Dwanaście lat temu, dokładnie 9 lipca 2001 roku, nad Gdańskiem nastąpiło oberwanie chmury. W wyniku deszczu wylały potoki, a niżej położone dzielnice miasta znalazły się pod wodą. Zaraz po tym rozpoczęło się usuwanie skutków powodzi, które trwało wiele miesięcy, prace związane z lepszym zabezpieczeniem przeciwpowodziowym miasta trwają do dzisiaj
Mieszkańcy Gdańska pamiętają rozmiar szkód, które szacowane były na ponad 200 milionów złotych w infrastrukturze miejskiej oraz wielomilionowe straty poniesione przez 300 rodzin najbardziej dotkniętych powodzią i około 5 tysięcy osób, które otrzymało "kartę powodzianina" uprawniającą do otrzymania pomocy socjalnej.
Po tych wydarzeniach władze naszego miasta zapowiedziały wielkie inwestycje dotyczące ochrony przeciwpowodziowej w Gdańsku. Rzeczywiście nakłady na ten cel są imponujące. Nakłady na inwestycje przeciwpowodziowe w Gdańsku w latach 2001-2010 wyniosły w sumie 150 milionów. W budżecie miasta na kolejne lata zabezpieczano kolejne miliony.
Zalana ulica Aldony we Wrzeszczu, 9 lipca 2001
W 2006 roku Miasto Gdańsk przystąpiło do przygotowania projektu mającego na celu modernizację systemu odprowadzającego wody opadowe oraz podniesienia bezpieczeństwa przeciwpowodziowego. Przewidywany okres realizacji projektu zakładał lata 2009-2013. Łączny koszt wszystkich inwestycji związanych z walką z wodami opadowymi to ponad 200 milionów.
W ostatnich dniach nad Gdańskiem padało. W niedzielę, kilkunastominutowa ulewa ujawniła słabe punkty w odprowadzeniu wód opadowych. Zalane niżej położone ulice, przejazdy i przejścia pod wiaduktami dawały powód do zastanowienia się nad sprawnością odprowadzania deszczówki z naszych ulic. Dwa dni później, we wtorek nie było już złudzeń. Szczęściem dla Gdańska okazały się opady przejściowe, duże ale nadchodzące po sobie z przerwami. Gdyby deszcz padał nieprzerwanie przez kilka godzin, jego skutki mogły być takie, jak przed dwunastoma laty.
Mieszkańcy są oburzeni faktem, że niedawno oddana do użytku ulica Słowackiego przypominała rwący potok, a Grunwaldzka, czyli główny ciąg komunikacyjny, przypominała w ilości wody królową naszych rzek – Wisłę.
25 czerwca 2013 roku, Wrzeszcz, ulica Biała. Woda pod wiaduktem sięgała powyżej kolan
Żyjemy w takim klimacie, że intensywne opady deszczu nie są czymś niezwykłym. Czy z każdą chmurą, każdym większym deszczem będziemy zastanawiali się jak dojechać do pracy, czy wrócić do domu, gdzie pozostawić samochód, który nie jest amfibią. Wszyscy musimy czekać w korkach, omijać zalane przejścia i ulice, czekać na opóźnioną komunikację. Wielu z nas musi zabezpieczać swe piwnice, mieszkania. Wszyscy jesteśmy tak samo zniesmaczeni, kiedy widzimy jak ze studzienek, które powinny przyjmować nadmiar wody wybijają gejzery.
Właśnie w takich momentach rodzi się pytanie o prawidłową politykę przeciwpowodziową i melioracyjną Gdańska. Zastanawiamy się dlaczego woda nie jest należycie odprowadzana z nowych ulic. Czy inwestycje, które były prowadzone z naszych środków, były właściwie realizowane?
Póki co miejmy nadzieję, że lato będzie pogodne i chmury będą nas omijać.
Krzysztof Andruszkiewicz
- 08/07/2013 07:59 - Okiem Borowczaka: Uczciwy człowiek z tabletu
- 03/07/2013 17:36 - Nad rzeką Elbląg: SLD w koalicji z PiS?!
- 03/07/2013 09:45 - Mój Wrzeszcz: Kpina z mieszkańców
- 01/07/2013 15:07 - Okiem Borowczaka: Sialala zabawa trwa!
- 27/06/2013 20:22 - Latarką w półmrok: PO stronie obłudy
- 24/06/2013 19:57 - Okiem Borowczaka: W poszukiwaniu dobrej zmiany
- 21/06/2013 17:10 - Mój Wrzeszcz: Festyny, imprezy, parady
- 18/06/2013 11:21 - Mój Wrzeszcz: Tęsknota za PRL-em
- 18/06/2013 11:17 - Okiem Borowczaka: Kłamstwo ma krótkie nogi
- 05/06/2013 23:27 - Mój Wrzeszcz: Obraz nędzy i rozpaczy