- Zamiast prześcigać się w konwencjach, uznaliśmy że odświeżymy utwory Koli – mówi tuż przed rozpoczęciem trasy Jazzombi!e Hubert „Spięty” Dobaczewski, lider zespołu Lao Che.
- Jak wpadliście z Pink Freud na pomysł Jazzombi!e Tour?
Hubert „Spięty” Dobaczewski: Graliśmy na tych samych edycjach Męskiego Grania. I tak jakoś przypadliśmy sobie do gustu. Zarówno muzycznie, jak i prywatnie. Poszło trochę komplementów i ktoś rzucił, że może zrobimy wspólną trasę. No i ruszyło.
- Ale nie chcieliście zrobić klasycznej wspólnej trasy.
Hubert „Spięty” Dobaczewski: To prawda. Uznaliśmy, że warto by było zrobić coś innego. Co będzie nie tylko ciekawe dla publiczności, ale także i dla nas. W związku z tym podzieliliśmy koncert na trzy części – 50 minut Lao Che, 50 minut Pink Freud i 50 minut Jazzombi!e.
- Powiedz trochę o tym tworze. Bo Jazzombi!e, jak nazwaliście wasz wspólny występ, będzie się składał z repertuaru Koli, czyli nieistniejącego już protoplasty Lao Che.
Hubert „Spięty” Dobaczewski: Dokładnie tak. Wiesz, zamiast prześcigać się w konwencjach, uznaliśmy że odświeżymy utwory Koli. Każdy zespół ma swoje inspiracje, wizje, więc gdybyśmy mieli się wzajemnie coverować, to mogło by to nie wyjść po prostu. A Koli spięło nasze zespoły wspólną stylistyczną klamrą i bardzo dobrze nam się to grało.
- W promocyjnym klipie na YouTube słychać, że odświeżyliście „Kukurydzę”. Co jeszcze?
Hubert „Spięty” Dobaczewski: Oj, co tam jest... „Chwała Rzplitej”, „Tingel Tangel”, „Poszłem do sklepu”, „Pocztówka z Państwa Środka” i dalej zapomniałem (śmiech). Chyba stres mnie dopadł. Ale na pewno piosenek jest siedem.
- Same perełki z „Szemranego” zatem! A Jazzombi!e to jednorazowa trasa czy myślicie, żeby zrobić z tym coś więcej?
Hubert „Spięty” Dobaczewski: To się okaże po tej trasie. A może i już po dzisiejszym koncercie. Póki mamy te siedem utworów i zobaczymy jak to wypali. Wiesz, my jesteśmy tym wszystkim bardzo nakręceni, to było nowe doświadczenie. Poza tym dla nas, Lao Che, współpraca z tak wyśmienitymi muzykami, jacy są w Pink Freud, była też możliwością nauczenia się czegoś więcej, trochę innego spojrzenia. Może to być zwrot Lao Che. Świetna sprawa. Dlatego tym bardziej mamy przed dzisiejszym wieczorem spięte dupki, żeby to nad czym pracowaliśmy wyszło dobrze.
- Mieliście tylko trzy wspólne próby. Trochę mało.
Hubert „Spięty” Dobaczewski: Mało, ale wystarczyło. Była taka chemia między zespołami, że nie było potrzeby tak naprawdę większej liczby prób.
- Czego może się spodziewać publiczność po Jazzombi!e?
Hubert „Spięty” Dobaczewski: Kulminacji. Dwa zespoły na scenie, kawałki Koli, którym nadaliśmy wielką moc. No to będzie szaleństwo. Mamy przynajmniej taką nadzieję (śmiech). W każdym bądź razie tak ułożyliśmy nasze występy, żeby powoli nabierały tempa i Jazzombi!e mogło na koniec przyłożyć z całej swojej siły.
Rozmawiał Patryk Gochniewski
- 01/04/2014 18:31 - Recenzja: The Shipyard – Water On Mars
- 29/03/2014 18:59 - Jest woda na Marsie! Fenomenalni The Shipyard w B90
- 27/03/2014 19:04 - The Shipyard w B90
- 25/03/2014 17:02 - Kult bez prądu w PFB
- 20/03/2014 20:45 - Muzyka dla każdego w B90
- 07/03/2014 14:21 - Jazzombi!e Tour w gdyńskim Uchu
- 05/03/2014 16:12 - Rock and Roll nigdy nie umrze
- 05/03/2014 11:57 - Open'er: Taneczne rytmy od Metronomy
- 28/02/2014 13:07 - Open'er: Eklektyczna różnica pokoleń
- 17/02/2014 19:05 - Stefański: Jest 3,4 promotorów, którzy mogą zorganizować koncert takiego artysty