Tamte podwórka, tamte szkolne – często! - niby obiekty. Tam to się zaczynało, tam to się rodziło. Sportowe pasje wielu pokoleń, sportowe sukcesy w wielu dziedzinach gier i dyscyplin. Rosła potęga polskiego, rosła też potęga gdańskiego sportu. Naturalność! Gdzie, jak nie w szkole? Kiedy, jak nie w młodzieńczych latach? Sportowy bakcyl – wczoraj, dziś czy jutro – wtedy łykany. Albo, albo!
Tamte podwórka... gdzie one? Tamte szkolne podwóreczka! Zamienione na komfort, niekiedy. Ale i puste dziś często. A wtedy godzinami żyły. Pamiętam – dwa, trzy lata po wojnie, podstawówka przy Kartuskiej – i ówczesne, prawie codzienne wizyty księdza na lekcje religii, które prowadził. Wpadał na podwórko i od razu rzut okiem na boisko... Grają! Podciągał sutannę i do chłopaków. Pograć! Hasło dnia wtedy. Kopana, zawsze. No, ale nie tylko kopana. I dwa ognie, i ręczna, i siatka... W co się dało. A dziś – często - „papierek” od mamy czy taty, że właśnie chory, że coś dolega. Więc posiedzieć, więc ławeczka.
A sport, a emocje dzisiaj? Owszem, pooglądać, bardziej popatrzeć niż pograć, pobiegać czy poćwiczyć. Dziś komputer, smartfon, no, ewentualnie telewizja. Nawet słynne „Orliki” dniami, tygodniami młodzieży i piłki nie oglądają. Pomyśleć, że dawniej nauczyciel od gimnastyki (tak wtedy zwany) – wraz z podopiecznymi – nigdy godzin nie liczył i zazwyczaj dopiero o zmierzchu opuszczał mury hali czy całej szkoły. Dziś – dla odmiany – często od nauczycieli wuefu słyszę, że „brak środków na zajęcia pozalekcyjne”. Decydują pieniądze, choć zawsze najważniejsza jest pasja. Pasja dziewczyny czy chłopaka, ale i pasja opiekuna. Ta, co to tej coraz mniej, ostatnio. Nawet hasło „sport to zdrowie” zanika gdzieś w świecie dzisiejszej codzienności, przegrywa z ekranami, komórkami i całą lawiną nowoczesnego sprzętu.
Sport w szkole. Coraz częściej dzwonek się rozlega lub czerwone światło niebezpiecznie miga. Nie bez racji; zdrowie S.O.S coraz częściej wzywa. A przecież jeszcze jest i coś więcej. Jest przyszłość całego sportu nad Wisłą, nad morzem czy nad Odrą. I niepokojące sygnały ze szkoły w sprawie tych sportowych pasji dodatkowo niepokoją. Wszak tenże sport rodził się, rodzi i będzie rodził w szkole właśnie. Więc nie bagatelizować alarmu. Szkoła sport rodzi, koniec żartów! Czas bakcyla połknąć.
Albert Gochniewski
- 02/10/2018 15:25 - Sopockie co nieco: Przyrost szczęścia lokalnego brutto
- 29/09/2018 20:04 - Akapit wydawcy: Zaułki prezydenta
- 25/09/2018 20:21 - Oblicza sportu: Rok Huberta
- 21/09/2018 20:39 - Akapit wydawcy: Weksel za 15 miliardów zł
- 19/09/2018 16:17 - Wybrzeże broniło się z honorem do ostatniego naboju
- 18/09/2018 15:42 - Sopockie co nieco: Wojna postu z karnawałem
- 17/09/2018 20:01 - Dzień hańby i dzień niepodległości: 17 września 1939 – 17 września 1993
- 16/09/2018 09:29 - Akapit wydawcy: Dla mnie milion, dla pani 1,80 zł
- 14/09/2018 12:50 - Zalewska musi odejść. Ciężkie dni przed uczniami i nauczycielami
- 11/09/2018 18:00 - Oblicza sportu: Bis, proszę!