Dom wspólny.
Sopot.
Jacek Karnowski chce nim nadal zarządzać.
Zatrudniony w tej robocie jako wiceprezydent od 1990 roku, a wcześniej w 1987 roku dopuszczony przez SB w Gdańsku, wydział C, do tajemnic militarno-obronnych (MOB), od 1998 roku po incydencie natury zgoła nie chrześcijańskiej - prezydent Sopotu.
Marzy o dożywociu na urzędzie.
Karnowski, promotor partnerstwa publiczno-prywatnego w Sopocie, proponuje dla siebie konsekwentnie miejsce po stronie urzędowej. Prywatnego biznesu, który sławił jako b. członek KLD i PO wystrzega się jak ognia. Woli dzielić pieniądze publiczne, w czym nabrał wprawy. Dowodem "Sopoteka", która dzierżawi za milion miejskich złotych od prywatnego wykonawcy centrum handlowego na dworcu. I Centrum Haffnera, które już przeniosło się do Luksemburga.
Ekipa Karnowskiego, który wywodzi się z porządnej postkomunistycznej rodziny, choć modnie wytykając lewicę palcem, swojej familii nie tyka, wdzięczy się do podatników, których w mieście dramatycznie ubywa, budową wspólnego domu w Sopocie. Choć własny dom w Kamiennym Potoku jakoś prezydent zagubił i mieszka gdzieś w mieście, to sam nieźle się pod sopocką strzechą urządził.
Wdzięcząc się do słuchaczy Radia Gdańsk mówił o tym oszczędnie.
Niesłusznie.
Pobiera bowiem Karnowski oprócz pensji w urzędzie - ok. 1,8 mln w minionej dekadzie - sute wynagrodzenie w radzie nadzorczej lotniska - blisko 90 tys. złotych za ostatni rok. Potrafił też sobie osobiście wydać polecenie udania się do pracy w radzie nadzorczej spółki siatkarek - za 43 tys. zł - uprzednio gwarantując spółce kontrakt miejski na usługi reklamowe wart kilkaset tysięcy złotych. Dziś w Sopocie nie ma już spółki, nie ma już też ani jednej siatkarki, do dziś nie wiadomo jak rozdysponowano ponad 30 mln zł które PGE wniosła do spółki, którą Jacek Karnowski nadzorował. Losów tej gotówki nie wyjawił radzie miasta, mimo że miasto z własnej woli reprezentował.
Ulice Sopotu uczynił od rana do wieczora jednym wielkim płatnym parkingiem, swoje zaś auto z płatną ekstra rejestracją ustawia na bezpłatnej kopercie przed urzędem. Przywilej ten sam mógł powołać do życia.
Istotą programu który Karnowski ogłosił na kolejny sezon jest utrzymanie władzy nad blisko 2 miliardami złotych. Obywatelom Sopotu musiałoby odbierać rozum, by wierzyć serio, że nikt inny niż zamortyzowana politycznie ekipa Karnowskiego nie potrafi lepiej, sprawniej, inaczej poprowadzić sopockiej enklawy.
Nawet sekretarzom PZPR takie betonowanie demokracji wybijali robotnicy z głowy.
Marek Formela
- 16/10/2018 20:59 - Oblicza sportu: Jak przerwać ten serial?
- 13/10/2018 19:47 - Akapit wydawcy: Prawdy wyborcze
- 13/10/2018 19:43 - Sopockie co nieco: „Zdziczenie obyczajów?”
- 10/10/2018 08:27 - Oblicza sportu: Piłka w grze
- 08/10/2018 08:00 - Sopockie co nieco: Dr Jekyll i Mr Hyde
- 02/10/2018 15:29 - Oblicza sportu: Złotem w złoto
- 02/10/2018 15:25 - Sopockie co nieco: Przyrost szczęścia lokalnego brutto
- 29/09/2018 20:04 - Akapit wydawcy: Zaułki prezydenta
- 25/09/2018 20:21 - Oblicza sportu: Rok Huberta
- 21/09/2018 20:39 - Akapit wydawcy: Weksel za 15 miliardów zł