Rozmowa z Romanem Jankowskim, członkiem „Solidarności Walczącej”
- W kwietniu minęło 25 lat od ukazania się pierwszego numeru „Solidarności Walczącej” w Trójmieście. Jak pan wspomina te pierwsze lata działalności organizacji na Wybrzeżu?
Roman Jankowski: 16 Kwietnia 2010 roku nie jest datą 25-lecia powstania „Solidarności Walczącej” na wybrzeżu gdańskim. Data ta symbolizuje rocznicę powstania pierwszego numeru pisma „Solidarność Walcząca Trójmiasto”. Faktyczna data powołania do życia „Solidarności Walczącej” w Trójmieście datuje się na czerwiec – sierpień 1982 roku, po pierwszym moim spotkaniu z Kornelem Morawieckim we Wrocławiu. Duchowym mentorem powołania powyższej struktury w Trójmieście był Tadeusz Cieszewski, żołnierz AK, były cichociemny, który na wielu spotkaniach z nami, bardzo często odbywających się u Pani Ireny Dulas, osoby niezwykle zaangażowanej w działalność antykomunistyczną przez całe swoje życie, zapomnianej przez obecnych decydentów, przedstawiał różne wersje prawdopodobnych scenariuszy wydarzeń na terenie Polski. Jedną z prezentowanych wersji było spacyfikowanie militarne społeczeństwa polskiego przez Armię Sowiecką, mające na celu likwidację, rodzącej się w społeczeństwie polskim, świadomości patriotyczno-narodowej. Postanowiliśmy przygotować się na odpór takim wydarzeniom i podjąć „walkę” o przeprowadzenie prawdziwych zmian w życiu społecznym. Prezentowana przez Kornela Morawieckiego idea wolnej i niepodległej Rzeczpospolitej Solidarnej, trafiła mi od razu do serca. Od samego początku stałem na stanowisku powołania oddziałów paramilitarnych, będących kadrową podstawą ewentualnej „partyzantki miejskiej” na wypadek interwencji sowieckiej. Wykorzystując wiedzę Tadeusza Cieszewskiego, pseudonim „Profesor”, rozpoczęliśmy tworzenie grup 4-ro, 5-cio osobowych na wzór struktur Armii krajowej i prowadzenie z nimi szkoleń sprawnościowych i umiejętności prawidłowego postępowania w starciu z przeciwnikiem (SB, milicja, sowieci). Prowadzone były działania „dyscyplinujące” aktywnych działaczy partyjnych i związkowych. Była to mrówcza praca, nasycona ciągłym strachem przed „wpadką” z powodu złego doboru ludzi do tworzonych grup.
Podsumowując ten okres trzeba podkreślić determinację i odwagę osób, mających rodziny i zobowiązania wobec nich, które podjęły się udziału w walce z komuną. W opozycji solidarnościowej panowała swoista „zmowa milczenia” na temat „Solidarności Walczącej”. Świadomość tego pogłębiała frustrację naszych działaczy. Jednak daliśmy radę.
- Organizacja powstała jako ugrupowanie podziemne, z zdelegalizowanej pierwszej „Solidarności”. Po 1989 roku „Solidarność Walcząca” została przez wielu zapomniana. Czy dzisiaj w demokratycznej Polsce nie ma już miejsca dla organizacji?
Roman Jankowski: Przede wszystkim należy powiedzieć, że NIKT nie zapomniał o „Solidarności Walczącej” przez te wszystkie lata. Problem polega na czym innym. Moje spojrzenie na wolność i niepodległość Rzeczpospolitej Solidarnej było związane z prawem Polaków do podjęcia niezależnej decyzji. My dawaliśmy gwarancję, może prawie, – poprzez naszą działalność wojskową, poligraficzną, kolporterską i edukacyjną - poczucia bezpieczeństwa obywateli do podjęcia swobodnej decyzji. I to jest dla mnie wielką nagrodą. Wszystkie organizacje związkowe, różne partie polityczne, jak również , przede wszystkim, przedstawiciele struktur związkowej „SOLIDARNOŚCI” wiedzieli o naszym istnieniu i korzystali - do bólu - z naszych usług. Zapomnienie o „Solidarności Walczącej” jest spowodowane umową między komunistami, a tak zwaną konstruktywną opozycją. Nikomu nie zależało na tym, żeby ukazać prawdę, że u podstawy wielu działań walki z komuną stali przedstawiciele SW lub ich sympatycy, a idee i postulaty SW przebijają się w wielu programach. W demokratycznej Polsce jest miejsce dla „Solidarności Walczącej”, ale w innej formule. Po raz kolejny Kornel Morawiecki wykazał się wielkim wyczuciem w zaspokojeniu potrzeb wielu osób w krzewieniu ducha wolności i solidarności. Taką inicjatywą było powołanie stowarzyszenia „Solidarność Walcząca”.
- Pierwotnie „Solidarność Walcząca” powstała jako organizacja podważająca istniejący system komunistyczny. Co dzisiaj zostało z tych dawnych ideałów? Jaką rolę powinna obecnie odgrywać „Solidarność Walcząca”?
Roman Jankowski: Odpowiadając na to pytanie, odwołam się do treści programu działania stowarzyszenia SW. Statut dostępny na stronie Stowarzyszenie Solidarność Walcząca. Muszę przyznać, że z ideałów z dawnych lat zostało niewiele, ale zarazem wszystko. Ogół społeczeństwa dokonuje samodzielnych wyborów życiowych, kto ma nimi kierować i kształtować ich przyszłość. Układy nomenklaturowe zawłaszczyły sobie po 1989 roku prawo do decydowania o naszej gospodarce, polityce socjalnej i sprawiedliwości. Trudności życia codziennego powodują głęboką frustrację społeczną wśród obywateli. Wydawało nam się że w 1989 roku wypełniliśmy nasze zadania, ale jednak nie! I tutaj widzę wielką rolę „Solidarności Walczącej” dwudziestego pierwszego wieku. Musimy na nowo zewrzeć nasze szeregi i opracować nowe formy walki dla dobra Rzeczpospolitej.
- W nadchodzących wyborach prezydenckich staruje przewodniczący „Solidarności Walczącej” Kornel Morawiecki. Czy może on liczyć na poparcie macierzystej organizacji?
Roman Jankowski: Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. Moje emocjonalne powiązanie z Kornelem Morawieckim jest bardzo głębokie. Zawsze uważałem Kornela za przywódcę SW o jasno określonych poglądach i jednoznacznie pozytywnej postawie. I to się nie zmieniło. Jednak inną rzeczą jest uznanie kogoś za duchowego przywódcę, a co innego podjąć decyzję o głosowaniu na konkretnego kandydata. Kornel Morawiecki może w każdym momencie swojej kampanii prezydenckiej liczyć na moją pomoc. Jednak należy wspomnieć o podstawowym aspekcie tego problemu. SW było i jest organizacją apolityczną i nie może rekomendować nikogo na urzędy państwowe. Jest to zawsze indywidualna sprawa każdego członka i sympatyka SW.
- Jakie działania planuje „Solidarność Walcząca”? Czy możemy się spodziewać aktywności organizacji na wybrzeżu w najbliższym czasie?
Roman Jankowski: W czasie drugiej części konferencji z okazji 25-lecia „Solidarności Walczącej Trójmiasto” doszło do pewnego nieporozumienia w łonie samej organizacji. Należy te nieporozumienia niwelować. Smutkiem napawa fakt, że część członków SW w Trójmieście kwestionuje istnienie SW od 1982 roku.
Gdybym wiedział, że jest to dla tej części SWT tak ważne, nigdy bym nie ujawnił oficjalnie swojej działalności. Wydawało mi się, że tworzymy jedną organizację, podzieloną na wiele niezależnie działających grup. W 2009 roku podjąłem próbę utworzenia oddziału Stowarzyszenia Solidarności Walczącej w Trójmieście. Na chwilę obecną nie ma osoby, która podjęłaby się pokierowania tym nowym podmiotem życia obywatelskiego. Jeżeli rozwiążemy ten problem, akceptacja wszystkich, będziemy aktywnie realizować statutowe zadania stowarzyszenia. Zapewniam Pana, że istnienie naszej formacji było, jest i będzie potrzebne Rzeczpospolitej. Aktywizowanie społeczeństwa wokół IDEI zawsze działa pozytywnie na obywatelskie postawy. Uruchomienie TYCH, często obserwujących w milczeniu, by nie mieli poczucia wykluczenia, a wręcz aby poczuli przynależność do grupy, to jeden z podstawowych celów Stowarzyszenia „Solidarność Walcząca”.
Rozmawiał Tomasz Wrzask
< Poprzednia | Następna > |
---|
- 15/06/2010 18:10 - Byłam żołnierzem Lecha Kaczyńskiego a teraz jestem jego partyzantem
- 15/06/2010 10:36 - Planuję jeszcze dwie wyprawy do Kolumbii
- 15/06/2010 08:29 - Najważniejsze jest zaufanie
- 28/05/2010 05:49 - Szkoła z premią za jakość
- 25/05/2010 09:40 - Będę miał poczucie, że wracam do domu…
- 20/05/2010 13:41 - Ewa Sikorska - Trela: Promować wzorce pozytywne!
- 06/05/2010 21:12 - Trudno jest być sędzią we własnej sprawie
- 06/05/2010 20:44 - Kaczyński i Komorowski to dwie głowy tego samego orła
- 06/05/2010 12:15 - Czy przyjdą kibice „Lechii”?
- 05/05/2010 17:36 - Andrzeja Leppera można uznać za większego liberała od członków Platformy