„Syndrom sztokholmski – stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi.” – taką skrótową definicję syndromu sztokholmskiego odnaleźć można na ogólnodostępnej Wikipedii. Pojęcie powstało w oparciu o zdarzenie, które miało miejsce w Szwecji 45 lat temu. Podczas trwającego napadu na bank przetrzymywani przez bandytów zakładnicy po kilku dniach na tyle zżyli się z oprawcami, że nie tylko nie starali się im przeszkodzić w kradzieży, ale również po uwolnieniu przez policję, decydowali się mataczyć w śledztwie i wybielać oprawców.
Ostatnimi laty podobnie irracjonalne zachowania dostrzegam w działaniach podejmowanych przez Prezydenta Adamowicza. Z nieznanych mi powodów prezydent decyduje się budować tożsamość Gdańska w oparciu o wydarzenia, które z jednej strony zapisały się tragicznie na kartach historii samego miasta, a z drugiej strony dotyczą tych historycznych momentów, które były najgorsze dla zamieszkujących Gdańsk i okolice pochodzenia polskiego i żydowskiego mieszkańców.
Dwa lata temu mieliśmy do czynienia ze zdarzeniem szczególnym. Gdańskie władze jednemu z rond postanowiły nadać nazwę „Rondo graniczne Wolne Miasto Gdańsk – Rzeczpospolita Polska 1920 – 1939”. Pomijając inne przejawy odwoływania się do tradycji Wolnego Miasta Gdańska (takie jak np. malowanie miejskich tramwajów w jego barwach) to zastanawiającym jest, kto wpadł na tak absurdalny pomysł, by upamiętniać czasy, w których z każdym kolejnym rokiem trwania tego quasi państwowego tworu, Polacy byli coraz bardziej gnębieni wliczając to fizyczną likwidację? Zastanawia mnie jak Prezydent godzi deklarowaną chęć walki z rozlewającym się rzekomo po Polsce antysemityzmem, a jednocześnie co róż odwołuje się do WMG, które w 1935 roku oficjalnie wprowadziło rejestr osób pochodzenia żydowskiego przygotowując tak naprawdę Gdańsk do tzw. „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”?
Dwudziestego siódmego marca kolejny raz my gdańszczanie, przeżywaliśmy upokorzenie zafundowane nam przez Prezydenta Adamowicza, który jak co roku składał wieńce na cmentarzu Armii Czerwonej w Gdańsku w podzięce za tzw. „wyzwolenie Gdańska”. Prezydent Adamowicz w tym samym dniu zadeklarował jednocześnie, że jest przeciwnikiem fałszowania historii i że składa kwiaty tym, którzy zginęli w zdobywaniu Gdańska. Armia Czerwona odbiła Gdańsk z rąk niemieckich, ale aż trudno uwierzyć, że prezydent nie pamięta co się wydarzyło 17 września 1939 roku i wszystkich innych bestialskich czynów, które nastąpiły po tej dacie ze zbrodnią katyńską na czele.
Sowieccy żołnierze nie przynieśli Polsce niepodległości. W roku 1945 już po zdobyciu wedle ich mniemania niemieckiego miasta w akcie zemsty spalili całe Główne Miasto, a tych mieszkańców – kobiety i dzieci każdej narodowości, którzy przetrwali długie lata wojennej zawieruchy, postanowili spalić żywcem w kościele św. Józefa. Te same bagnety w następnych latach otwierały ubeckie katownie gdzie ginęli nasi narodowi bohaterowie tacy jak Danuta Siedzikówna „Inka”. Panie Prezydencie, tego samego dnia, który Pan upamiętnia, sowieckie władze podstępnie pod pozorem rozmów o powojennej Polsce zwabili przywódców Polskiego Państwa Podziemnego do Pruszkowa a następnie w okrutny sposób zamordowali.
Obok przydrożnych tablic informujących o tym, że kierowcy wjeżdżają do Gdańska widnieje również informacja, że wjeżdżają do stolicy Kaszub. Przybycie czerwonoarmistów to nie tylko kolejny rozdział apokalipsy dla Gdańska, całe ziemie okalające Gdańsk, w szczególności Kaszuby, przeżywały piekło na ziemi. Jak gdańskie władze godzą składanie wieńców na grobach oprawców tysięcy Kaszubek, których żołnierze spod znaku sierpa i młota traktowali jak wojenną zdobycz i masowo gwałcili? Jak łączyć tę rocznicę z dramatem bohaterskich Kaszubów z Gryfa Pomorskiego, którzy uwolnieni przez sowietów z obozu koncentracyjnego Stutthof wywiezieni zostali do łagrów na Syberię?
Czy takie zachowanie Prezydenta Adamowicza i gdańskich władz to nie jest przejaw czegoś więcej niż syndrom sztokholmski? Czy to już syndrom gdański?
Kacper Płażyński
- 16/04/2018 06:53 - Sopockie co nieco: Ile powinien zarabiać prezydent?
- 11/04/2018 06:42 - Latarką w półmrok: Nagrody gdańskie
- 09/04/2018 21:55 - Sopockie co nieco: Kamienicznicy kontra mieszkańcy
- 06/04/2018 12:59 - Akapit wydawcy: POmorska garkuchnia
- 31/03/2018 14:28 - Sopockie co nieco: Egzekucja przez rewitalizację
- 28/03/2018 19:20 - 1945: Wyparcie Niemców z Gdańska
- 25/03/2018 20:30 - Akapit wydawcy: Układ gdański - umysł śledczy
- 25/03/2018 06:17 - Sopockie co nieco: Utarte ścieżki prezydenta
- 18/03/2018 14:46 - Sopockie co nieco: „Koniunkturalna aktywność medialna”
- 18/03/2018 14:29 - Akapit wydawcy: W głowie dżem, mydło i powidło