Bardzo chciałbym, żeby dość już wysłużone przez lata hasło „Sopot miastem artystów” miało nie tylko swoje głębokie uzasadnienie, ale wytyczało cel miejskiej strategii rozwoju. Niestety, mam wrażenie, że to hasło wciąż służy bardziej jako parawan, niż jako prawdziwa filozofia. Owszem, na szczęście artyści wciąż jeszcze tu mieszkają – niektórzy na stałe, inni od czasu do czasu, ale są tu chyba bardziej kwiatkiem do miejskiego kożucha, niż pełnoprawnymi współgospodarzami miasta. Doskonały malarz i wykładowca akademicki, twórca słynnego obrazu z pomorskim kluczem „Ostatnia wieczerza”, prof. Maciej Świeszewski jest np. w sporze sądowym z miastem w sprawie swojej pracowni, bowiem uważa się za osobiście skrzywdzonego przez prezydenta. Naprawdę nie da się tego typu sporów rozstrzygnąć polubownie? Sopockie środowisko poetyckie i literackie de facto przestało istnieć, mimo wielu spotkań i imprez tego typu w naszym mieście. Może coś mi umknęło, ale lokalni pisarze i poeci na tych wydarzeniach są po prostu nieobecni, bo bohaterami są z reguły goście spoza Trójmiasta. Trochę szkoda niewykorzystanych szans na promocję własnego środowiska. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego uparcie pomija się np. takie nazwiska jak doskonali sopoccy poeci Teresa Ferenc i Zbigniew Jankowski. Kiedy - stosunkowo niedawno - odchodzili kolejni sopoccy pisarze i poeci - Jadwiga Lesiecka, Maria Odyniec, Jacek Kotlica, Stanisław Dejczer, Mirosław Stecewicz czy Sławomir Sierecki, nikt z samorządowych władz chyba nawet tego nie zauważył. O niezwykle zasłużonej w systematycznym utrwalaniu sopockiego dziedzictwa kulturowego Hannie Domańskiej zapomniano niemal zupełnie (odeszła w roku 2010), a jej książki to przecież niezwykła kopalnia wiedzy o kurorcie. Kto dziś pamięta gigantyczny dorobek literacki świetnego sopockiego pisarza Mieczysława Zydlera (ciągle przymierzam się do osobnego eseju na jego temat), Jana Piepki czy bogatą spuściznę translatorską Marii Boduszyńskiej-Borowikowej? Kto wie, że wciąż tworzy w naszym mieście doskonały filozof, etyk i tłumacz (m.in. Guntera Grassa czy Kierkegaarda), prof. Karol Toeplitz? Całe szczęście, że wciąż wychodzi w Sopocie – głównie dzięki determinacji redaktora naczelnego i poety, Krzysztofa Kuczkowskiego – dwumiesięcznik „Topos” ze swoimi dodatkami (arkuszami poetyckimi i tomikami), chociaż miejska dotacja oczywiście nie wystarczyłaby na jego samodzielną egzystencję.
Proponowałem kiedyś stworzenie sopockiego Parku Artystów i nadanie odpowiednich nazw alejkom w Parku Północnym. Udało się tam zainstalować kamienie upamiętniające Zbigniewa Herberta i Edwarda Stachurę, udało się doprowadzić do alejek Agnieszki Osieckiej, Krzysztofa Komedy, Stanisława Horno-Popławskiego i Franciszka Mamuszki, ale na tym się skończyło. I kolejne, wciąż bezimienne alejki wciąż czekają na swoich artystycznych patronów, a w tym wypadku nie wiąże się to praktycznie z żadnymi kosztami i kłopotami administracyjnymi, bo nie ma tam przecież żadnych budynków. Czesław Miłosz, który był patronem pierwszego Festiwalu Poezji i całych obchodów 100-lecia Miasta, doczekał się co prawda, skromnego pamiątkowego kamienia, ale jako Honorowy Obywatel zasłużył z pewnością na znacznie więcej. O innych, żyjących artystach, którzy taki sam tytuł otrzymali w jubileuszowym roku 2001 – współtwórcy „Czerwonych Gitar” - Sewerynie Krajewskim czy doskonałym malarzu, grafiku i rysowniku, twórcy „Ptaka Dudi” czy „Ptaka Pokraka” – Andrzeju Dudzińskim miasto jakby nagle zupełnie zapomniało.
Dziś czasami przypadkowo dowiaduję się, jacy artyści w Sopocie mieszkają, lub przynajmniej czasami tu pomieszkują i żal, że nie potrafimy tego odpowiednio wykorzystać. Jeśli jeszcze coś tam komuś obiło się o uszy, że ma tu swoje sezonowe lokum np. Juliusz Machulski, Marek Kondrat czy Leszek Możdżer, to raczej nikt już nie wie, że mieszka tu również piosenkarka Katarzyna Groniec, aktorzy Rafał Mohr czy Borys Szyc,ÂÂ muzycy Krzysztof „Jary” Jaryczewski („Oddział zamknięty”) i Tomek Lipiński („Brygada Kryzys”, „Tilt”) czy reżyser Maciej Dejczer. Większość z nich namówiłem kiedyś do udziału w skromnej promocyjnej akcji „Kocham Sopot, bo…”, ale na pewno byliby oni doskonałymi ambasadorami kampanii „Sopot miastem artystów”. Może ktoś ją kiedyś w końcu zrealizuje?
Wojciech Fułek
- 16/05/2018 07:53 - Sopockie co nieco: „Duma i uprzedzenie”
- 05/05/2018 20:24 - Akapit wydawcy: Los człowieka bez władzy
- 30/04/2018 19:30 - 1 maja – dzień walki o prawa obywatelskie i pracownicze
- 29/04/2018 08:39 - Sopockie co nieco: „Pić to trzeba umić?!”
- 29/04/2018 08:37 - Akapit wydawcy: Pakt dla Stogów?
- 21/04/2018 10:47 - Akapit wydawcy: Fetor jałmużny
- 21/04/2018 10:44 - Gdańskie podwórko: Jaka praca taka płaca?
- 16/04/2018 06:53 - Sopockie co nieco: Ile powinien zarabiać prezydent?
- 11/04/2018 06:42 - Latarką w półmrok: Nagrody gdańskie
- 09/04/2018 21:55 - Sopockie co nieco: Kamienicznicy kontra mieszkańcy