Niektóre pomorskie zabytki mają szczęście. Odradzają się niczym mityczny Fenix. Warunek jest jeden, ale za to zasadniczy – zainteresowanie potencjalnego nabywcy, który ma swój pomysł na jego zagospodarowanie. Jednym z takich, uratowanych w ostatnim momencie obiektów, jest zrewitalizowany dziewiętnastowieczny pałac w Rekowie Górnym.
Wraz z trzyhektarowym parkiem hotel tworzy wyjątkowy zespół pałacowo-parkowy z 1871 roku. Ile pracy trzeba było włożyć w jego odbudowę przekona się ten, kto zajrzy do pałacowej kroniki i popatrzy na zdjęcia dokumentujące jego stan sprzed pięciu lat. By nie czuć się osamotniony dobrze, gdy inwestor ma wsparcie lokalnego stowarzyszenia. Jednym z takich, działających na Pomorzu stowarzyszeń jest Stowarzyszenie Rozwoju Północnych Kaszub „Norda”.
Norda, czyli Kaszuby Północne to kraina morza i słońca. Wyjątkowe złociste plaże wabią turystów, a wody kaszubskiego Małego Morza, czyli Zatoki Puckiej są miejscem eksploracji windserferów i amatorów kitesurfingu. Gracze w golfa też znajdą coś dla siebie. Zimą i podczas deszczu golfiści mogą skorzystać z symulatora golfa, zlokalizowanego w Hotelu Wieniawa. Nowoczesna technika i gościnność obiektu pozwala nawet na rozegranie prawdziwych turniejów, a dla początkujących adeptów sztuki golfowej daje możliwość stopniowego wdrożenia się w jej arkana. Po takim seansie pobyt na polu golfowym nie będzie powodem zbytecznego stresu. A wszystko to w „Wieniawie”, na ziemiach dawnej rycerskiej posiadłości, o której zachowane źródła pisane pochodzą z XIV wieku.
O duchu miejsca z Dorotą Karnikowską współwłaścicielką i dyrektorem generalnym Pałacu Hotelu Wieniawa w Rekowie Górnym rozmawia Artur S. Górski
- Pałac w Rekowie miał szczęście. Udało się państwu uratować zabytek w ostatnim momencie. Jego budowniczowie z XIX wieku mogliby być dumni. Wykorzystaliście też państwo ducha miejsca. Opiekuńczy „Genius loci” wyraźnie wam sprzyjał…
Dorota Karnikowska: Rzeczywiście opiekuńczy duch nas nie opuścił i nadal nam sprzyja (śmiech). Takie miejsca mają swoją duszę. Na pewno zdawał sobie z tego sprawę Hagen z Sobowidza, który był fundatorem pałacu. To on nadał mu kameralny charakter, przenosząc też na Ziemię Pucką elementy włoskiej architektury. O powodzeniu hotelarskiego przedsięwzięcia decydują de facto dwa czynniki. To jest samo miejsce, które wybieramy na miejsce wypoczynku zanim poznamy atmosferę obiektu i ludzi, którzy będą nas gościli oraz sfera naszego pobytu, którą napotykamy zaraz po przekroczeniu pałacowej bramy. Mam nadzieję, że nasi goście odnajdują w „Wieniawie” wyjątkową atmosferę i zespół ludzi, wśród których czują się wyjątkowo. Goście znajdą u nas zacisze, atmosferę, a nie tylko wygodne łóżko.
- Hotel Wieniawa nie leży przy głównej drodze z Trójmiasta na Półwysep Helski…
Dorota Karnikowska: To też jest naszym atutem. Goście szukający ciszy, kameralnej atmosfery odnajdą ją po przebyciu niespełna dwóch kilometrów od głównej trasy. Do Trójmiasta nie jest daleko. Gościmy też osoby w podróżach sentymentalnych, które przed laty byli nad morzem i teraz wracają na dawne szlaki. Nie idziemy na ilość, ale na to, co oferuje „Wieniawa” i czego szuka wymagający gość. Oprócz wygodnego łóżka proponujemy cisze, odrobinę luksusu, trochę komfortu, przyjazną atmosferę. Dla aktywnych gości proponujemy dwa trawiaste korty tenisowe oraz całoroczny, oświetlony i ogrzewany kort. Zimą można u nas rozgrywać tenisowe pojedynki. Oddajemy też do dyspozycji gości boisko i osiemnastodołkowe pole do minigolfa.
- Przebojem okazał się też symulator golfa...
Dorota Karnikowska: Symulator golfa okazał się strzałem w dziesiątkę. Można na nim przećwiczyć uderzenia, które pozwalają błysnąć na prawdziwym golfowym polu. Urządzenie zajmuje niewiele miejsca, a można na nim ćwiczyć prawdziwe, silne uderzenia i uczyć się precyzji oraz strategii gry. Symulator działa na najnowocześniejszych systemach pomiarowych. Pozwala to na dokonanie pomiarów, stworzenie symulacji toru piłki, prędkość główki kija, prędkość piłki czy spin, czyli podkręcenie golfowej piłeczki.
- O jakości hotelu świadczy jego kuchnia.
Dorota Karnikowska: Do sfery kuchni przywiązujemy więc należną jej uwagę. Oparliśmy menu na daniach rybnych oraz kuchni regionalne nieco zmodyfikowanej. Wychodzę z założenia, że kuchnia francuska najlepiej smakuje we Francji, a włoska w Italii. Chcemy więc promować to co rodzime. Nasza dzika kacza w sherry, serwowana z pieczonym jabłkiem, pieczony karp, zupa rybna „Wieniawa”, wieniawski węgorz i śledzik cieszą się niesłabnącym uznaniem gości. Nasi goście czują się u nas dobrze. Stąd liczne rodzinne uroczystości. Mamy też gości z odległych zakątków świata. Dotarli do nas turyści z Japonii i odnotowaliśmy nawet gościa z Dominikany.
- Wyraźnie widać w pani wypowiedziach pasję. Skąd się wzięła pani Dorota w Rekowie Górnym?
Dorota Karnikowska: Jestem fachowcem od zarządzania, absolwentką Akademii Morskiej w Gdyni. Rodzina od końca II wojny światowej związana jest z Trójmiastem. Jednak przed kilku laty postanowiliśmy zweryfikować nasze plany i z gdańskiego Głównego Miasta przenieśliśmy się na Ziemię Pucką. Pomysł na pałac w Rekowie jest autorstwa mego taty Mieczysława Pohla. To on przyznał mi się kiedyś, że nosi w sercu marzenie o rodzinnym hoteliku. Wybór padł na pałac w Rekowie, wówczas jeszcze nie nazywany Wieniawą. Wraz z mężem postanowiliśmy więc działać by ten projekt zrealizować. I w grudniu 2007 roku ruszyła „Wieniawa”.
- I okazało się , że zadziałaliście z sukcesem.
Dorota Karnikowska: Tak przed pięciu laty zaczęły się intensywne prace. Pałac był bowiem w opłakanym stanie. Wcześniej bowiem po 1989 roku jakoś zabrakło innym pomysłu na obiekt po dawnym PGR. I to mimo, że okolica miała swoje tradycje. Była tutaj kuźnia, która obecnie służy mieszkańcom jako kaplica św. Huberta. Była tutaj też gorzelnia. Tradycje gospodarności więc były. Nam więc przypadła rola odrestaurowania pałacu, który znajduje się pod opieka konserwatora zabytków. Tak więc dzisiaj pałac i park to jedna, harmonijna całość utrzymana w duchu dawnych czasów. Brama jest otwarta. Odwiedzają nas dzieci z miejscowej szkoły. Jest to dla nich element edukacji o przeszłości tego miejsca, w którym żyją.
- Hotele są wdzięcznym filmowym tematem. Serial „Hotel 52”, „Hotel Zacisze”, historia rodzinnych hoteli Kempinski” czy „Hilton” bawią i interesują widzów. Jaka jest pani filozofia hotelarstwa?
Dorota Karnikowska: Hotele sieciowe rządzą się swoimi prawami i zupełnie inną strategią zarządzania i podejścia do gości. Postawiłam na ideę, która sprawdza się w Niemczech i we Francji. To wypoczynek w obiektach zabytkowych. Wprowadziliśmy elementy nowoczesności jak winda, czy ogrzewanie geotermalne. Pamiętając, że jest to zabytek z XIX wieku. Hagen z Sobowidza i kolejny właściciel Paul Mahncke na pewno czuliby się u nas jak u siebie. Znalazłam tutaj swój drugi dom. I taj jak Edith Piaf mogę zanucić „Non, je ne regrette rien”.
- Czy korzystała pani przy aranżowaniu hotelu z porad?
Dorota Karnikowska: Decydowała kobieca intuicja (śmiech). Myślałam, jak ja chciałabym być przyjęta, w jakiej scenerii chciałabym wypoczywać. Postawiliśmy też na młody zespół, na ludzi z otwartymi głowami, którzy w pełni zaangażują się w tworzenie czegoś nowego i wyjątkowego. Nie do przecenienia była też rada mojej plastycznie uzdolnionej mamy Jadwigi. Naturalnie także konserwator zabytków miał sporo do powiedzenia. Znalazłam złoty środek miedzy odrobinką luksusu, niewymuszoną elegancją, a rodzinną, kameralną atmosferą. Tak bywało w szlacheckich posiadłościach i tak jak dawna arystokracja ma czuć się u nas gość.
- Nazwa pałacu chyba nie jest przypadkowa. Wieniawa to herb szlachecki w polu złotym głowa żubra, z kołem złotym w nozdrzach. Pieczętowali się nim m.in. Jan Długosz, król Stanisław Leszczyński, znany z ułańskiej fantazji legionista Wieniawa – Długoszowski…
Dorota Karnikowska: Wieniawa to też herb rodziny Pohl. Historię rodzinną badała moja kuzynka dziennikarka. Efekty jej dociekań spoczęły w szufladzie. Już jako właścicielka pałacu zastanawiałam się nad jego nazwą. Chodziły mi po głowie różne pomysły. W porę przypomniałam sobie o efektach rodzinnej kwerendy, spoczywających w szufladzie. Stąd i „Wieniawa”, do której zawitali też prominentni obywatele. Wśród gości był i arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, politycy jak Bogdan Borusewicz, Beata Kempa, Joanna Senyszyn oraz artyści scen teatralnych i rockowi, na przykład Małgorzata Ostrowska z zespołu „Lombard” i grupa „Łzy”. Wszyscy nasi goście czują się u nas dobrze. A sprzyja nam Norda. Kaszubska ziemia stała się synonimem gościnności. I tak w Wieniawie splotły się XIX wieczne tradycje, tradycyjna kaszubskość i współczesność, kształtowana przez ludzi z różnych regionów Kraju.
Inne artykuły związane z:
- 15/03/2012 18:48 - Rębiechowo największym portem regionalnym?
- 15/03/2012 12:56 - Dolina Energoinnowacji LINTE^2 na PG - GALERIA
- 15/03/2012 12:42 - Obchody 15-lecia Clinica Medica - GALERIA
- 15/03/2012 12:38 - Uczniowskie lekcje w Nowym Ratuszu
- 15/03/2012 12:36 - Gdańsk szuka pirata!
- 13/03/2012 12:46 - Aktywizacja osób 50+
- 13/03/2012 12:30 - Udana premiera Opla Zafiry Tourer na Facebooku!
- 12/03/2012 17:09 - Solidarność przekonuje posłów PO
- 12/03/2012 14:12 - SP nr 29 poprowadzi „Familijny Poznań”
- 12/03/2012 14:11 - Jak wygrywać w Lotto – to na Pomorzu