Z Jarosławem Biereckim, radnym klubu PiS i przewodniczący komisji rewizyjnej Sejmiku Województwa Pomorskiego rozmawia Artur S. Górski
- Wybory samorządowe na jesieni 2018 r., za dwa lata parlamentarne. Tymczasem w Sejmiku opozycja odebrała lekcję demokracji od rządzącej PO. Nie ma was w zarządzie województwa, co jest naturalne i nie dziwi, ale od ponad roku nie jesteście obecni w prezydium Sejmiku…
Jarosław Bierecki: I to wbrew dobremu obyczajowi, który nakazuje, że tak w prezydium Sejmu, jak i Sejmiku, przedstawiciele opozycji powinni się znajdować. Cóż, w pomorskim Sejmiku ten obyczaj widać nie robi na rządzących większego wrażenia. Gdy trzeba było zrobić miejsce „swojej” radnej (byłej członkini zarządu Zych-Cisoń – dop. red.), dla opozycji miejsca już nie wystarczyło i nasz radny musiał spakować się zza prezydialnego biurka. Jest nas tylu, by stworzyć klub, ale to właściwie tyle, na co faktycznie możemy sobie realnie pozwolić chyląc się przed dyktatem większości. O reprezentatywności mowy nie ma…
– A propos reprezentatywności. Trudno oprzeć się wrażeniu, że rządzący w stolicy kalkulują, jak to się już nieraz zdarzało, które zmiany w ordynacji spowodują, że to właśnie ich formacje uzyskają najkorzystniejsze rezultaty...
Jarosław Bierecki: Reprezentatywność w Sejmiku? Przecież jego skład nie odzwierciedla wyborczych preferencji mieszkańców Pomorza, które ujawniły się w ostatnich wyborach parlamentarnych, które odbyły się rok po wyborach samorządowych. Mimo, że dla opozycji wobec Platformy jest tutaj ciężki teren. Przypomnę też, że były kontrowersje co do wyniku wyborów samorządowych i rozmaitych niedoszacowań, czy przeszacowań. Stąd i głosy mówiące o konieczności zabezpieczenia każdego oddanego głosu i zminimalizowania możliwości wypaczenia rezultatów.
- Na Pomorzu dla PiS do 2015 roku nie było dobrej pogody?
Jarosław Bierecki: Mówi się, że tutaj jest matecznik Platformy. Być może za rok osiągniemy znacznie lepszy wynik i nasza grupa się powiększy. W wyborach samorządowych, by być pewnym reelekcji, trzeba na wynik pracować przez całą kadencję. W skali kraju zmiany, choćby w sferze społecznej, idą ku lepszemu i to może zaprocentować na rzecz kandydatów kojarzonych z PiS i jego koalicjantami.
- Póki co opozycja w skali województwa ma mizerne rezultaty. Brakuje wam wsparcia ze strony ekspertów, może inspiracji? W skali spraw krajowych zdobyliście już niemal wszystko…
Jarosław Bierecki: Przede wszystkim w samorządzie liczy się praca tu i teraz. A co do klimatu dla naszej opcji na Pomorzu to on nam nie przyjął, bo i w regionalnych mediach nie byliśmy obecni w przeciwieństwie do ludzi sprawujących władzę. Przez lata nie było programu lokalnej telewizji, Panoramy, numeru prasy regionalnej, w których nie wystąpiłby któryś z marszałków, prezydentów i tak dalej. Stąd dostali taki bonus i utrzymali swoją pozycję.
- Przecież kontrolujecie radio i telewizję. Są inne media…
Jarosław Bierecki: Nie powiedziałbym, że kontrolujemy. To, że w radiu czasem pojawi się któryś z kolegów, czy czasem jakiś głos wybrzmi w Panoramie nie oznacza, że jest równy głos oddany opozycji w Sejmiku, czy w radach miast.
- Zarząd województwa ma się czym chwalić i się chwali, a to PKM, a to pozyskiwanie środków, a to komercjalizacja niemal wszystkiego, ze szpitalami włącznie…
Jarosław Bierecki: Kolej metropolitalna nie jest ukończona. Nadal budowane są przystanki np. w Gdyni. Skandaliczne było osunięcie się po deszczach nasypu PKM w Brętowie. Mamy pytania o przyczyny opóźnienia inwestycji, o jej koszta. Nadal skomunikowanie się z Trójmiastem kuleje. Przecież chodzi o lepszy dostęp nie tylko do centrów handlowych, a do rynku pracy. To jest dobry ruch. W sumie więc oceniam pozytywnie tę inwestycję. A szpitale? Służba zdrowia jest właśnie służbą. Oczywiście, za którą powinno otrzymywać się godne wynagrodzenie. Mam na myśli podział kosztów po stronie publicznej i zysków prywatnych czerpanych przez nielicznych beneficjentów. Tworząc spółki na bazie szpitali wyzbyliśmy się jako radni kontroli. Gdy szpital jest własnością samorządu województwa to możemy kontrolować. Do spółki radni wglądu nie mają. Mogą pytać, upominać się o raporty, otrzymywane poprzez pośredników. Rady nadzorcze powołuje zarząd województwa. Nie pełnią więc one realnej kontroli. Pozbyliśmy się majątku, realnej kontroli nad nim, a kłopotu się nie pozbyliśmy.
- Przecież spółka rządzi się swymi prawami. Może czas i na przekształcenie Opery Bałtyckiej w spółkę z o.o.?
Jarosław Bierecki: W operze jest konflikt, który, zakładam, nie wynika z czyjejś złej woli. Problem w tym, że tak mały obiekt, z niewielką ilością miejsc na widowni, będzie deficytowy. O rozbudowie opery nie ma mowy skoro tereny w jej bezpośrednim sąsiedztwie zostały wyprzedane. Mam wrażenie, że ta instytucja kultury jest pozostawiona sama sobie, bez koncepcji i bez nadzoru. Niechaj więc marszałek Struk zdecyduje, że będzie to spółka (śmiech) i wtedy powie, że to już nie jest jego sprawa.
- 25/10/2017 12:54 - Pierwsza w Polsce Poradnia Hipercholesterolemii Rodzinnej
- 24/10/2017 23:10 - Akademickie Targi Pracy zachwyciły frekwencją
- 24/10/2017 13:24 - Requiem dla artystów Opery Bałtyckiej
- 23/10/2017 12:09 - Święto młodych naukowców i innowatorów
- 20/10/2017 21:27 - Zmarł ksiądz infułat Stanisław Bogdanowicz
- 19/10/2017 20:09 - Dni Chryzantemy po raz 12-ty
- 19/10/2017 20:06 - W gdańskiej komunikacji brak porozumienia
- 19/10/2017 13:44 - Harcerska ścieżka do prywatnej działki
- 19/10/2017 07:33 - Karnowski na włosku - tylko 100 podpisów...
- 18/10/2017 17:59 - Wystartowała VI edycja Gdynia E(x)plory Week