Open'er: Jack White kolejnym headlinerem

To było do przewidzenia. Ile razy Jack White wydaje nowy materiał, praktycznie tyle samo razy występuje na Open'erze. Tak też będzie i w tym roku, Amerykanin zagra 4 lipca w Babich Dołach.

Jack White to przede wszystkim fantastyczny człowiek. Ten dwumetrowy, postawny facet o kruczoczarnych włosach i niezdrowo bladej cerze w rozmowie jest spokojny, sympatyczny i gadatliwy. No i ma nasze korzenie, bo babcia była Polką. Może dlatego tak chętnie przyjeżdża do Gdyni. Muzycznie natomiast to wizjoner. Nie ma chyba drugiego tak wybitnego rockmana nowego milenium. To kompozytor, wokalista, producent, słowem – człowiek orkiestra. Muzyk, który w całej swojej karierze nie wyprodukował ani jednego słabego utworu.

Współzałożyciel takich zespołów, jak The White Stripes, Dead Weather czy Raconteurs tym razem postawił na występy solowe. Dokładnie 10 czerwca światło dzienne ujrzy płyta „Lazaretto”, druga po „Blunderbuss” sprzed dwóch lat, którą White sygnuje wyłącznie swoim nazwiskiem.

Jack White jest uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych muzyków rockowych młodego pokolenia. Najlepszym przykładem jego wielkości może być film, w którym wystąpił razem z dwoma innymi wybitnymi gitarzystami – The Edge z U2 i Jimmym Page'em z Led Zeppelin – wymieniał się poglądami, umiejętnościami czy podejściem do tworzenia w ogóle, by razem z nimi na koniec filmu zagrać jam session. Sama te ekranizacja pokazuje, że White na dobre wpisał się do panteonu gwiazd rock and rolla. Należy sobie zadać tylko jedno pytanie – czy ten człowiek jest w stanie nagrać kiedyś coś złego?

Patryk Gochniewski