Ciekawie bywa, kiedy budzą się polityczne ambicje (demony?) i słowa mówią zupełnie co innego, niż naprawdę znaczą. „Bo my to, Panie, na niedobrej strategii leżem” – powiedział mi kiedyś sentencjonalnie zaprzyjaźniony Kaszub i coraz częściej się z nim zgadzam. Rzeczywistość jest coraz bardziej skomplikowana. Np. jeden taki mówi, że chce zjednoczyć w swoim mieście (i nie tylko) całą opozycję przeciwko PIS-owi i skutkiem tego oczywiście nie tylko ją (tę i tak rozbitą, niepozbieraną opozycję) dzieli, ale i poróżnia działaczy własnej partii. Ot, wybitna zdolność koncyliacyjna. Ktoś inny zapuszcza namiętnie włosy, a ja ciągle zastanawiam się, które z hippisowskich ideałów są mu najbliższe: protest przeciwko wojnie, wspólnotowa komuna, wolna miłość czy może zupełnie coś innego?
Na ciasnym sopockim podwórku coraz ciekawiej, bo coraz bliżej samorządowych wyborów, więc i personalne ataki wymierzone w myślących inaczej niż nakazuje oficjalna miejska wykładnia, są na porządku dziennym. Z ubolewaniem stwierdzam, że gustuje w nich zwłaszcza sopocki włodarz, który na każdej sesji pozwala sobie na osobiste, personalne wycieczki wobec swoich rzeczywistych lub wyimaginowanych wrogów. Jego śladem podąża zresztą bezrefleksyjnie część radnych, zapatrzona w metody swojego idola. Oto osoba, która ma najwięcej nieobecności na sesjach i komisjach ze wszystkich sopockich radnych (łatwo sprawdzić), wtedy, kiedy już na salę obrad trafi, jakoś nie umie się powstrzymać od agresywnych, obraźliwych komentarzy i uwag wobec opozycyjnych radnych. Nigdy zresztą nie przywoływana do porządku przez prowadzącego obrady. A kolejny delikwent to prawdziwe cud natury. Jak to kiedyś dowcipnie mówiono – „członek z ramienia wysunięty na czoło”. Wysunięty na to czoło, żeby była pełna jasność, przez jedyną słuszną w Sopocie partię. Jak już został raz wysunięty, tak na tym czele pozostaje i czuje się tam lokalnym sumieniem narodu. Więc wygłasza długie apele i sążniste oświadczenia. Po ostatnim jego wystąpieniu mam nawet wrażenie, że tak przejął się swoją rolę, że obudziły się w nim zapędy misjonarskie i chciałby nawracać (ogniem i mieczem?) wszystkich niewiernych, którzy mają inne niż on poglądy. Moim zdaniem, różnica zdań i rzeczowa dyskusja to nie tylko rzecz normalna, ale wręcz pożądana, bo pozwala dostrzec wiele błędów i ustrzec się ewentualnych pomyłek. Jeśli bowiem zarzucamy posłom zbytnią nadgorliwość i pośpiech w uchwalaniu prawa (które zbyt często okazuje się potem niedoskonałe, pełne luk i zwyczajnie niedopracowane), to dyskusja na forum rady nad istotą niektórych ważnych miejskich decyzji jest tym bardziej uzasadniona. Niestety, na miejskim podwórku częściej przeważa chęć zamknięcia ust swoim oponentom. Stąd chyba takie kuriozalne apele, jaki wygłosił na ostatniej sopockiej sesji radny, który – jeśli dobrze zrozumiałem przesłanie, bo tekst wygłaszany z kartki był dosyć kwiecisty – chciał m.in. i mnie osobiście przekonać, że interpelacje radnych nie są istotne, bo ważniejsza jest ich aktywność. Gdzieś umknął mu fakt, że interpelacje są właśnie wynikiem aktywności, zatem logiki w takiej stwierdzeniu nie ma za grosz. Ale przecież nie o logikę wywodu tu chodziło! Jeszcze ciekawiej było dalej, kiedy radny ten zwrócił się do wszystkich radnych opozycji, aby zaprzestali „koniunkturalnej aktywności medialnej”. Perełka! Gdzie ja słyszałem już taki język? W roku 1947 trójmiejska prasa doniosła, że jedynie słuszne władze rozważają sprawę przyłączenia Sopotu do Gdańska jako „miasta pasożytniczego, posiadającego samowystarczalność koniunkturalną”.
Na pewno wiedział, co pisze jeden z polskich wieszczów, Juliusz Słowacki, używając słów, stanowiących dla jednych wskazówkę, dla innych - przestrogę: „chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Czasami może jednak lepiej byłoby, aby ta głowa powstrzymała ten giętki język od mówienia niektórych słów. Nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy są tak wyjątkowo „koniunkturalne”.
Wojciech Fułek
- 16/03/2018 14:45 - Gdańskie podwórko: Jak się pozbyć niewygodnych
- 14/03/2018 09:28 - Akapit wydawcy: Dynastia "adamowiczów"
- 11/03/2018 21:07 - Sopockie co nieco: Przyjaciele z boiska?
- 07/03/2018 22:20 - Bunt intelektualistów, czyli Marzec ’68: Gdańsk Warszawa wspólna sprawa
- 02/03/2018 18:06 - Gdańskie podwórko: Boisko blisko czy daleko?
- 22/02/2018 18:45 - Akapit wydawcy: Merdanie Platformą
- 06/02/2018 08:43 - Gdańskie podwórko: Czyja Grunwaldzka 597
- 06/02/2018 08:43 - Sopockie co nieco: „Gdzie są kwiaty z tamtych lat…?”
- 28/01/2018 17:57 - Akapit wydawcy: Sądowe Emocje
- 28/01/2018 17:57 - Akapit wydawcy: Czytajac "Zeszyty Stutthofu..."