Mówiąc krótko – Lechii w tym meczu nie żarło. Zagrali momentami bardzo słabo, a kiedy już zaczęło iść, nie potrafili wykończyć akcji. Trzynasty mecz w Gdańsku pod wodzą Piotra Nowaka okazał się pechowy, podobnie jak trzynaście punktów, którymi muszą się w tej chwili zadowolić lechiści. Termalica ewidentnie ma patent na gdańszczan.
* * *
Lechia Gdańsk: Damian Podleśny, Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak, Bartłomiej Pawłowski (Paweł Stolarski 13' /Lukas Harslin 70')), Michał Chrapek, Milos Krasic, Aleksandar Kovacević (Marco Paixao 46'), Rafał Wolski, Flavio Paixao, Grzegorz Kuświk
Termalica Bruk-Bet Nieciecza: Krzysztof Pilarz, Kornel Osyra, Artem Putiwcew, Patryk Fryc, Samuel Stefanik, Bartłomiej Babiarz, Mateusz Kupczak, Vlastimir Jovanović, Dalibor Pleva, Vladislavs Gutkovskis (Bartłomiej Smuczyński 87'), Martin Juhar (Wojciech Kędziora 74')
Bramki: F.Paixao (88') - Gutkovskis (33', 82')
* * *
Trener Piotr Nowak nie zrobił zbyt wielu roszad w składzie. Swego rodzaju niespodzianką było wystawienie w podstawowej jedenastce Bartłomieja Pawłowskiego. Wprawdzie pokazywał ostatnio duży głód gry, ale przy okazji miał zbyt gorącą głowę. Od początku na boisku znów był także Rafał Wolski, który ponownie dostał szanse na to, aby pokazać to, co potrafi.
W upalny wieczór w Gdańsku, obu zespołom od początku spotkania za bardzo nie chciało się biegać. Widać było, że próby szybszej wymiany piłki to było zbyt dużo. Motoryka piłkarzy momentalnie siadała. Ale nie ulegało wątpliwości kto na boisku ma większy potencjał. Lechia mocno atakowała zwłaszcza lewym skrzydłem, gdzie był Pawłowski. Skrzydłowy gospodarzy w 11. minucie świetnie ruszył, wyłożył piłkę na tacy Wolskiemu, a ten... uderzył prosto w Pilarza. Niestety, nieźle zapowiadający się mecz Pawłowskiego przerwała kontuzja i musiał go zastąpić Stolarski.
Ładną akcją indywidualną popisał się Milos Krasić, ale uderzył tylko w boczną siatkę. W 17. minucie zatem znowu kilkanaście tysięcy ludzi na stadionie musiało obejść się smakiem. Termalica natomiast szukała swoich szans, kiedy już wychodziła spod pressingu. Brakowało jednak wykończenia i Podleśny był praktycznie bezrobotny. Problemem biało-zielonych w tym spotkaniu była znowu zbytnia kombinatoryka. Zamiast prostymi środkami rozgrywać akcje, na siłę chcieli wejść do bramki gości.
Termalica po raz pierwszy dobrą sytuację miała w 32. minucie, ale dobrze zachował się Podleśny i skończyło się tylko na rzucie rożnym. Generalnie na boisku panowała piknikowa atmosfera, którą w 33. minucie wykorzystali goście. Niecieczanie skarcili pasywnych w obronie lechistów. Gutkovskis wyszedł sam na sam z Podleśnym, uderzył z ostrego kąta, a golkiper wpuścił swojego pierwszego babola w tym sezonie. Futbolówka przetoczyła mu się między nogami do bramki. Dwie minuty później powinien być już remis, ale na linii bramkowej jeden z obrońców ubiegł Flavio. W 39. minucie swoją szansę miał Kuświk, ale jego uderzenie głową było mocno niecelne. Mimo wszystko wydawało się, że ten strzał to było wszystko co dało się wyciągnąć z dośrodkowania Wawrzyniaka. Jeszcze w 45. minucie świetnie z kontrą wyszedł Stolarski, ale zamiast wyłożyć piłkę Falvio, postanowił sam wykończyć akcję. Uderzył obok bramki.
Pierwsza połowa to był poziom mniej więcej trzeciej ligi, chociaż trudno nie być pewnym czy i drużyny z tego szczebla nie stworzyłyby lepszego widowiska. Lechia wyraźnie była w tym meczu zamroczona i wykorzystali to goście. Wszyscy na stadionie zastanawiali się czy twierdza Gdańsk w końcu padnie, czy też lechiści obudzą się i w końcu zaczną grać w piłkę tak, jak nas do tego przyzwyczaili.
Trener Nowak stwierdził, że trzeba rzucić się na Termalikę z pełnym animuszem. Dlatego też od początku drugiej połowy na boisku zobaczyliśmy drugiego z bliźniaków, Marco. I już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego gospodarze stworzyli sobie dobrą sytuację, jednak mocne wstrzelenie Stolarskiego wyłapał Pilarz. W 50. minucie widzieliśmy dość sporą kontrowersję. Miloś Krasić ośmieszył dwóch obrońców, przewrócił się o nogi jednego z nich i wydawało się, że arbiter Lasyk wskaże na wapno. Ten jednak puścił grę dalej. W ogóle był równie nieprzytomny jak oba zespoły, bo gwizdał tak dziwnie, że czasem aż trzeba było przecierać oczy. Lechia zaczęła wyraźnie przeważać. Bardziej ofensywne ustawienie jej służyło. Poza tym było widać, że goście czekają już tylko na kontry, chcąc jak najdłużej utrzymać korzystny dla nich wynik. Niestety, cały czas nie było dobrego wykończenia akcji gospodarzy.
Czas uciekał nieubłaganie. W 60. minucie, mimo wyraźnej poprawy gry, nie było widać, żeby lechiści mieli wyrównać. Po prostu nie szło. Nic, zero. Nawet kiedy wydawało się, że to ten moment, że zaraz padnie bramka, to za każdym razem piłka wracała poza szesnastkę niecieczan. Mnożyły się także rzuty rożne, z których nic nie wynikało. Po raz pierwszy od bardzo dawna na stadionie zaczęły pojawiać się gwizdy. Z kim jak z kim, ale wydawało się, że Termaliką u siebie Lechia wygra przekonująco. A tu znowu taka przykra niespodzianka z ligowym średniakiem.
Kopanina trwała w najlepsze. Oczywiście, część z piłkarzy była zmęczona po 120 minutach w Gliwicach, ale – na Boga! - trochę powagi. Po raz pierwszy od dawna widzieliśmy też, żeby zawodnik wpuszczony jako zmiennik, nie dokończył meczu. Słabego Stolarskiego zmienił Haraslin. A czas dalej nieubłaganie uciekał... Nawet niezłych dośrodkowań – kiedy te się w końcu pojawiły – lechiści nie potrafili wykorzystać. Wywołany wcześniej do tablicy sędzia Lasyk natomiast powinien po tym meczu zostać odesłany do sędziowania na kartofliskach B-klasy. To co odstawiał, to był istny kabaret.
Na kwadrans przed końcem wydawało się, że Lechia w końcu zazna smaku porażki na własnym stadionie. Trzynasty mecz mógł się okazać bardzo pechowy. I to znów z drużyną, która jako jedyna wtedy urwała w Gdańsku punkty. W 79. minucie mogło być po meczu, kiedy strzał jednego z zawodników gości huknął z 25 metrów w spojenie. Dawno nie widzieliśmy tak słabej i bezradnej Lechii. I to nie zasługa rewelacyjnej taktyki Czesława Michniewicza, tylko coś się zacięło. Ten moment musiał w końcu nastąpić. Jednak, nie oszukujmy się, zespół tej klasy powinien sobie poradzić nawet kiedy nie idzie. W 82. minucie, po strzale Krasicia i w ogóle ładnej akcji gdańszczan, piłka została wybita z linii bramkowej. Z tego poszła kontra i 0:2. Gustkovskis pogrążył lechistów. W 88. minucie ładnie poklepali bliźniacy i Flavio zdobył kontaktowego gola. Ale wydawało się, że ten zryw nastąpił za późno.
Na własne życzenie Lechia nie utrzymała fantastycznej serii na własnym stadionie. Jak powiedział Jakub Wawrzyniak, po meczu Pucharu Polski w Gliwicach, każda seria musi się kiedyś skończyć. Szkoda tylko, że z takim zespołem i w takim stylu. Ostatnie dobre pięć minut kompletnie ich nie rozgrzesza. Zamiast spokojnie spędzić przerwę reprezentacyjną z trzema oczkami przewagi nad resztą stawki, muszą się gnieździć w czubie, gdzie wszyscy mają po trzynaście punktów.
Patryk Gochniewski
- 31/08/2016 14:12 - Składy na mecz w Rzeszowie
- 30/08/2016 12:03 - Składy na przełożony mecz w Częstochowie
- 29/08/2016 19:26 - Chodziarze po raz 51. rywalizowali w Pucharze Poczty Polskiej
- 28/08/2016 21:26 - Najgorszy mecz za kadencji Nowaka - oceny biało-zielonych po meczu z Niecieczą
- 28/08/2016 19:28 - Pieszczek Międzynarodowym Mistrzem Ekstraligi!
- 28/08/2016 06:51 - Wybrukować drogę na szczyt
- 27/08/2016 08:59 - Renault Zdunek Wybrzeże - Polonia Piła LIVE: 45:44 86:93
- 26/08/2016 17:54 - 51. Międzynarodowy Festiwal Chodu
- 24/08/2016 18:46 - W dziewięciu weszli do 1/8 - Lechia po karnych gra dalej w PP
- 23/08/2016 16:41 - W drodze po Puchar Polski. Pierwszy przystanek: Gliwice