Koncepcja widoczności medialnej ma wiele plusów: doprowadziła do gwałtownego wzrostu świadomości politycznej obywateli i nieustannej weryfikacji polityków, którzy są pod ciągłym ostrzałem opinii publicznej. To dzięki mediom legitymizacja władzy nie odbywa się tylko podczas wyborów, ale permanentnie, co godzinę, co minutę. Podobno widownia uzyskała też nowe narzędzie wpływu na aktorów politycznych poprzez badania opinii publicznej – tego uczą na każdej uczelni.
Plusy mają przewyższać minusy. Wyrównanie warunków dialogu między rządzącymi i rządzonymi i możliwość szerokiej prezentacji i wymiany argumentów.
Ale są i minusy: regres debaty demokratycznej, zredukowanie życia publicznego do show, do gry. R. Cayrol mówi: w mediach politykę zdominowała Św. Trójca: telewizja + sondaż opinii + reklama, a życie polityczne stało się niekończącą się telenowelą.
Na potrzeby medialnej widoczności wysiłki ludzi władzy kierunkowane jest na komunikowanie. Fachowcy od wizerunki podpowiadają co robić, co mówić, jak się ustawić do kamery, mikrofonu, jak odpowiadać, czego nie mówić, jak się ubrać… Bo przecież człowiek w mediach to towar: dobrze opakowany, nieważne co mówi, ważne jak wygląda.
Tak powstaje wizerunek. Po co? Bo gdy ludzie pójdą do wyborów, nie zagłosują na żywego człowieka z krwi i kości. To przecież niemożliwe. Nie znają go i już nawet nie chcą go poznać. Wystarczy włączyć telewizor, tam go znajdą. Gdy zagłosują, to wybiorą jego wizerunek: skrzętnie przygotowany, upiększony. Znają go przecież, dobrze znają z mediów. To nic, że znają tylko jedną, dwie osoby z listy, że nie znają całej reszty – no znowu nie ma na kogo głosować – powiedzą. Nie znam ich – mówią, nie widziałem w telewizji…
Znają? Kogo znają? Co widzą? Człowieka z jego zaletami i wadami, wielkością i małością, czy jego odbicie w medialnym lustrze. Dzięki komu?
Widzą dzięki dziennikarzom, tym rycerzom bez skazy, wysoko i dzielnie noszącym sztandar niezależności, rzetelności… ich praca to ciężka służba. I władza, choć to władza uzurpacyjna – to, że występują w imieniu tzw, opinii publicznej jest przecież umowne.
W obliczu tragedii w Smoleńsku media zdały zapewne egzamin ze sprawności. Czy jednak zdały test z własnej wiarygodności? Kogo widzieliśmy przed tragedia, a kogo widzimy teraz? Komu potrzebny jest wizerunek?
Jan Kreft
- 15/04/2010 11:37 - Autostrada A1 płatna
- 15/04/2010 07:01 - Anna Walentynowicz: Ktoś więcej niż suwnicowa
- 15/04/2010 06:07 - Msza za Arama Rybickiego
- 14/04/2010 21:18 - Koncert "…i Pamięć" w Kościele św. Trójcy
- 14/04/2010 19:44 - Szczegółowa rekonstrukcja katastrofy z rosyjskiej TV
- 14/04/2010 14:46 - Januszajtis: Prezydent Kaczorowski miał 1 czerwca odsłaniać tablicę w Gdańsku
- 14/04/2010 11:52 - Wspomnienia mieszkańców Oliwy o Macieju Płażyńskim
- 14/04/2010 11:42 - Anna Mydlarska: Idei Solidarności poświęcił całe swoje życie
- 13/04/2010 21:06 - Zidentyfikowano ciało Macieja Płażyńskiego
- 13/04/2010 18:56 - Sopocka księga kondolencyjna