Z Leszkiem Millerem, premierem w latach 2001-04, byłym ministrem pracy i ministrem spraw wewnętrznych i administracji, byłym przewodniczącym SLD rozmawia Artur S. Górski
- Konstytucja zakłada, budzące kontrowersje i przenikanie kompetencji, połączenie systemu kanclerskiego i systemu prezydenckiego, z dość słabą, jak na pochodzącego z wyborów powszechnych, pozycją prezydenta. Konieczna zdaje się korekta. W którą stronę zmierza państwo, w kierunku prezydenckim czy kanclerskim?
Leszek Miller: Przede wszystkim mamy dzisiaj do czynienia z system nowogrodzkim. Przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie jest zlokalizowane pozakonstytucyjne centrum sprawowania władzy i dyspozycji politycznych oraz rozdziału fruktów. Nie ma więc ani systemu prezydenckiego, ani kanclerskiego, ani też fuzji tych dwóch systemów rządów.
- Na czele rządu stoi premier Beata Szydło. Jednak ona nie uczestniczy w głównych grach politycznych. To ewenement w najnowszej historii…
Leszek Miller: Już tak bywało. Na przykład przed laty Marian Krzaklewski, który miał podobną, trzymając się proporcji, rolę jak Jarosław Kaczyński. Co prawda nie był on tak poważnym jak Kaczyński politykiem, ale w AWS sprawował rolę lidera. Podobnie Marcinkiewicz nie był premierem pełnowymiarowym. Nie pierwszy raz premier jest spychany z głównej sceny. Uparcie więc twierdzę i krzewię tezę, że szefem rządu powinien być szef zwycięskiej w wyborach partii, aby uniknąć sytuacji rozdwojenia.
- Ów rozdźwięk ma swoje konsekwencje, i to dość niebezpieczne, jeśli popatrzymy na zmaganie się ministra Macierewicza, z obozem prezydenckim i samym prezydentem Dudą, co na morale armii nie wpływa pozytywnie. Może warto aby lider PiS zadziałał na ministra kojąco?
Leszek Miller: Kojąco? Miałby rzucić oliwną gałązkę? Macierewicz co chwila zaznacza swoje terytorium. Na czele polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej stoi człowiek nierozważny, wręcz szaleniec. Jedynym człowiekiem, który może go utemperować jest Jarosław Kaczyński, który niestety nie jest premierem.
- Jednak z jakichś powodów tego nie robi. Z jakich?
Leszek Miller: Nie wiem z jakich powodów, ale wiem, że im wcześniej Kaczyński dojdzie do wniosku, że powinien przejąć ster rządu tym lepiej. Także lepiej też dla demokracji, gdyż jako szef rządu będzie ponosił parlamentarną i konstytucyjną odpowiedzialność za swoje poczynania i nie będzie politykiem wydającym dyspozycje poza systemem konstytucyjnym.
- Wielu rodakom ten styl odpowiada, Widzą sprawny aparat, spełniający ich oczekiwania. W sondażach Polacy dają temu wyraz, deklarując 40-procent poparcia dla PiS, czy inaczej, zjednoczonej prawicy...
Leszek Miller: SLD miał swego czasu równie dobre wyniki, a nawet lepsze. Ba, miał 41 procent w wyborach z 2001 roku, ale mniej, bo 216 mandatów, gdyż wcześniej Sejm głosami AWS, Unii Wolności oraz PSL zmienił ordynację wyborczą z metody d’Hondta na zmodyfikowanego Sainte-Laguë’a.
- To wysokie poparcie dla PiS jest li tylko wynikiem programu 500+ jak chcą to widzieć niektórzy komentatorzy i np. politycy PO, dzisiaj w opozycji?
Leszek Miller: Platforma zgrzeszyła arogancją i jest w opozycji. Rząd Ewy Kopacz był dla tej formacji katastrofalny. Oczywiście, że nie tylko 500+. Chociaż wymieniam na pierwszym miejscu ten program, a po nim i inne programy socjalne. Podniesienie płacy minimalnej i wprowadzenie stawki godzinowej, próby ucywilizowania rynku pracy. Sojusz podobne projekty zgłaszał w poprzedniej kadencji, ale nie mieliśmy, w przeciwieństwie do PiS, większości.
- Może i na kolejną kadencję wystarczy tego poparcia…
Leszek Miller: Duża część pieniędzy z programów socjalnych trafia do tych, którzy nie brali udziału w głosowaniach, a pod wpływem tych pieniędzy przeobrażają się w lojalnych wyborców obozu władzy. Dla tej grupy nie są ważne problemy wokół Trybunału Konstytucyjnego, Unii Europejskiej, ani ustawowe boje o Sąd Najwyższy, o Krajową Radę Sądownictwa. Interesuje zaś zaspokojenie poczucia sprawiedliwości. PiS też umiejętnie gra obawami. Straszy a to uchodźcami, a to Rosją. Trzeba przyznać, że jest to skuteczne. PiS pobudził też nacjonalizm. Mamy silny sojusz władzy i Kościoła. Zanikł podział na to co jest cesarskie, a to co jest boskie. Udał się PiS-owi podział już nie na Polskę socjalną, solidarną a liberalną, a na dawne elity, broniące zastanych układów i na resztę Polaków, czyli elity kontra lud.
- Ależ rzeczywistość dostarcza argumentów. Choćby wręcz mafijny układ w stolicy, ujawniony przy okazji rozpracowywania afery wokół warszawskich gruntów i kamienic.
Leszek Miller: I to jest potwierdzenie mojej tezy. To co zadziało się w Warszawie wokół złodziejskiej reprywatyzacji jest wiatrem w żagle PiS. Do tego media publiczne przeobraziły się w instrumenty propagandy rządu. Opozycji w nich praktycznie nie ma. Są propagandowe jej omówienia.
- Mamy wyhamowanie karuzel wyłudzeń VAT. Wicepremier Morawiecki chwali się sukcesami, chociaż budżetówka czeka ciągle na podwyżki…
Leszek Miller: Co do polityki fiskalnej i VAT według prezentowanych danych jest ona prowadzona konsekwentnie.
- Mateusz Morawiecki, były bankowiec, finansista, jawi się jako jasny punkt obozu zmiany…
Leszek Miller: Nie wiem jakie naprawdę poglądy ma wicepremier Morawiecki. Przecież był w zespole doradców Donalda Tuska. Być może są to takie poglądy, jakie przynoszą w danym momencie korzyści. Dane dotyczące wzrostu PKB i spadku bezrobocia powodują, że można być zadowolonym. Ale tempo wzrostu długu publicznego i spadek inwestycji jest drugą stroną medalu.
- Na pomorskim podwórku mamy Pawła Adamowicza, dzięki któremu Gdańsk pojawia się w mediach w kontekście a to komisji śledczej do sprawy Amber Gold, a to w enuncjacjach medialnych z sali rozpraw. A Hanna Gronkiewicz-Walz w stolicy udaje, że o niczym nie wiedziała, co robią jej pełnomocnicy…
Leszek Miller: Powinniśmy przyjąć zasadę dwóch kadencji prezydentów miast. Niechaj one będą nawet po pięć lat. Dwie kadencje może pełnić urząd prezydent RP. Dlaczego nie burmistrzowie i prezydenci? Takie ograniczenia muszą jednak działać w przód, nie wstecz.
- Patrząc w przyszłość. Jest miejsce dla lewicy, tej, nazwijmy ją, laickiej?
Leszek Miller: Miejsce jest. Jest też jej elektorat. Ale stało się to, co jest udziałem lewicy w Europie, czyli klęska lewicy we Francji, największa w swej historii przegrana, niemal klęska, SPD w Niemczech. W przyszłych wyborach tylko SLD ma szansę na miejsca w Sejmie. Sojusz musi ciężko pracować. Sam nie ma zamiaru nigdzie startować, ale jestem do dyspozycji, jeśli ktoś zechce skorzystać z mojej rady. Polska polityka jest płynna, jest wypadkową wędrującego elektoratu, który mniej jest wrażliwy na kwestie programowe, a na wrażenia. Do tego mamy dość mizerną frekwencję. Przypomnę, że w 1997 roku wybory wygrała AWS, a po czterech latach nie weszła do Sejmu. Nic nie jest dane raz na zawsze. Wahadło przesuwa się raz w jedną, raz w drugą stronę. Przestrzegam więc PiS, by nie liczyło na pewne kolejne kadencje.
- 19/10/2017 07:33 - Karnowski na włosku - tylko 100 podpisów...
- 18/10/2017 17:59 - Wystartowała VI edycja Gdynia E(x)plory Week
- 18/10/2017 08:21 - Prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku jego były wiceprezes i rzecznik Rafał Terlecki
- 17/10/2017 20:00 - Pat w gdańskiej komunikacji miejskiej. Kolejna runda rozmów w najbliższy czwartek
- 16/10/2017 15:38 - Ponad 1000 osób przybyło na I Pomorski Piknik Strzelecki
- 16/10/2017 11:48 - Zawiadomienie w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez prezydenta Gdańska w związku z wizytą w Madrycie
- 13/10/2017 15:48 - Babcia Alina – Jubilatka
- 13/10/2017 15:35 - Prawo jazdy Skorpiona
- 13/10/2017 15:26 - Piotr Czauderna: To jest służba publiczna, nie władza książęca
- 12/10/2017 09:37 - Madrycka czkawka prezydenta - konflikt interesów czy kolizja prawna?