Rozmowa z Ryszardem Weisbrodtem, byłym wieloletnim prezesem Pomorskiego Wojewódzkiego Związku Tenisa Stołowego, przez 5 kadencji przewodniczącym Rady Okręgowych Związków Sportowych (obecnie Pomorska Federacja Sportu), w latach 2011-2014 prezesem Polskiego Związku Tenisa Stołowego
- Czy naprawdę nie będzie pan już działał jako aktywny działacz sportowy?
Ryszard Weisbrodt: Nie sądzę. Mimo pewnych oporów dałem się wybrać do rady starszych, która nazywa się komisją rewizyjną. To pomysł nowego prezesa, żeby nie pozwolić na odejście od działania w sporcie. Wiem jedno - moja bytność, uczestnictwo nadmierne, wcale nie musi sprawie pomagać. Mam za sobą przeszłość. Nie powiem nie najgorszą. Działałem w sporcie wiele lat, co nieco zrobiłem, jakieś funkcje pełniłem. Oceniłbym swoją działalność na 3+ z zadowoleniem otoczenia i własnym.
- Jak zaczął pan działać w sporcie, tenisie stołowym?
Ryszard Weisbrodt: Skłonności organizacyjne miałem już na studiach, na Politechnice. Byłem głównym "macherem" od organizacji tenisa stołowego po Politechnice, a potem byłem organizatorem rozgrywek międzyuczelnianych. Tak to się zaczęło. Byłem jednocześnie zawodnikiem i organizatorem. Skończyłem kurs trenerski, zostałem instruktorem. W pewnym momencie pojawiły się w województwie pomorskim nowe prądy, których inicjatorem był, nieżyjący już od wielu lat, pan Aleksander Mielewczyk. Gdy przychodzą nowi ludzie to mają nowe pomysły. Wówczas takim pomysłem było odmłodzenie graczy. Ówczesny tenis stołowy, z wyjątkiem gdyńskiego Startu, to byli zawodnicy wiekowi jak na sport i uczestniczyli w rozgrywkach, ale raczej w formie towarzyskiej. Była tendencja, aby odmłodzić kadrę. Po rozmowach ówczesny prezes Tadeusz Kołtoniak, nie podjął tematu, ale zrezygnował. Zapytano nas czy chcemy poprowadzić pomorski związek. Naturalnym prezesem powinien być pan Mielewczyk, bo był starszy, a ja miałem wówczas około 30 lat, grałem jeszcze i byłem w czołówce województwa. Zdecydowaliśmy się uruchomić turnieje dla różnych grup wiekowych dla młodzieży. Nasze działania zbiegły się w czasie z działaniami, moim zdaniem zapomnianego w Polsce twórcy centralnego systemu szkolenia, Mariana Goreńskiego. Takie były początki.
- Z czego ma pana największą satysfakcję z okresu działania w sporcie?
Ryszard Weisbrodt: Są dwie sprawy z których mam największą satysfakcję. Pierwsza to tak, że sprzyjaliśmy jako środowisko gdańskie niemarnowaniu prawdziwych talentów. Przykładami mogą być kariera Andrzeja Grubby, który trafił do Gdańska poprzez kadrę wojewódzką, Leszka Kucharskiego, który rozwijał się, bo miał dobrego trenera w osobie mamy, Natalii Partyki, która zaczynała w MRKS-ie. Drugim powodem do satysfakcji jest to, że nasze środowisko nie było skłócone, było nieprzekupne i nie dało się przekonać reformatorom polskiego tenisa stołowego, którzy się pojawiali i niechlubnie odchodzili. Na naszych zjazdach nie było kontrowersji. Gdy tak patrzę w przeszłość to nie przeszkadzaliśmy w rozwoju klubów. Umieliśmy pogodzić ambicje różnych grup. Dobra współpraca z samorządami sprzyjała rozwojowi małych ojczyzn tenisa stołowego. Nasza recepta na działanie była prosta - działanie ma miarę możliwości i pomysłów zarządu plus uczestnictwo trenerów.
- Co według pana było największym problemem?
Ryszard Weisbrodt: To jest odwieczny problem - problem naboru młodych zawodników. Bardzo dobrym pomysłem w przeszłości były Uczniowskie Kluby Sportowe. Wtedy szkołom kupowano stoły. To był dobry system wyszukiwania talentów. Od ilości trenujących zależy prawdopodobieństwo znalezienia następców Andrzej Grubby, Leszka Kucharskiego czy Natalii Partyki. Powinna być współpraca ze Szkolnym Związkiem Sportowym, żeby działania służyły wspólnemu celowi jakim jest podniesienie poziomu tenisa stołowego. Zaczęliśmy współpracę ze szkołą numer 80, w której pierwsze klasy, dwie, dostały po dwie godziny. To dobry początek, aby od pierwszej klasy nabór uaktywnić.
- Jak podsumowałby pan swoją wieloletnią działalność w sporcie w roli działacza?
Ryszard Weisbrodt: To piękna przygoda, podczas której dało się poznać tą dyscyplinę od środka będąc zawodnikiem, potem trenerem, wykładowcą na kursach trenerskich. Po drodze spotkałem wielu ciekawych ludzi. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że bardzo ważne jest mieć ludzi na których się stawia i z którymi się współpracuje. Pod tym względem nie mogę narzekać.
Rozmawiał Tomasz Łunkiewicz
- 25/09/2021 20:33 - Hokeistki Stoczniowca z kolejną pewną wygraną
- 25/09/2021 20:12 - AP LOTOS zdobyła Szczecin
- 23/09/2021 18:26 - PKN ORLEN podziękował medalistom Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio
- 19/09/2021 20:45 - Hokeistki Stoczniowca przegrały z mistrzyniami i rozbiły jastrzębianki
- 19/09/2021 16:53 - Oskar Fajfer mistrzem eWinner 1. Ligi Żużlowej
- 19/09/2021 16:21 - Kułakow i Jamróg zostają w Zdunek Wybrzeże
- 18/09/2021 14:34 - W Akademii Żeglarskiej młodzież chce inwestować w siebie
- 16/09/2021 17:35 - Zdunek Wybrzeże nie zmienia menedżera
- 13/09/2021 19:43 - Pierwsza wygrana AP LOTOS
- 10/09/2021 17:35 - Cellfast Wilki - Zdunek Wybrzeże 55:35 100:80