Losami - i lotami - Marka Kuchcińskiego zajmują się opozycja i media, które wolą opozycję bardziej niż rząd.
Różnorodność mediów dobrze ubezpiecza demokrację.
Uroda tego ustroju pozwala obywatelom czuć się bezpiecznie.
W Gdańsku, który jest POmorską enklawą demokracji w kraju - jak utrzymują Struk, Karnowski i ich polityczna spółka jawna -ÂÂ niezbyt demokratycznym, eksploatowanie jej szarości nie było przez lata modne.
A szkoda.
Pobił pod pomorskim niebem wszelkie rekordy marszałek senatu Bogdan Borusewicz. 716 razy w te i we wte budzi szacunek dla kondycji marszałka i budżetu senatu. Jako polityk troski konstytucyjnej marszałek, podobnie jak jego poprzednik socjalista Pastusiak, docierał też pod trap samolotu limuzyną BORu, choć od budynku do samolotu jest raptem 100 metrów, a spacer ulepsza dotlenienie głowy.
Nie płacił za rogatki na A1 południowoafrykańskiej spółce Intertoll premier Donald Tusk. Bo latał do domu i do pracy 165 razy za 6,5 mln złotych. Nie latał sam, garściami z samolotu wypadali posłowie POmorscy, jego pasażerowie z cenzusem politycznym. Dziś siedzą cicho, a też mogliby coś wpłacić na PCK czy fundację TVN "Nie jesteś sam".
Z pieniędzy klienta miasta korzystali gdańscy urzędnicy wyższej rangi, udając się do Madrytu na święto wody, które obchodzono miesiąc wcześniej. Mogli za to zjeść kolację w pałacu i obejrzeć mecz Realu z Barceloną.
Nieżyjący już prezydent korzystał z samochodu służbowego jak z własnego, którego nie posiadał, bo posiadała jego żona. Jeździł nim na zebrania partyjne i dowoził dziecko na zajęcia. Krytykę tych praktyk uznawał za niestosowna do rangi godności urzędu, który zajmował.
Liczne też zaliczał misje gospodarcze w tym do Chin i USA. W podróżach tych kształcił się z marszałkiem Strukiem, ale dokładnie nie wiadomo, bo sprawozdań radnym nie złożono.
Prezydenci Gdańska i Sopotu wykorzystywali też funkcje dla własnego dostatku mocą własnych zarządzeń lokując się na intratnych posadach w radach nadzorczych. Zarobili więcej niż wylatali pasażerowie samolotu marszałka. No i nic nie zwrócili...
Wiceprezydent Gdańska latał samolotem za pieniądze publiczne na wiec ZNP, choć nie jest związkowcem lewicowym tylko pracodawcą. Jeżdżenie nocą busem z belframi byłoby bowiem zbyt pracochłonne. Inni równie jak Kowalczuk ważni urzędnicy miejscy - Blacharska, Janczarek, Grzelak - wożeni są limuzynami do pracy i odwożeni do domów czego nikt już nie praktykuje w spółkach skarbu państwa.
Samochód służbowy służy też z prezydent Gdańska, gdy kupuje napoje pod wieczór lub bułki w piekarni w oliwskim centrum biznesu. Czy przy okazji podrzuca córkę do szkoły, to już wie ona sama, jej kierowca i ochrona...
Współczesne oburzenie polityków PO nijak się ma do ich reakcji na postępowanie własnych prominentów.
Lotnicze igrzyska marszałka Kuchcińskiego miały feler etyczny, a nie prawny. Brał on bowiem przykład z liderów PO, którym władza kojarzyła się z wygodą jej uprawiania, mniej zaś z etyką czy prawem.
Pasażerowie partii Tuska sztukę tę na Pomorzu opanowali biegle. Kłopotliwym dobytkiem politycznym b. marszałka maskują własny.
Marek Formela
- 25/08/2019 08:47 - Roswita Stern: Poraniona ta nasza Polska!
- 23/08/2019 15:06 - Czy Plac Przyjaciół Sopotu będzie jeszcze zielony?
- 22/08/2019 10:46 - Akapit wydawcy: Kartel w Senacie - Borusewicz pod baldachimem SLD
- 22/08/2019 10:33 - Sierpień 1988 r. Wołanie o demokratyczną Polskę w grze o podział wpływów
- 09/08/2019 13:52 - Prawda czy tabu?
- 07/08/2019 17:52 - Antoni Szymański: Zbrodnia Pomorska 1939
- 02/08/2019 14:51 - Kalendarzyk prezydenta Karnowskiego
- 01/08/2019 10:18 - Akapit wydawcy: Dezercja
- 30/07/2019 14:44 - Gloria victis, czyli sens heroicznej walki
- 26/07/2019 12:31 - I co? I nic.