Panią Barbarę Chorzelewską poznałem w zeszłym roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Zupełnie przypadkiem. Natomiast historia jej życia, w szczególności ostatnich 15 lat już przypadkowa nie jest. Ze smutkiem stwierdzam, że Pani Barbara jest doskonałym przykładem tego w jaki sposób w Gdańsku postępuje się z ludźmi, którzy decydują się walczyć z miejskimi machiną urzędniczą o swoje i swoich sąsiadów prawa. Aktywność społeczna w Gdańsku pod obecnymi rządami nie jest mile widziana, a przykład Pani Barbary pokazuje ich bezwzględność w dyscyplinowaniu mieszkańców, których aktywność jest dla nich niewygodna.
Pani Barbara od 1954 roku mieszkała wraz z rodzicami w kamienicy przy ul. Jaracza w Gdańsku. Po śmierci rodziców w mieszkaniu żyła wraz ze swoim mężem i córką. Kwartał kamienic przy ul. Jaracza to piękna przedwojenna zabudowa, która przetrwała II Wojnę Światową. Niestety z uwagi na wieloletnie zaniedbania obecnie znajduje się ona w kiepskim stanie technicznym. Już w 1998 roku Sanepid orzekł, że kamienica jest zagrzybiona, mimo to do dnia dzisiejszego władze miasta nie przeprowadziły niezbędnych remontów w celu wyeliminowania tego zagrzybienia, mimo że to ich obowiązek.
Pani Barbara rozpoczęła walkę z urzędem miasta o przeprowadzenie niezbędnych remontów. Wraz z okolicznymi mieszkańcami powołała również stowarzyszenie, którego celem było ochrona ich praw i zadbanie o możliwość życia w warunkach bezpiecznych dla ich zdrowia. W 2004 roku stowarzyszeniu udało się uzyskać od miasta obniżkę wysokości czynszów za najmowane lokale za trzy lata wstecz z tytułu zamieszkiwania na terenach określonych jako przemysłowe, szkodliwe dla zdrowia.
Dziwnym trafem kilka miesięcy później gdańskie władze wszczęły wobec p. Barbary postępowanie o jej eksmisję z zamieszkiwanego od 50 lat lokalu. Sąd jednak odmówił miastu wydania nakazu eksmisji i oddalił złożony wniosek jako bezzasadny. Przez następne lata w dalszym ciągu trwała bezskuteczna walka o rozpoczęcie niezbędnych remontów ale również o przeprowadzenie kontroli pobliskich terenów przemysłowych, na których zdaniem p. Barbary dochodziło do prowadzenia szkodliwego dla zdrowia piaskowania, w zbyt bliskiej (łamiącej prawo) odległości od terenów mieszkaniowych.
W 2009 roku urząd miasta ponownie wszczął procedurę eksmisyjną i tym razem sąd orzekł o eksmisji p. Barbary (która faktycznie z uwagi na trudną sytuację osobistą zalegała z czynszem), ale jednocześnie postanowił, że ewentualna eksmisja może się dokonać jedynie przy zabezpieczeniu dla p. Barbary lokalu socjalnego.
Do eksmisji doszło po 8 latach od wydania wyroku, kiedy p. Barbara od lat miała już spłacone wszelkie zaległości czynszowe. Trafiła do mieszkania socjalnego na Dolnym Wrzeszczu, gdzie ogrzewanie zapewnia stary, niewydajny piec akumulacyjny. Zimą średnie rachunki za sam prąd wynoszą ponad 1000 zł.
Pani Barbara jest osobą od lat zaangażowaną społecznie, odważną i wyjątkową. Jednocześnie ma orzeczoną niepełnosprawnością w stopniu znacznym. Jej łącznie dochody wynoszą 980 zł emerytury i 150 zł zasiłku pielęgnacyjnego. Razem 1130 zł miesięcznie.
Władze w Gdańsku mają różne sposoby na dobicie osób, które im przeszkadzają. Jednym z nich jest umieszczanie takich osób w mieszkaniach socjalnych, w którym życie wychodzi drożej niż najem mieszkania na wolnym rynku. Ciekaw jestem ilu gdańszczan znalazło się w podobnej, zastawionej przez władze miasta pułapce.
Kacper Płażyński
- 28/03/2018 19:20 - 1945: Wyparcie Niemców z Gdańska
- 25/03/2018 20:30 - Akapit wydawcy: Układ gdański - umysł śledczy
- 25/03/2018 06:17 - Sopockie co nieco: Utarte ścieżki prezydenta
- 18/03/2018 14:46 - Sopockie co nieco: „Koniunkturalna aktywność medialna”
- 18/03/2018 14:29 - Akapit wydawcy: W głowie dżem, mydło i powidło
- 14/03/2018 09:28 - Akapit wydawcy: Dynastia "adamowiczów"
- 11/03/2018 21:07 - Sopockie co nieco: Przyjaciele z boiska?
- 07/03/2018 22:20 - Bunt intelektualistów, czyli Marzec ’68: Gdańsk Warszawa wspólna sprawa
- 02/03/2018 18:06 - Gdańskie podwórko: Boisko blisko czy daleko?
- 01/03/2018 13:07 - Sopockie co nieco: Język i głowa