To nie było wielkie piłkarskie widowisko, chociaż momenty były. Lechia w końcu wygrywa, w końcu nie traci bramek i w końcu też chyba przypomniała sobie co to znaczy kontrola. No i też Flavio w końcu zrzucił z siebie urok nieskuteczności. A Zagłębie? Jeśli taka drużyna jest obecnie jedną z najlepszych w kraju, to lepiej, żeby UEFA zbanowała nas ze swoich rozgrywek na dekadę.
* * *
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Mato Milos, Grzegorz Wojtkowiak, Michał Nalepa, Jakub Wawrzyniak, Simeon Sławczew, Mateusz Lewandowski (Paweł Stolarski 74'), Daniel Łukasik, Milos Krasić (Flavio Paixao 59'), Joao Oliveira (Rafał Wolski 53'), Marco Paixao
Zagłębie Lubin: Martin Polacek, Alan Czerwiński (Arkadiusz Woźniak 68'), Lubomir Guldan, Bartosz Kopacz, Jarosław Jach, Łukasz Janoszka, Matuszczyk, Bartłomiej Pawłowski (Filip Jagiełło 65'), Jarosław Kubicki, Patryk Tuszyński (Adam Buksa 80'), Jakub Świerczok
Bramki: F. Paixao (60')
* * *
Adam Owen w swoim debiucie siłą rzeczy musiał zmodyfikować skład. Przede wszystkim w obronie, gdzie wykartkowanego Augustyna zastąpił Nalepa. Ponadto na trzy mecze z czerwoną kartkę wypadł Balde, więc jedno żądło mniej do dyspozycji. Jednak Brytyjczyk postanowił postawić na system 3-4-3, z mocno zagęszczonym środkiem pola i bardzo ofensywnym tercetem z przodu. Na ławce znalazł się, o dziwo, jeden z najlepszych lechistów i świeżo upieczony reprezentant, Rafał Wolski. W osiemnastce nie znalazło się natomiast miejsce dla Lipskiego. Ale trudno się dziwić, chłopak jest daleki od formy z Ruchu.
No i trzeba przyznać, że wyglądało to całkiem nieźle. Piłkarze, wspomagani cały czas przez dyrygującego i krzyczącego Owena, wyglądali więcej niż przyzwoicie. Doskakiwali w pressingu, grali dokładnie, mądrze i odpowiedzialnie. Do ataku rzucali się tylko wtedy, kiedy widzieli, że przeciwnik jest źle ustawiony. Dzięki temu niewymuszone straty zostały ograniczone do minimum. Niestety, na groźne sytuacje to się za bardzo nie przełożyło. Jedyna tak to strzał Marco w 14. minucie, ale wybroniony przez Polacka. Poza tym próby były, jednak zawsze czegoś brakowało. Tak czy inaczej, na postawę biało-zielonych, zwłaszcza mając w pamięci poprzednie kolejki, narzekać za bardzo nie było można.
Zagłębie zaś bardzo długo wchodziło w ten mecz. Było zaskoczone tym, jak gospodarze poruszają się po boisku i na jak niewiele mu pozwalają. Tym samym goście nie doszli ani razu do groźnej sytuacji, bo nie można takimi nazwać anemicznych strzałów z okolic szesnastki. I tak mieliśmy lornetę na tablicy wyników, ale z niewielkim wskazaniem na Lechię. To jednak nie znaczyło nic, bo wiemy przecież, że i takie spotkania gdańszczanie w tym sezonie frajersko przegrywali.
Początek drugiej połowy spotkania to był piłkarski koszmar. Obie drużyny prezentowały się, jakby była to liga podwórkowa, a nie ekstraklasa. Chociaż czasami w sumie wielkiej różnicy między jednym a drugim nie widać, to jednak oczekiwać należy dużo więcej. Z czasem jednak do głosu znów zaczęła dochodzić Lechia, która bardzo dobrze kontrolowała to spotkanie.
No i nosa miał też Owen, który Krasicia i Oliveirę zamienił na Flavio z Wolskim. To poskutkowało fantastyczną akcją w 60. minucie. Sławczew do Wolskiego, ten do Marco, Portugalczyk ograł kółeczkiem obrońcę i wystawił piłkę bratu, który – po zaledwie kilkudziesięciu sekundach od wejścia – posłał ją do siatki obok bezradnego bramkarza gości.
No i to w sumie na tyle. Bo Zagłębie dalej było bezradne, a Lechia – nie chcąc ponownie głupio stracić punktów – nie szarżowała tempa. Zagrała dwie równe połowy, w ten sam sposób. Chociaż nie da się ukryć, że w końcówce było gorąco. Nie mający niczego do stracenia lubinianie rzucili się do ataku i tylko dzięki fenomenalnym interwencjom Kuciaka biało-zieloni dotrwali do końca z golem przewagi.
Stadion Energa w końcu został odczarowany w tym sezonie i gdańszczanie inkasują u siebie komplet punktów. I to z jedną z najlepszych drużyn tego sezonu. Czyżby w końcu jakiś impuls? Na pewno widać jedno – Adam Owen momentalnie reaguje na to, co się dzieje na boisku i nie ma mowy, żeby piłkarze przysnęli na więcej niż kilkanaście sekund.
Patryk Gochniewski
Inne artykuły związane z:
- 29/09/2017 21:05 - Tryptyk dramatyczny czas zacząć?
- 29/09/2017 21:03 - W Gdyni remis, który nikogo nie cieszy - wynik
- 27/09/2017 13:30 - Składy na mecz barażowy w Toruniu
- 27/09/2017 09:45 - Nowak już nie jest trenerem, ale zostaje w klubie - ogromne zmiany w Lechii
- 26/09/2017 21:26 - Zdunek Wybrzeże bez medalu DMPJ. Kontuzja Turowskiego