Od dawna podziwiam autopromocyjne zdolności sopockiego prezydenta, który konsekwentnie tworzy w Sopocie rzeczywistość równoległą, w której kreuje się na odważnego, bezkompromisowego Batmana ratującego mieszkańców przed wszystkim, co złe, a przede wszystkim – przed nimi samymi. Wspierają go w tym dziele płatne rubryki w wybrzeżowych mediach (do złudzenia naśladujące obiektywne dziennikarstwo), kolorowe miejskie gazety, wysyłane do wszystkich sopocian i szereg miejskich wydarzeń, w których główną rolę odgrywa właśnie sopocki „sołtys”, jak lubi się sam nazywać. Wszystkie te działania mają kilka cech wspólnych: są realizowane za pieniądze podatników i tworzą obraz miasta, w którym wszystko, co dobre zawdzięczamy prezydentowi, a nieliczne skazy na tym pięknym wizerunku zawdzięczamy „czarnym charakterom”, z którymi dzielny szeryf bezpardonowo walczy. A swoje miejskie wojenki toczy on – wykorzystując wszystkie dostępne mu metody i instytucje - przede wszystkim z tymi, którzy chcieliby pozostać niezależni, nie dają mu się bezwarunkowo podporządkować i często mają odmienne niż sopocki Batman zdanie na temat miejskich problemów i spraw. M.in. stąd biorą się przecież te kolejne wojny – czy to o „rząd dusz” na kortach tenisowych, czy też z „Zatoką Sztuki”, której skutecznie psuje reputację, nie zwracając nawet uwagi, że tak naprawdę podważa on w ten sposób dobry wizerunek Sopotu, za jaki jest przecież osobiście odpowiedzialny. Zapomina też przy okazji, że jeśli dziś dziennikarze piszą o problemach „nocnej imprezowni”, to jest to przede wszystkim efekt wybranej przez niego i cały czas systematycznie realizowanej drogi „rozwoju”(?!) sopockiego kurortu. To przecież on sam stworzył takie właśnie sopockie Gotham, z wszystkimi negatywnymi konsekwencjami! A obwinia za nie swoich oponentów, najczęściej gęsto podlewając swoje zarzuty politycznym sosem i zarzutami, które jakoś dziwnie przypominają insynuacje.
A wracając do reklamowej otoczki działań sopockiego włodarza, warto zwrócić uwagę na reklamowy język, doprowadzony niemal do perfekcji. Informując np. o chęci pozyskania inwestora na targach w Cannes (skądinąd Sopot uczestniczy w tych targach od wielu lat, ale o jakichś konkretnych, wymiernych efektach tego udziału jakoś do tej pory nie słyszałem), prezydent mówił o „quasi-uzdrowiskowym” charakterze jego ewentualnego zaangażowania. Zapomniał oczywiście dodać, że chodzi o chęć zabudowania terenu do tej pory zielonego, czynnego biologicznie – bezpośredniego zaplecza źródła solanki – w tzw. strefie ścisłej ochrony uzdrowiskowej. A zgodnie z wymogami planu można tam zlokalizować jedynie obiekty o precyzyjnie określonym charakterze leczniczym i sanatoryjnym! Z dalszej części wypowiedzi mogliśmy jednak dowiedzieć się, że „quasi-uzdrowiskowy” charakter mogą mieć w jego osobistej wizji np. obiekty hotelowe, których skądinąd w tej części miasta jest już chyba wystarczająco wiele. Kolejny hotel (i to nie dla koni) ma też niebawem powstać na nieodległym hipodromie, mimo protestu okolicznych mieszkańców.
Pod uzdrowiskowymi hasłami odtrąbiono też niedawno kilka kolejnych miejskich sukcesów. A to premierę rowerowego systemu Mevo (który już na starcie okazał się niewydolny, a pochłonął - w skali aglomeracji - kilkadziesiąt milionów złotych!), czy to w postaci jednego testowego trolejbusu na linii 181. Ten ostatni przypadek opisano w mediach (i nie wiem nawet, czy to kolejny płatny artykuł promocyjny czy też dziennikarska „przysługa”) pod hasłem „Trolejbusy zastąpią autobusy w Sopocie”, nie zwracając nawet uwagi, że dotyczy to tylko jednego pojazdu na jednej z licznych sopockich linii, że jest to jazda testowa i nie przypominając, że sopocki miejski transport nie jest obsługiwany przez miasto, a przez niezależnych od Sopotu przewoźników z Gdyni i Gdańska. Ale można było za to przewidzieć reklamowe komentarze sopockich „batmanów”: to efekt naszej, sopockiej walki o ekologię z uwagi na uzdrowiskowy charakter miasta. Autopromocja doprowadzona do absurdu, bo konia z rzędem temu, kto spacerując po Sopocie zorientuje się, gdzie w kurorcie znajdują się np. strefy ścisłej ochrony uzdrowiskowej! Proponuję zatem: zróbmy niezależne badanie, dotyczące statusu uzdrowiska. Kto z odwiedzających Sopot w ogóle orientuje się bowiem, że posiada on taki status i co się z tym wiąże?
Ale wątpię, czy na takim właśnie sondażu będzie sopockim władzom jakoś specjalnie zależeć. Bo w końcu quasi-uzdrowisko, lansowane przez sopockiego włodarza to chyba jednak zupełnie inna kategoria!
Jerzy Krajnoch
- 09/05/2019 21:00 - Akapit wydawcy: Rozmiar bęcwała
- 30/04/2019 19:14 - Akapit wydawcy: Impresje majowe
- 26/04/2019 19:33 - Co właściwie świętujemy 4 czerwca?
- 25/04/2019 19:51 - Akapit wydawcy: Damy paradne
- 18/04/2019 18:59 - Akapit wydawcy: Jaja gdańskie
- 17/04/2019 17:09 - Armée Catholique et Royale
- 14/04/2019 15:40 - Od anarchii od UOP, czyli dzieje ruchu Wolność i Pokój
- 11/04/2019 17:18 - Akapit wydawcy: Przepisy czerwcowe
- 11/04/2019 17:13 - Ogólnopolski spór polityczny
- 04/04/2019 17:44 - Akapit wydawcy: 128 lat później...