Usuwając z rejestru prywatną szkołę w Kokoszkach pomorska kurator oświaty przywraca edukacji wymiar społeczny opisany w konstytucji i ustawie o systemie oświaty.
To ważny moment w sporze między Polską liberalną a Polską solidarną, Gdańskiem liberalnych emocji i Gdańskiem solidarnej troski o przyszłość edukacji dobrej dla wszystkich. To moment, w którym państwo ogłasza brak zgody na to by jego ustawowe zobowiązanie było kosztem publicznym, ale dochody z wykonywania przymusu szkolnego były dobrem prywatnym.
Eksperyment w Kokoszkach na tym polegał, że w dzielnicy pozbawionej odpowiedniej szkoły wybudowano budynek, opisany w budżecie jako szkoła, a następnie ogłoszono przetarg na najem powierzchni biurowej. Zwycięzca przetargu w sposób naturalny występował do gminy o urządzenie szkoły i... pieniądze na jej prowadzenie przysługujące na każdego małoletniego klienta. O dostęp do takiego zlecenia ubiegała się fundacja partyjnego kolegi burmistrza Gdańska, kandydata PO w wyborach, wsparta wekslami spółki publicznej dla udekorowania swojej mocy.
Po uzyskaniu zlecenia fundacja przekazuje swoje obowiązki spółce - tworzy ją sama i tworzą ją ci sami ludzie.
Paweł Adamowicz razem z politycznym otoczeniem stworzył świetny bo wynikający z przymusu mechanizm transferu pieniędzy publicznych do kieszeni prywatnych. Mechanizm ten jak sam zauważa "wysoko oceniła prokuratora", co w życiu zawodowym PA nie jest normą. Zauważa też bystrze że z pieniędzy które płaci prezesowi Gawrychowi prezes płaci gminie regularnie czynsz.
Pomocnik prezydenta udaje z kolei że nie zna wyroku WSA - od którego gmina Gdańsk nawet się nie odwołała!? - o rażącym naruszeniu przepisów przy ustanowieniu szkoły. Obaj sobie na wyścigi wtórują. Decyzje kurator uznają albo za "przypodobanie się mocodawcom" albo "działalność typowo polityczną, która nie jest poparta żadnymi dowodami".
Piotr Kowalczuk odpowiada też na zaloty ZNP. Elżbieta Markowska może więc powiedzieć swoim nauczycielom, że walka o publiczny charakter szkoły w Kokoszkach to walka o przywrócenie Karty Nauczyciela - "kagańca", który jest zakładany na rozwój placówki i jej nauczycieli.
Gdyby zaś prawdziwy miał być argument, że prywatny charakter operacji finansowych w szkole lepiej służy edukacji niż charakter publiczny, to Piotr Kowalczuk i cała jego załoga miejska powinni zakończyć swoje urzędowanie. Sam zresztą prezydent lokując swoje dzieci po szkołach niepublicznych okazuje w tej sprawie jakieś niezadowolenie.
Skoro zaś sąd uznał, że szkoła urządzona jest bezprawnie, a z rejestru wydatków widać, że miliony złotych płyną do fundacji?spółki? to czas na prokuratora najwyższy.
Używanie dzieci i rodziców w roli żywych tarczy w biznesie szkolnym to kiepski pomysł. Chyba że uznać że szkolnictwo publiczne należy likwidować a pieniądze oddać w ręce lepsze niż samorząd.
Marek Formela
- 12/05/2017 19:04 - Sopockie co nieco: „Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew”…
- 09/05/2017 13:15 - Klęska narodowosocjalistycznych Niemiec początkiem Europy zjednoczonej
- 24/04/2017 07:43 - Latarką w półmrok: Tusk emeryt ekskluzywny
- 20/04/2017 13:59 - Sopockie co nieco: Bob Budowniczy
- 19/04/2017 20:45 - Artur S. Górski: 7.30 Pendolino do prezydentury
- 08/04/2017 10:23 - Akapit wydawcy: Zdrowa pensja
- 08/04/2017 10:19 - Sopockie co nieco: Obywatelskie warchoły?
- 05/04/2017 19:33 - Akapit wydawcy: Los człowieka bez partii
- 05/04/2017 19:30 - Franciszek Potulski: Szara płotka
- 30/03/2017 19:09 - Latarką w półmrok: Korol na mieliźnie