W ostatnich dniach interpelacja jednej z radnych wyciągnęła z niebytu sprawę zazielenienia leżącego w dolnej części miasta Placu Przyjaciół Sopotu. Otóż radna domaga się realizacji milionowej inwestycji, dzięki której na Placu Przyjaciół w Sopocie pojawią się kamienne donice i koryta z drzewami i krzakami, a na betonie zostaną ustawione drewniane platformy gdzie mieszkańcy będą mogli posiedzieć.
Jednak skoro drzewa i krzaki nie mogą rosnąć normalnie w ziemi, a mieszkańcy siedzieć na ławkach ustawionych na trawie tylko na leżakach na drewnianych platformach to może lepiej ten milion przeznaczyć dla niepełnosprawnych sopocian albo na inne, nie cierpiące zwłoki sprawy?
Wyjaśnijmy, że Plac Przyjaciół Sopotu jest w tej chwili jednym z najbardziej nielubianych miejsc w mieście. Znany jest pod nazwami Plac Tiananmen czy płyta lotniska. W upalne dni jest tam gorąco i nieprzyjemnie. Zawsze przygnębia betonowy bezmiar zakończony szpalerem niewysokich platanów podświetlonych wieczorami psychodelicznym światłem. Ale czy donice i betonowe koryta coś zmienią na lepsze?
Czy nie lepiej byłoby po prostu posadzić drzewa (bez donic). Wyjąć kilka betonowych płyt i sięgnąć do gruntu w których mogą rosnąć krzaki? Zamiast drewnianych platform na betonie postawić wygodne ławki na trawie? A na ścianach sztampowych budynków Centrum Haffnera puścić bluszcz?
Patrząc historycznie, dolna część ulicy Bohaterów Monte Cassino nie pełniła funkcji centralnego miejskiego placu, aż do chwili kiedy Sowieci w 1945 roku podczas działań wojennych zniszczyli stojące w tym miejscu budynki. Powstała w ten sposób otwarta, monumentalna przestrzeń wydawała się niespójna z resztą miasta, ale mieszkańcy przyzwyczaili się do klombów, płaczącej wierzby i kilku innych drzew rosnących na placu.
Było tak do czasu gdy plac został prawie w całości "zrewitalizowany". Zniknęły miłe zakątki, jak na przykład ulubione przez wielu piwoszy miejsce pod płaczącą wierzbą czy zagajnik drzew iglastych. Prawie cały plac został zabetonowany i zdehumanizowany.
Jak w socrealistycznym planie o zastosowaniu architektury do ujarzmienia mas powstał plac na którym jednostka ma przestać czuć się indywidualnym człowiekiem i stać się częścią kolektywu. Ale czy sopocianie i sopocianki będą nadal chcieli brać udział w tym przedsięwzięciu, w którym wyrzucą milion na kamienne donice i drewniane platformy? Wkrótce się przekonamy. Może choć raz się zbuntują.
Małgorzata Tarasiewicz
- 07/09/2019 16:50 - Antoni Szymański: Wspieram ojcostwo
- 06/09/2019 13:03 - Czy w Sopocie powinny powstać Rady Dzielnic?
- 30/08/2019 15:25 - Czyja jest woda w Sopocie?
- 29/08/2019 17:30 - Akapit wydawcy: Wojny domowe
- 25/08/2019 08:47 - Roswita Stern: Poraniona ta nasza Polska!
- 22/08/2019 10:46 - Akapit wydawcy: Kartel w Senacie - Borusewicz pod baldachimem SLD
- 22/08/2019 10:33 - Sierpień 1988 r. Wołanie o demokratyczną Polskę w grze o podział wpływów
- 09/08/2019 13:52 - Prawda czy tabu?
- 08/08/2019 17:49 - Akapit wydawca: Pasażerowie Tuska
- 07/08/2019 17:52 - Antoni Szymański: Zbrodnia Pomorska 1939