Wojciech Szczurek, obecny włodarz Gdyni będzie miał nie lada przeciwników. Kolejnym kandydatem do zdetronizowania wieloletniego prezydenta został były współpracownik z Samorządności Zygmunt Zmuda Trzebiatowski.
Kolejka do tronu zajmowanego jednowładnie przez Wojciecha Szczurka, a więc stołka prezydenta Gdyni, robi się coraz dłuższa. Obok Marcina Strzelczyka, kandydata Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w wyborach samorządowych zamierza wystartować też Bartłomiej Austen z Nowoczesnej, prawdopodobnie powalczy również Marcin Horała, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Kolejnym pretendentem do objęcia władzy w mieście z morza i marzeń został właśnie były członek gdyńskiej Samorządności Wojciecha Szczurka, Zygmunt Zmuda Trzebiatowski - wiceprzewodniczący rady miasta w Gdyni.
- Podjąłem decyzje o kandydowaniu w wyborach na prezydenta Gdyni, miasta, które kocham, które mnie obchodzi i dla którego pracuję od wielu lat - napisał na swoim facebookowym profilu niedawny współpracownik prezydenta Szczurka z Samorządności (z członkostwa w tej formacji zrezygnował zimą). - Dlaczego kandyduję? Bo to dobrze, gdy wybory nie są tylko procedurą, ale stawiają ludzi przed realnym wyborem. Moja osoba daje alternatywę w stosunku do tych, które już są zgłoszone i dopełnia tę pulę, dając większy wybór. Uważam, że miarą jakości demokracji jest liczba poważnych kandydatów. Odnoszę czasem wrażenie, że w Gdyni wiele osób nie chce kandydować, obawiając się porażki. Ja z kolei uważam, że porażką jest sytuacja, gdy duża część osób nie ma swojego kandydata w wyborach i nie głosuje, wybiera mniejsze zło, głosuje na zasadzie przekory, albo oddaje puste głosy z poczuciem braku dobrego wyboru.
Zmuda Trzebiatowski podkreślił, że nie godzi się na to, by kluczowe dla miasta decyzje rodziły się w bardzo wąskim gronie, w dusznych gabinetach i bez szerszej rozmowy.
- Żyjemy w mieście, gdzie ceni się wiatr, on daje świeżość. Mam poczucie, że wpuszczenie świeżego powietrza do owych gabinetów jest absolutnie koniecznie - podkreślił.
W rozmowie z portalem wybrzeze24.pl, przeprowadzonej jeszcze przed podjęciem decyzji o kandydowaniu mówił, że mimo licznych sygnałów, iż radni Samorządności nie zamierzają po raz kolejny starać się o wybór do rady Gdyni, nie oznacza, że polityczne zaplecze Wojciecha Szczurka się sypie.
- Samorządność zmienia i kierunek tych zmian mi nie odpowiada - wyjaśniał. - Brakuje twórczej dyskusji, autonomicznego myślenia radnych i gotowości twardej argumentacji – zbyt wiele jest zakładania z góry, że „prezydent wie lepiej, skoro tak proponuje, to na pewno jest dobrze”. Można mieć większość w radzie i wsparcie, które wyraża się w głosowaniu, ale pewnie ważne jest też wsparcie w twórczej debacie, w której uczestniczą radni dobrze przygotowani, dbający o to, by wypracowywać własny pogląd i kreować propozycje rozwiązań, a nie tylko czekać na gotowe. Taka większość w radzie to byłby skarb dla prezydenta. Wspieranie nie musi polegać na potakiwaniu, cenniejszym wsparciem jest dyskusja, pytania, wyrażanie wątpliwości – to pozwala na sprawdzenie, czy pomysł jest na pewno przemyślany i trafny.
A jaką ma wizję na miasto najświeższy kandydat na prezydenta? Jako radny wszak zapewne odbywa wiele dyskusji z mieszkańcami Gdyni.
- Każdy z nas widzi zawsze wycinek rzeczywistości, dlatego te rozmowy są ważne, ale i tak nikt z nas nie zobaczy całości. Ten wycinek, który ja obserwuję, dotyczy wielkiej potrzeby dzielnicowych, drobnych inwestycji, skupienia na setkach i tysiącach drobnych interwencji, zamiast spektakularnych projektów – powiedział. - Dotyczy prawdziwego dialogu, który w Gdyni za często mylony jest z monologiem, dialogu, do którego mieszkańcy będą wręcz zapraszani i namawiani. Mieszkańcy często mają swoje pomysły, ale po pierwsze: nie bardzo wiedzą co mieliby z nimi zrobić; po drugie: za mało opowiadamy im jak działa miasto, co jest możliwe i w jaki sposób, a co nie, jak działa budżet miasta – a ten brak wiedzy i dialogu rodzi frustracje, poczucie, że nie ma się w ogóle wpływu na to co się dzieje. Marnujemy energie społeczną, która jest bezcenna!
Według Zmudy Trzebiatowskiego wiele osób ma poczucie, że pewne rzeczy, zapowiedziane i obiecane, dzieją się dramatycznie wolno, a nawet nie dzieją, bo tak np. z perspektywy mieszkańców wygląda np. kwestia lodowiska.
- Powinniśmy mieć za sobą pierwszy sezon na lodzie, a nie ma nawet wbitej pierwszej łopaty. Nie mamy lodowiska, ale mamy plakietki i nagrody. Nie mamy jasnego rankingu inwestycji, ale mamy wkładki reklamowe w ogólnopolskich gazetach. To powoduje, że komunikaty coraz bardziej nie zgadzają się z tym, co mieszkańcy widzą. To rodzi dezorientacje, a często niezadowolenie - wyjaśnia. - Oczywiście, przez lata wydarzyło się wiele dobrego, jako osoba, która miała w tym swój udział, jestem gotów bronić wielu decyzji. Ale dobrze jest, gdy wprowadzane są z ludźmi, a nie tylko – dla nich.
raz/fot. FB/Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
- 27/06/2018 14:24 - Gdynia. Samorządność i PO popierają politykę Szczurka
- 27/06/2018 11:41 - Frontman PiS Marcin Horała kandydatem na prezydenta Gdyni
- 25/06/2018 18:25 - Gdynia górą! Ma najdroższy skatepark w kraju!
- 25/06/2018 18:17 - Wyprzedają Gdynię w najlepsze. Będzie protest
- 25/06/2018 18:08 - Gdynia: Kobieta broniła drzewa i miasta przed zabetonowaniem
- 14/06/2018 15:46 - Gdynia: Pytań przybywa, odpowiedzi nie - w sprawie sprzedaży PEWiK-u
- 14/06/2018 15:40 - Kosakowo staje okoniem wobec planów władz Gdyni
- 11/06/2018 18:27 - Gdynia: Bezpłatny „przycisk życia” tylko dla garstki
- 11/06/2018 18:23 - Gdynia doczekała się lotniska! I to darmowego!
- 05/06/2018 08:36 - Prokopiuk: Ściana milczenia w urzędzie