sufitu spada wapno tworząc obłok pyłu drażniący gardło i nos. Wybiegam na korytarz. Widzę załogę koszar na płask przywartą do ścian. Tu i ówdzie rozlegają się niepokojące głosy: „gaz”.
Na posterunku dowództwa nie zastaję już nikogo. Wpadam do centrali telefonicznej. Usiłuję nawiązać łączność z wartowniami. Na próżno… nikt nie odpowiada. Okropne wycie ponawia się. Zbiegam z powrotem na dół do suteryny. Szukam majora. Znajduję go w końcu wraz z paroma żołnierzami w kabinie radiostacji.
Budynek w dalszym ciągu kołysze się jak kajak na fali. Jesteśmy pod silnym bombardowaniem lotniczym. Nalot z kompletnym zaskoczeniem wykonują samoloty nurkujące.
Wyjaśnia się więc tajemnica tego niesamowitego świstu i wycia. Nad Westerplatte znajduje się eskadra nurkowców hitlerowskich „Stukasy” bombardują dwiema falami. Wala się na nas dziesiątki bomb 250 kg i zapalających.
Po skończonym nalocie biegnę do plut. Łuczyńskiego, do kabiny bojowej VI, skąd przez strzelnice jest doskonały widok na wartownie I, II, IV i V oraz na willę oficerską. Obserwuję przedpole i wartownię. Stwierdzam, że wartownie stoją. Nie widzę tylko „piątki”. Przedpole przedstawia jakby obraz powierzchni księżyca pełnego lejów, wywalonych drzew oraz palących się jeszcze na polanie przed koszarami bomb zapalających.
Plut. Łuczyńskiemu polecam, by był gotowy ze swoimi trzema karabinami maszynowymi do otwarcia ognia, gdyż należy się spodziewać gwałtownego, rozstrzygającego ataku. Niemcy niewątpliwie będą się starali wykorzystać dogodną dla nich chwilę, po tak silnym nakładzie ognia. Jest to moment bardzo krytyczny dla całości obrony Westerplatte.
Zaniepokojony zauważonym brakiem wartowni V pędzę po schodach do centrali telefonicznej, by uzyskać szczegóły sytuacji na wartowniach. Po drodze słyszę, jak któryś z żołnierzy krzyczy do mnie, że „piątka” zawalona… Wiem, niestety, już o tym.
Przebiegając przez hall w kierunku centrali telefonicznej widzę zwisający stop. Koszary otrzymały więc tak zwane pełne trafienie. Bomba przebiła dwa stropy. Ponadto budynek był ściśle obramowany trafieniami bomb. Obraz zniszczenia wewnątrz duży. Mimo to koszary nie straciły na swej zdolności do obrony.
W centrali wraz z dyżurnym telefonistą, kpr. Antonim Trelą, niewiele możemy zdziałać. Wartownie nie odpowiadają…. Okazuje się, że wskutek bombardowania tak miejsce wylotu podziemnego kabla telefonicznego z koszar, jak i cała sieć telefoniczna między koszarami a poszczególnymi punktami oporu, doznała uszkodzeń. Linia została w kilku miejscach przerwana.
W tej całej swojej bezradności, nie mogąc uzyskać szczegółów sytuacji z wartowniami, wychodzę z powrotem do hallu. Spotykam tutaj mjr. Sucharskiego i por. Grodeckiego. Major wyraża swoje wątpliwości co do celowości dalszego stawiania oporu, czyniąc wyraźną aluzję do wykonania już stawianego nam zadania, które przewidywało obronę przez 12 godzin.
Nie zgadzam się z komendantem. Wahania jego rozstrzyga na korzyść kontynuowania walki mój meldunek, że wartownie stoją. Grodecki potakiwaniem głowy solidaryzuje się ze mną. W przewidywaniu jednak, że lada moment należy oczekiwać natarcia niemieckiego, które może Niemcom przynieść sukces, zapada decyzja palenia akt tajnych i szyfrów. Następują ciężkie chwile oczekiwania na silne natarcie hitlerowskie” …
Zdjęcia pochodzą z kolekcji gdańskiego kolekcjonera Andrzeja Walasa
- 02/09/2019 16:39 - Dyżur organizacji pacjenckiej w pomorskim NFZ
- 02/09/2019 09:46 - Wmurowanie kamienia węgielnego pod Muzeum Westerplatte i Wojny 1939
- 02/09/2019 07:24 - Polityka historyczna w imię ideałów? Instytut Dziedzictwa Solidarności powołany w Gdańsku
- 01/09/2019 14:41 - Stocznia OdNowa - nowoczesna infrastruktura na Wyspie Ostrów
- 31/08/2019 20:22 - 10. edycja Święta Ulicy Mariackiej
- 30/08/2019 15:31 - Koncert: Tak zaczęła się wojna. Wystąpi Sabaton
- 29/08/2019 17:34 - Karol Nawrocki: Westerplatte Park Pamięci Narodowej
- 29/08/2019 17:26 - Grass i Zwarra. Tu muzeum i rondo, tam tabliczka
- 29/08/2019 10:40 - Hojność Gdańska - wywiad za 49 000 złotych
- 28/08/2019 06:43 - Dziennikarze w Sierpniu ’80 przełamywali informacyjnej bariery i własne obawy