Dziś chcę nieco miejsca poświęcić czołówce „Dziennika Bałtyckiego”, która nie dotyczy bezpośrednio Trójmiasta. Tytuł tekstu brzmi tak: „Rosja boi się gazu z Pomorza”. Tajemnicą branży jest, że tworzenie tytulatury rządzi się specjalnymi prawami, które główny nacisk kładą na zaintrygowanie, zainteresowanie czytelnika i przyciągnięcie go do tekstu. I ten tytuł zgodny jest z zasadami sztuki medialnej. Inną sprawą jest uzasadnienie tytułu i jego umocowanie w dalszej części tekstu. Z tym bywa różnie, często tytulatura nijak się ma do sensu opisywanego zagadnienia. Jak jest tym razem?
Tekst zaczyna się obiecująco...: „Zachodnie, głównie amerykańskie koncerny naftowe chcą wydać setki milionów dolarów na poszukiwania gazu ziemnego w skałach łupkowych. Pierwszy próbny odwiert rozpocznie się już na początku maja w okolicach wsi Łebień pod Lęborkiem.
– Teren jest już przygotowywany – powiedział Stanisław Wais, prezes firmy Nafta Piła. Spółka wykona odwiert na zlecenie konsorcjum Lane Energy i ConocoPhillips, które ma koncesję na poszukiwanie gazu.”
Ale w dalszej części tekstu czytamy: „Nie ma szans na uniezależnienie się Polski od dostaw gazu ziemnego – uważa jednak Andrzej Szczęśniak, ekspert od rynku paliw i gazu. – Nowe złoża, jeśli ich zasobność się potwierdzi, dostarczą trochę więcej własnego gazu. To ile faktycznie jest gazu, okaże się za kilka lat. Jego wydobycie mogłoby się rozpocząć za10–15lat, pod warunkiem że będzie to technologicznie możliwe i opłacalne. Sukcesu na skalę amerykańską, gdzie gaz z łupków pozyskuje się w gigantycznych ilościach, nie powtórzymy. Perspektywy na to są słabe.
Według eksperta, przeszkodą jest odmienna w Europie struktura geologiczna. (...)
Spekulacje, że w pełni uniezależnimy się od Gazpromu, czy że zostaniemy eksporterem gazu, uznałbym za co najmniej nieuzasadnione.”
Zatem zawarta w tytule teza, iż Rosja boi się czegokolwiek z naszej strony, jest co najmniej na wyrost. Być może Rosja nie jest zadowolona, ale nawet gdyby technologicznie wszystko szło w dobrym kierunku, to i tak nasi decydenci schrzanią rzecz przepisowo, o co przedstawiciele Gazpromu mogą być spokojni. Niestety.
A „Gazeta Wyborcza Trójmiasto” zastanawia się, jaki sens ma funkcjonowanie w Gdańsku dwóch poradni antynikotynowych. Ja tez się zastanawiam, bo mnie do tego aby rzucić palenie wystarczyła jedna prośba mojej żony - i tak nie palę już od 15 lat!
W „Gazecie czytamy: „Gdańsk finansuje przychodnię antynikotynową dla swoich mieszkańców, choć w mieście działa już podobna poradnia zakontraktowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. (...) Miasto chwali się inicjatywą pierwszej i jedynej miejskiej przychodni antynikotynowej w Gdańsku, choć poradnia o podobnej ofercie działa od tego roku przy Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. Mało tego, ma tzw. niedowykonania, czyli mniej pacjentów niż pieniędzy do wydania.”
No cóż, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Radni chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle, bo jak wynika z tekstu... nie wszyscy wiedzieli, że podobna placówka już w mieście istnieje. I teraz robią dobrą minę do słabiutkiej gry, mówiąc o zbawiennych skutkach antynikotynowej profilaktyki.
A wystarczyłoby, gdyby wszyscy palacze słuchali mądrych rad swoich małżonek...
Dariusz Olejniczak
- 28/05/2010 15:55 - Autorski przegląd prasy: À rebours
- 26/05/2010 08:51 - Autorski przegląd prasy: Służba zdrowia – raz na fali, raz pod falą
- 25/05/2010 07:56 - Autorski przegląd prasy: Wielka woda na Pomorzu
- 08/04/2010 08:33 - Autorski przegląd prasy: Dobre i złe wieści
- 07/04/2010 10:04 - Autorski przegląd prasy: Przedszkolna zawierucha
- 06/04/2010 08:52 - Autorski przegląd prasy: Między szaleństwem a normalnością
- 02/04/2010 12:36 - Autorski przegląd prasy: To, co w życiu liczy się najbardziej
- 01/04/2010 11:27 - Pojadą ponownie do Pireusu?