Gdański marsz rotmistrza Witolda Pileckiego "Trzeba dać świadectwo" godnie i spokojnie przeszedł ulicami Starego i Głównego Miasta Gdańska i Długim Pobrzeżem pod pomnik Tym, co za Polskość Gdańska.
Marsz, który wyruszył sprzed pomnika ks. prałata Henryka Jankowskiego poprzedziła uroczysta msza święta w bastionie "Solidarności", w bazylice św. Brygidy. Patriotyczną, przypominająca historię człowieka krystalicznego, oddanego Ojczyźnie i Chrystusowi, który z woli jego oprawców miał trafić "na śmietnik PRL" wygłosił ks. kanonik Ludwik Kowalski, proboszcz parafii św. Brygidy. List do uczestników marszu przysłała córka rotmistrza Zofia.
"Trzeba dać świadectwo" - takim hasłem na banerze otwierano marsz, w którym przeszło kilkaset osób, w tym harcerska grupa rekonstrukcyjna Czata z Zespołu Szkół nr 6 w Oruni, studenci, narodowcy, kibice piłkarskich klubów, młodzi ludzie, którzy w upalne południe postanowili przyłączyć się do marszu.
Szli pod hasłami "Gdańsk Pamięta", "Dzięki za wolność rotmistrzu", "Nadchodzi marsz Pileckiego", "Narodowe Siły Zbrojne - NSZ", a przy oddziale redakcji Gazety Wyborczej skandując - "Kłamstwa Michnika wrzuć do śmietnika!".
Przypomnijmy, że Witold Pilecki 8 maja 1947 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy UB. Wyrok śmierci wykonano 25 maja 1948 r. Ciała rotmistrza nie odnaleziono.
Witold Pilecki w latach 1918–21 brał udział m.in. w obronie Grodna i wyzwoleniu Wilna. W 1939 r. szwadron Witolda Pileckiego osłaniał szosę Piotrków Trybunalski – Tomaszów Mazowiecki i walczył z Niemcami do przekroczenia granicy z Węgrami po agresji ZSRS 17 września, niszcząc m.in. siedem niemieckich czołgów.
W okupowanej stolicy Pilecki współtworzył od listopada 1939 roku Tajną Armię Polską.
19 września 1940 r. dał się zatrzymać podczas łapanki na Żoliborzu i dostał się do KL Auschwitz jako więzień nr 4859. Poszedł do obozu ochotniczo, żeby tam zorganizować konspirację wojskową i zdobyć dane o zbrodniach Niemców. Po przekroczeniu bramy z napisem „Arbeit macht frei” za drutami przeżył szok. Obozowe przeżycia nie załamały Pileckiego. Grupy konspiracyjne, którą zawiązał wśród więźniów to Tajna Organizacja Wojskowa i Związek Organizacji Wojskowych. Pilecki wespół z towarzyszami – to m.in. były socjalistyczny poseł II RP i więzień Berezy Stanisław Dubois oraz Jan Mosdorf, przywódca Obozu Radykalno-Narodowego, a także Ksawery Dunikowski i Bronisław Czech, opracowywał szczegółowy plan akcji militarnej i zajął się przekazywaniem meldunków do Komendy Głównej ZWZ-AK.
Jako jeden z pierwszych raportował o Holokauście, tzw. Raportami Pileckiego z września 1942 roku.
Wraz z dwoma więźniami nocą z 26 na 27 kwietnia 1943 r. uciekł z obozu koncentracyjnego. Licząc, że uzyska zgodę KG AK na akcję odbicia oświęcimskich więźniów. Zabrakło jednak podstaw do optymistycznej oceny możliwości uwolnienia więzionych w obozie. Niemiecka załoga była w ocenie Komendy zbyt liczna.
W 1944 r. po utworzenia organizacji konspiracyjnej „NIE” – Niepodległość do tej działalności oddelegowano też Witolda Pileckiego.
Pilecki w walkach powstańczych walczył w Zgrupowaniu „Chrobry II”. Po kapitulacji Powstania wywieziony do oflagu w Rzeszy. Po wyzwoleniu nawiązał kontakt z II Korpusem Polskim.
Wysłany do Kraju w 1945 r. zaczął nawiązywać kontakty w organizacji „NIE”, która jednak faktycznie nie rozwinęła działalności, gdyż została ujawniona jej struktura w czasie moskiewskiego procesu 16 przywódców Polski Podziemnej.
Rozwiązanie „NIE” zmusiło Pileckiego do montowania siatki łączności z byłych żołnierzy TAP i konspiracji oświęcimskiej. Zdobywano tajne informacje na temat życia gospodarczego kraju, działania NKWD, narastania terroru, sytuacji oddziałów leśnych i przez kurierów oddawali go w II Korpusie.
W czerwcu 1946 r. Witold Pilecki otrzymał za pośrednictwem emisariuszki z Włoch rozkaz wyjazdu na Zachód. Jako, że nie było odpowiedniego kandydata na jego miejsce szef sztabu II Korpusu gen. Kazimierz Wiśniowski zatwierdził dalszą pracę Pileckiego w kraju.
6 maja 1947 r. UB aresztował w Warszawie 27-letniego Tadeusza Płużańskiego (po latach uznanego filozofa), 7 maja 1947 r. UB zatrzymał 47-letniego Makarego Sieradzkiego.
Rotmistrz Pilecki 8 maja 1947 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i oskarżony o nielegalne przekroczenie granicy, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, brak rejestracji w Rejonowej Komendzie Uzupełnień, nielegalne posiadanie broni palnej, prowadzenie działalności szpiegowskiej oraz przygotowywanie zamachu na grupę dygnitarzy MBP.
Zarzut o przygotowywanie zamachu Pilecki odrzucił. Podczas procesu przyznał się do pozostałych zarzutów.
Prokuratorem oskarżającym Pileckiego był mjr Czesław Łapiński, przewodniczącym składu sędziowskiego ppłk Jan Hryckowian (obaj byli dawnymi oficerami AK, absolwentami prawa, Hryckowian po UJ). „Sędziowie” byli figurantami. Nad „właściwym” przebiegiem śledztwa i procesu czuwał zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego do spraw szczególnych ppłk Henryk (Hersz) Podlaski.
15 marca 1948 rotmistrz został skazany na karę śmierci. Bolesław Bierut nie zgodził się na ułaskawienie.
O wstawiennictwo proszono też ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewkicza, byłego więźnia KL Auschwitz. On jednak nie zrobił nic a nawet przywłaszczył sobie legendę rotmistrza (o Cyrankiewiczu mówiono w PRL, że jakoby to on tworzył konspirację w oświęcimskim obozie).
W X Pawilonie więzienia mokotowskiego Pileckiego trzymano w całkowitej izolacji. Sporadycznie dopuszczano lekarza i księdza a tuż przed wykonaniem wyroku zgodzono się na wizytę żony.
Śledztwo przeciwko niemu nadzorował bezpośrednio płk Roman Romkowski.(Natan Menasze Grinszpan), wiceminister MSW.
Pilecki był torturowany. Przesłuchiwany był m.in. przez E. Chimczaka i S. Alaborskiego, którzy słynęli z okrucieństwa. Potwierdzają ten fakt zeznania więźniów i informacje księży, którzy w tym czasie też znajdowali się w więzieniu.
14 maja 1947 r, a więc zaledwie sześć dni po aresztowaniu, Pilecki napisał list do kierującego śledztwem płk Jacka Różańskiego (Józef Goldberg, oficer NKWD i UB, szef Departamentu X MBP i dyrektor pionu śledczego UBP) – „do Pana Pułkownika Różańskiego”, łudząc się i ufając, że człowiek w mundurze oficera polskiego ma honor. List został napisany… wierszem.
15 marca 1948 r. w południe ogłoszono wyrok. Rotmistrz został skazany na karę śmierci. Najwyższy Sąd Wojskowy w składzie płk Kazimierz Drohomirecki, ppłk Roman Kryże, mjr. Lew Hochberg i por. Jerzy Kwiatkowski wyrok na Pileckiego utrzymał w mocy. Marii Szelągowskiej i Tadeuszowi Płużańskiemu kary śmierci zamieniono na dożywocie. Z ramienia Naczelnej Prokuratury Wojskowej przed NSW występował i czuwał nad sprawą mjr. Rubin Szwajg.
25 maja 1948 r. o godz. 21.30 w piwnicy kat P. Śmietański zastrzelił Witolda Pileckiego Rotmistrz został zamordowany strzałem w tył głowy.
Miejsce pochówku rotmistrza pozostaje nieznane. Grobu nie odnaleziono. Ciało żołnierza prawdopodobnie spalono w kotłowni więzienia przy ul. Rakowieckiej 37.
Informacje na temat Pileckiego w PRL-u były cenzurowane.
W lipcu 2006 r. prezydent Lech Kaczyński w uznaniu zasług Witolda Pileckiego i jego oddania sprawom ojczyzny odznaczył go pośmiertnie Orderem Orła Białego. Historyk Michael Foot w książce »Six Faces of Courage« zaliczył go do jednego z sześciu najodważniejszych ludzi ruchu oporu podczas II wojny światowej. Dzisiaj patrioci noszą z dumą koszulki z podobizną Rotmistrza.
Niedzielny marsz Pileckiego, w odróżnieniu do sobotnich demonstracji, czyli kilkusetosobowego tzw. Marszu Równości i kontrmanifestacji złożonej z około dwustu osób kiedy to do akcji zmobilizowano dwie kompanie funkcjonariuszy prewencji policji w pełnym rynsztunku, przebiegał bardzo spokojnie. Marsz niedzielny zabezpieczał poprzedzający go jeden policyjny samochód.
Efektem sobotniej akcji policji było sparaliżowane na kilka godzin miasto, pięciu (sic!) zatrzymanych, w tym niespełna 19-letnia córka gdańskiej radnej PiS Anny Kołakowskiej, powalona na ziemię w pobliżu przystanku Brama Oliwska. Filigranową dziewczynę zatrzymało trzech rosłych funkcjonariuszy w pełnym rynsztunku.
Takie natężenie sił porządkowych i ich działania wobec garstki (około 50) manifestantów już po rozwiązaniu demonstracji w sobotę musi budzić wątpliwości. Wojewoda pomorski Dariusz Drelich będzie musiał to wytłumaczyć przed ministrem spraw wewnętrznych i administracji Mariuszem Błaszczakiem.
Artur S. Górski
- 23/05/2016 21:58 - Gala otwarcia Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2016”
- 23/05/2016 20:28 - "Planeta Energii" uczy i bawi na Stadionie Energa Gdańsk
- 23/05/2016 19:20 - Gdyński Związek Pracodawców „NORD” podsumował pierwsze miesiące działalności
- 23/05/2016 15:01 - XVI edycja Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2016”
- 22/05/2016 19:58 - Nomenklatura POmorska
- 22/05/2016 02:58 - Narodowcy próbowali zakłócić Trójmiejski Marsz Równości
- 19/05/2016 17:44 - Strefa płatnego parkowania w Oliwie coraz bardziej realna
- 19/05/2016 15:20 - „Planeta Energii” odwiedzi Gdańsk dzięki pomysłowej nauczycielce i jej klasie
- 19/05/2016 09:06 - Energa kolejny raz doceniona za społeczną odpowiedzialność biznesu
- 18/05/2016 21:11 - Gimnazjum nr 10 - "szkoła z duszą" - świętowało 70-lecie