List otwarty w obronie praw księdza Michała Olszewskiego, prezesa Fund... » Dążenie do zemsty nigdy nie będzie sprawiedliwością. Nie będzie nią też żaden wyrok podyktowany zems... Pomorska lista PiS do Brukseli: Fotyga, Smoliński, Drelich, Rakowski..... » Portal wybrzeze24.pl dotarł do nieoficjalnej listy kandydatów Prawa i Sprawiedliwości w tegorocznych... Kataklizm blisko - 19 zł za godzinę parkowania » Czy godzina parkowania będzie kosztowała 19 zł? Według przepisów przyjętych przez posłów Zjednoczone... Genowefa Grabowska: Jaka suwerenność? » Kto wygrał w samorządach, dlaczego relokacja migrantów niczego nie rozwiąże, jakie CV powinien mieć ... Liberał na etacie w Brukseli - Lewandowski w interesie Ukrainy » Janusz Lewandowski, pierwszy przewodniczący Kongresu Liberalno-Demokratycznego, minister prywatyzacj... Brządkowski wygrał proces i wybory » Trudno było sobie wyobrazić inny finał - Karnowski i Pobłocki muszą zapłacić po 2500 zł na cel społe... Dzień Ziemi w Przedszkolu nr 31 » Ekologia i dbanie o środowisko były głównymi tematami Dnia Ziemi zorganizowanego w Przedszkolu nr 31... Nowi włodarze w Pruszczu Gdańskim i Kwidzynie, bez zmian Kartuzach i S... » W niedzielę odbyła się II tura wyborów samorządowych. W Pruszczu Gdańskim i Kwidzynie wybrano nowe w... Rozprawa w trybie wyborczym w Tczewie » Łukasz Brządkowski, kandydat na prezydenta Tczewa pozwał swojego konkurenta i wspierającego go posła... Kalkowski milczy o pracy w PORD, Gołuńskiego zaprosi prokurator - prze... » Przedwyborcze napięcie w Szemudzie i Kartuzach. Skazany za niewypłacenie 300 tys. zł wynagrodzeń nau...
Reklama
Kataklizm blisko - 19 zł za godzinę parkowania
piątek, 26 kwietnia 2024 16:46
Kataklizm blisko - 19 zł za godzinę parkowania
Czy godzina parkowania będzie kosztowała 19 zł? Według przepisów
#OrzechowaOsada PSŻ - Energa Wybrzeże LIVE: 45:45
piątek, 26 kwietnia 2024 21:12
#OrzechowaOsada PSŻ - Energa Wybrzeże LIVE: 45:45
W sobotę o godz. 16.30 w Poznaniu rozpocznie się mecz
Lechia krok od Ekstraklasy, wpadka Arki
piątek, 26 kwietnia 2024 17:34
Lechia krok od Ekstraklasy, wpadka Arki
I LIGA FORTUNA
Liga przyśpiesza. W ciągu tygodnia od 21 do
Lechia rozbita w Rzeszowie
niedziela, 28 kwietnia 2024 09:33
Lechia rozbita w Rzeszowie
Lechii w tym sezonie nie służą wyjazdy do Rzeszowa. Po jesiennej

Galeria Sztuki Gdańskiej

Michał Wójcik - „Na początku jest rysunek”
sobota, 13 kwietnia 2024 18:02
Michał Wójcik - „Na początku jest rysunek”
Tytuł ostatniej wystawy Michała Wójcika nie może zaskakiwać.

Sport w szkole

Rozdano medale w wioślarstwie halowym
sobota, 30 marca 2024 16:46
Rozdano medale w wioślarstwie halowym
22 marca w hali sportowej Szkoły Podstawowej 94 po raz kolejny

"Gdańska" w antrakcie

Ciemności kryją ziemię
środa, 17 kwietnia 2024 14:01
Ciemności kryją ziemię
Od pierwszych chwil ciemność, a właściwie półmrok towarzyszy
Powstaniec z Gdyni
piątek, 05 stycznia 2024 16:35
Powstaniec z Gdyni
„Powstaniec 1863”- to długo oczekiwany film o wielkim bohaterze

Muzeum Stutthof w Sztutowie

2076 dni obozu pod Gdańskiem
piątek, 16 września 2022 18:15
2076 dni obozu pod Gdańskiem
Obóz koncentracyjny Stutthof wyzwoliły wojska III Frontu

Foto "Kwiatki"

Zimowe oblicza Trójmiasta
sobota, 13 lutego 2021 11:08
Zimowe oblicza Trójmiasta
Zimowe oblicze Trójmiasta w obiektywie Roberta
Debata w Szemudzie: Dołkowski pyta, Kalkowski kluczy
środa, 17 kwietnia 2024 12:38
Debata w Szemudzie: Dołkowski pyta, Kalkowski kluczy
II tura wyborów samorządowych w gminie Szemud wchodzi w
Spotkali się, by oszacować możliwości założenia muzeum
poniedziałek, 10 kwietnia 2017 18:04
Spotkali się, by oszacować możliwości założenia muzeum
Fundacja „Mater Dei”, ta sama dzięki której w dużej mierze

Dlaczego nie głosuję na Tuska

środa, 04 października 2023 12:35
Już dni dzielą nas od kolejnych wyborów. Niektórzy twierdzą, że

Iluzja lustracji–IPN w aktach SB

 

Publikujemy tekst wystąpienia Arkadiusz Rybickiego podczas sejmowej prezentacji projektu reformy IPN przygotowanego przez Platformę Obywatelską

 


Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Ustawa o powołaniu Instytutu Pamięci Narodowej z 18 grudnia 1998 roku miała rozwiązać problem co zrobić z archiwami byłych służb bezpieczeństwa PRL. Co zrobić z obrazem Polski i Polaków utrwalonym przez ludzi działających w złej wierze, obrazem widzianym przez ubeckie okulary. Tajniakom PRL nie chodziło o ustalenie stanu faktycznego, owej "prawdy", na która tak często powołują się młodzi historycy. Funkcjonariusze reżimu komunistycznego starali się wydobyć ze swoich ofiar ich najgorsze cechy. Z zastraszonych ludzi robili "współpracowników", zmuszali ich terrorem psychicznym i nieraz fizycznym do podpisywania różnych oświadczeń. Cześć z nich zostawała faktycznymi donosicielami inni wykręcali się, jak mogli. Każda historia jest inna. Dokumenty je opisujące w znacznej części zostały zniszczone, pozostało jednak wystarczająco dużo, aby się nimi profesjonalnie zająć.

Dokumenty te miały zostać oddzielone od archiwów służb specjalnych wolnej Polski i stać się materiałem historycznym do badań nad najnowszą historią Polski i systemem władzy totalitarnej. To oddzielenie miało również na celu wyeliminowanie pokusy posługiwania się "teczkami" przez polityków, w bieżącej walce z konkurentami.

Ważnym celem ustawy o IPN z 1998 roku miało być pokazanie postaw ludzi, którzy opierając się PRL, stali się ofiarami tego systemu, osobami dręczonymi i rozpracowanymi przez policję polityczną. W związku z tym, w pierwotnym tekście ustawy znalazła się kategoria osób "pokrzywdzonych" czyli więzionych, represjonowanych i inwigilowanych. IPN wydawał im zaświadczenia o statusie pokrzywdzonego, co uprawniało je do wglądu w zgromadzone na ich temat akta. Nie mogli otrzymać do nich dostępu byli funkcjonariusze UB i SB oraz ich współpracownicy a pion prokuratorski IPN miał obowiązek ścigać przestępstwa przez nich popełnione. Ważną pozycję otrzymywały w ustawie władze IPN. Konkurs na prezesa organizowało Kolegium IPN, z zamierzenia pluralistyczne politycznie. Dziewięciu jego członków powoływał Sejm spośród kandydatów zgłoszonych przez różne kluby polityczne. Dwóch wyłaniała Krajowa Rada Sądownictwa a zatwierdzał Sejm.

Tysiące opozycjonistów PRL zgłosiło się o wydanie im "teczek", które tworzyła na ich temat SB. Procedura ich wydawania była skomplikowana i trwała nieraz kilka lat. Zainteresowany otrzymywał kopie materiałów na swój temat, z zakreślonymi na czarno nazwiskami innych, niż ona sam osób. Była to tak zwana anonimizacja. Jawne były nazwiska funkcjonariuszy UB i SB oraz pseudonimy ich tajnych współpracowników.

W latach 2000-2005 IPN pod kierownictwem Leona Kieresa, trzymał się raczej z dala od polityki. Nadał za to 6.500 osobom status pokrzywdzonego, co wymagało znacznej pracy, bowiem za każdym razem trzeba było przejrzeć dokumenty dotyczące danego środowiska, osób współdziałających, na przestrzeni życia danej osoby, zapisy w ewidencji i tak dalej. Sytuacja IPN zmieniła się w styczniu 2005 roku, kiedy z IPN "wyciekły" listy funkcjonariuszy UB i SB, tajnych współpracowników oraz osób zarejestrowanych w centrali UB i SB jako kandydaci na współpracowników. Dziennikarz "Rzeczypospolitej" Bronisław Wildstein udostępnił tę listę innym dziennikarzom, na początku 2005 roku opublikowano ją w Internecie. Rozgorzała dyskusja, jaki charakter ma lista na której pomieszano oprawców oraz ich ofiary. "Kandydatem" do współpracy często zostawało się bez jakiegokolwiek kontaktu z SB. Oni po prostu oni typowali, że "X" by się im przydał i dopiero zaczynali do niego podchodzić, osaczać, prowadzić swoje gry - z efektem oczywiście różnym. Tak więc wśród "kandydatów na tajnych współpracowników" byli ludzie, którym należał się absolutnie status pokrzywdzonego oraz tacy, którz y zostali zwykłymi agentami. Mnóstwo ludzi, w tym wielu szanowanych i znanych obywateli poczuło się pomówionych. W niektórych społecznościach lokalnych piętnowano tzw. agentów na podstawie zbieżności nazwiska i imienia. Pojawił się termin dzikiej lustracji .

Do IPN na masową skalę zaczęły wpływać wnioski o stwierdzenie czy nazwisko danej osoby na liście to przypadkowa zbieżność. Instytut zasypany został żądaniami wydawania zaświadczeń, że współpracownikami nie byli. Powstało całkowite zamieszanie, co która lista oznacza i czym się różnią tajni współpracownicy UB i SB od osób przez nich inwigilowanych. IPN odpowiadał: Pana nazwisko tam figuruje ale to zbieżność imienia i nazwiska. Nie było możliwości prawnej odpowiedzieć, że ktoś nie był tajnym współpracownikiem. Była tylko możliwość uznania za pokrzywdzonego. Ta cała sprawa wywołała moc zamętu prawnego i wiele krzywd ludzi, którzy zostali pomówieni, zaplątani w sprawę, a wyjaśnienia nie mają do dziś.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że wydarzenia te rozgrywały się w czasie kampanii wyborczej 2005 roku a hasło oczyszczenia Polski z agentów, było jednym z najważniejszych, jakie głosiło Prawo i Sprawiedliwość. Według tego poglądu Polska nie była taka, jak być powinna, bo wciąż mieli na nią wpływ ludzie uwikłani we współpracę z SB. W wersji skrajnej i wcale nie rzadko głoszonej, istniał spisek byłych funkcjonariuszy SB, którzy nadal pociągali za najważniejsze sznurki w Polsce, posiadając wiedzę o tajnych współpracownikach i szantażując ich. W wersji bardziej umiarkowanej - SB już co prawda nie było ale ludzie, których ubecy złamali, pozostawili w sobie do dziś tyle podłości, ze nic dziwnego iż nieuczciwość pleniła się w polityce, biznesie, na uczelniach, wśród dziennikarzy i wszędzie. To było przyczyną zła. Lista Wildsteina wyniesiona z IPN idealnie trafiała w rozbudzone przez Prawo i Sprawiedliwość zapotrzebowanie społeczne na "agentów", którzy sprawiali, że polskie życie było trudniejsze, niż mogłoby być. Dopiero IV Rzeczypospolita miała uwolnić Polaków od tej choroby.

W połowie 2005 roku skończyła się kadencja Leona Kieresa, rozpoczęto wybory następnego prezesa IPN. Jednym z najpoważniejszych kandydatów był Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny . Innym, znanym pretendentem do stanowiska Prezesa był Janusz Kurtyka. 5 lipca 2005 roku "Rzeczypospolita" podała, że w krakowskim oddziale IPN znaleziono notatkę kaprala Milicji Pawła Kosiby, według której Przewoźnik został zarejestrowany przez SB, jako współpracownik. Warto może dodać, że nie był to dokument urzędowy z czasów SB, ale notatka sporządzona w 1990 r. kiedy Kosiba ubiegał się o przyjęcie do UOP. Przez 15 lat leżała sobie spokojnie w krakowskim oddziale IPN, została wyciągnięta właśnie teraz, na konkurs. Janusz Kurtyka, szef krakowskiego oddziału IPN, nie widział w jej ujawnieniu - w takim momencie i w takim trybie - wobec konkurenta do ważnego stanowiska, nic niestosownego. Przewoźnik stracił szanse w konkursie na prezesa IPN. Sąd lustracyjny oczyścił Andrzeja Przewoźnika ale było już za późno. W drugim konkursie wystartował Janusz Kurtyka i Kolegium IPN przewagą jednego głosu rekomendowało go na prezesa IPN. Wśród wahających się był członek kolegium, dawny opozycjonista prześladowany przez SB, wybitny historyk, jeden z najlepszych znawców komunistycznych służb specjalnych - Andrzej Grajewski, który w tym konkursie Kurtyki nie poparł. Sejm przyjął kandydaturę Janusza Kurtyki większością głosów. Platforma Obywatelska popełniła błąd, kierując się opinią Jana Marii Rokity, którego Kurtyka był kolegą, głosując za jego kandydaturą. W nieco późniejszym czasie Andrzeja Grajewskiego ogłoszono, jako rzekomego agenta WSI. Nic mnie nie przekona, że nie było to zemstą za tamto głosowanie. Pytanie tylko czyją?

Nowy prezes IPN myślał podobnie, jak liderzy Prawa i Sprawiedliwości, był zwolennikiem jak najszerszej lustracji, która miała "zdekomunizować" Polskę i uwolnić ją od agentów. Parlament zdominowany przez PIS znowelizował ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, usuwając z niej "status pokrzywdzonego". Instytut przejął funkcje lustracyjne skupiając swoją uwagę już nie na pokrzywdzonych lecz na "agentach". Agenci zaś stanowili jeden z filarów III Rzeczypospolitej, element "układu" o którym stale mówili przywódcy PIS, uzasadniając konieczność ustanowienia IV RP. Ta wspólnota przekonań kierownictwa IPN i PIS prowadziła do wspólnego języka, jakim PiS i IPN mówiły o tak zwanej "polityce historycznej". W dziwny sposób dziennikarze gazet podzielających teorie o agenturalnym układzie mieli łatwy dostęp do "teczek" SB, które te teorie potwierdzały.

W maju 2007 roku przygotowaną przez PiS ustawą lustracyjną zajął się Trybunał Konstytucyjny. IPN sporządził wówczas listę nazwisk około 500 osób pełniących ważne funkcje w życiu publicznym, które w świetle ustawy lustracyjnej, były współpracownikami komunistycznych służb. Władze IPN w ostatniej chwili jednak zawahały się i nie ogłoszono publicznie tej listy.

Trybunał zakwestionował taką lustrację "po uważaniu" PiS. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Arkadiusz Mularczyk, który bronił tego projektu ustawy przed Trybunałem, w ciągu jednego dnia - co było procedurą niespotykaną w dotychczasowej historii IPN - wszedł w posiadanie materiałów IPN mających świadczyć o tym, że dwóch sędziów orzekających w tej sprawie może być stronniczych, bo są zarejestrowani jako "kontakty operacyjne" SB. Sędziowie zostali wyłączeni ze sprawy.

Trybunał uznał, że lustracja dziennikarzy i naukowców jest niekonstytucyjna. Prezes IPN Janusz Kurtyka w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" w dniu 9 maja 2007 roku stwierdził, że w latach 70. i 80. ponad 40% współpracowników SB miało wyższe wykształcenie, co może być jednym z motywów sprzeciwu środowiska dziennikarskiego i naukowego wobec lustracji. Wcześniej słyszeliśmy od polityków Prawa i Sprawiedliwości o "wykształciuchach" i "łże-elitach". Te dwa głosy brzmiały niestety dość podobnie.

W połowie 2006 roku skończyła się kadencja Kolegium IPN, przez rok nie wybrano nowego. W tym czasie prezes pozostawał bez żadnej kontroli. Podjął kolejną decyzję sprzeczną z duchem ustawy o IPN. Wysłał grupę historyków do sztandarowego projektu PiS - likwidowania Wojskowych Służb Informacyjnych. Sławomir Cenckiewicz został nawet szefem tej Komisji. Było to złamanie jednej z najważniejszych zasad leżących u źródeł powołania IPN : oddzielenia historii najnowszej i związanych z nią dokumentów od służb specjalnych i polityki. Zasady, że historycy zajmujący się najnowszą historią, tą sprzed 1990 roku, dotyczącą często żyjących ludzi, nie wchodzą w relacje i uwikłania z pracownikami służb specjalnych.

W 2007 roku dokonano wreszcie wyboru Kolegium IPN. Spośród 11 jego członków - 10 wybrała koalicja rządząca PiS, Samoobrony i LPR. Zwracając uwagę na polityczną dyspozycyjność kandydatów nie przyłożono szczególnej wagi do ich profesjonalnego przygotowania. W składzie Kolegium znaleźli się między innymi inżynier, socjolog wsi, szef telewizji oraz historyk, badacz dziejów górnictwa solnego w Polsce. Nie było ani jednego prawnika. Kolegium takie nie zwracało uwagi na codzienne przecieki do prasy informacji sugerujących czyjąś agenturalność albo niejasną przeszłość, nie przejmowało się ignorowaniem w publikacjach IPN wyroków Sądu Lustracyjnego.

W IPN pracuje setki historyków, organizatorów wystaw i przedsięwzięć edukacyjnych. Lista publikacji i działań przywracających "białe plamy" w najnowszej historii Polski jest imponująca, żeby wymienić choćby Atlas podziemia niepodległościowego, wznowienie monografii Jana Józefa Lipskiego o KOR, monografia Grzegorza Waligóry o ROPCiO,

Przed i po 13 XII - dokumentacja o okolicznościach nacisków na Polskę w bloku sowieckim, biografia prezesa getta warszawskiego Adama Czerniakowa - Marcina Murynowicza, tom "Straty osobowe i ofiary represji pod dwiema okupacjami" czy tez wydawany co pół roku periodyk "Pamięc i sprawiedliwość".

Wartościowy jest też tom poświęcony ks. Jerzemu Popiełuszce, choć sposób prezentacji tematu jest znamienny dla części publikacji opracowywanych przez historyków IPN, w których uwagę kieruje się nie na ofiarę, a agentów wokół niej, w tym przypadku chodzi ks. Jankowskiego.
Trzeba rozdzielić wartościowy dorobek IPN od politycznej instrumentalizacji, której przedmiotem stała się w poprzednich latach ta bardzo potrzebna Polsce instytucja. " Twarzą" tej instytucji stało się kilkanaście osób, z prezesem na czele. Oni doprowadzili do chorego podziału na "historyków IPN" i pozostałych. Wspieranie przez kierownictwo IPN ideologicznych projektów PIS, spowodowało utratę zaufania do tej instytucji w społeczeństwie. Pojawiły się liczne głosy o konieczności ograniczenia IPN a nawet jego likwidacji.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Ponad 10 letni okres funkcjonowania Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (IPN) pod rządami ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu pozwala na ocenę zarówno tej instytucji jak i ustawy. Wnioski płynące z tej oceny, skłaniają do zmian legislacyjnych, które będą prowadziły do:

odpolitycznienia tej instytucji,

wzmocnienia współodpowiedzialności i wpływu na działalność IPN organu kolegialnego, który będzie wybierany według kryterium fachowości,

pełnego otwarcia zbiorów archiwalnych,

przyspieszenia procedury udostępniania zbiorów.

Powszechnie formułowany postulat odpolitycznienia IPN wymaga ograniczenia wpływu "czynnika politycznego" na wybór jego organów i działalność statutową. Przyjęte w projekcie nowelizacji ustawy rozwiązania zwiększają kompetencje organu kolegialnego w zakresie ustalania kierunku działań IPN, a także kontrolowania wykonania przez Prezesa IPN owych rekomendacji. Ich niewykonanie daje Radzie IPN, która zastąpić ma Kolegium IPN, możliwości nie przyjęcia sprawozdania z działalności Prezesa IPN, co bedzie równoznaczne ze złożeniem wniosku o odwołanie Prezesa IPN.

Planowane zmiany nie zmierzają do zwiększenia wpływów polityków na IPN, wręcz przeciwnie, politycy się samoograniczają, przekazując kompetencje środowiskom akademickim. Prezes Kurtyka nadużył swojej pozycji dla związania się z jedną partią, złamał kardynalną zasadę apolityczności IPN, a takiej sytuacji ustawodawca nie przewidział, gdy w 1998 r. uchwalano ustawę o IPN; obecna nowelizacja ma zabezpieczyć IPN przed powtórzeniem się takiego zagrożenia, wprowadzając bardziej kolegialny sposób zarządzania IPN, zmniejszając wpływ polityków, zwiększając wpływ środowisk akademickich.

Należy zauważyć, że obecnie obowiązujący tryb wyłaniania Kolegium IPN nie gwarantuje powoływania w jego skład osób posiadających merytoryczne przygotowanie do podejmowania decyzji koniecznych w pracach IPN i ciało to jest złożone zarówno z ludzi o wysokich kompetencjach, jak i z ludzi o kompetencjach nie uprawniających ich do zasiadania w jego składzie. Szczególnie dobitnie sytuacja ta wystąpiła w wyniku wyboru w 2007 r., gdyż polityczna jednostronność składu Kolegium IPN szła w parze z wyborem wyraźnej mniejszości osób kompetentnych do opiniowania problemów z zakresu historii czy archiwistyki. W składzie Kolegium IPN nie znalazł się również ani jeden prawnik, a przecież problematyka prawna jest jedną z podstawowych w działalności IPN.

Nowelizacja zakłada zwykłą większość przy powoływaniu i odwoływaniu Prezesa IPN. Nie ma dziś powodu, aby prezes IPN miał silniejsze umocowanie parlamentarne, niż na przykład premier rządu. Nowa ustawa wzmocnieni kolegialność, współodpowiedzialność oraz zwiększy wpływ czynnika fachowego na Prezesa IPN. Ten słuszny postulat realizowany jest w projekcie nowelizacji ustawy przez silniejsze powiązanie Prezesa IPN i jego działań z Radą IPN, jak również przez wprowadzenie nowego trybu wyboru Rady IPN.

Postulat odpolitycznienia IPN przekłada się na zbiór szczegółowych rozwiązań, które zmieniają tryb powoływania organu kolegialnego, czyli Rady IPN. Przyjęty w projekcie nowelizacji kierunek będzie prowadził do skonstruowania Rady IPN przez środowisko historyków z tytułami i dorobkiem naukowym. W efekcie wyboru w skład Rady IPN wejdą osoby merytorycznie bardzo dobrze przygotowane do wpływania na kierunek działań IPN. Co więcej, również tryb wyłaniania samej Rady IPN wzmocni merytokratyczny charakter postulowanej zmiany. Jej powołanie poprzedzi bowiem wybór Zgromadzenia Elektorów, którego skład będzie rękojmią merytorycznych uwarunkowań wyboru Rady IPN. Najbardziej renomowane polskie uczelnie oraz Instytut Historii PAN, Instytut Historii Nauki PAN, Instytut Studiów Politycznych PAN wybiorą po jednym przedstawicielu, wyróżniającym się wiedzą z zakresu historii Polski XX wieku.

Prezes Rady Ministrów określi tryb i termin zgłaszania kandydatów do Rady Instytutu Pamięci oraz tryb wyboru przez uprawnione podmioty przedstawicieli do zgromadzenia elektorów, a także warunki i zasady zwoływania i organizowania posiedzenia zgromadzenia elektorów. Uprawnione podmioty zgłaszając kandydatów na członków Rady IPN obowiązane będą podać dane o kandydatach, ujęte w formularzu, stanowiącym załącznik do rozporządzenia. Wykaz kandydatów podawany będzie do wiadomości publicznej. Kandydaci do Rady IPN wybierani będą w głosowaniu tajnym, zwykłą większością głosów.

Tak wybrane Zgromadzenie Elektorów przedstawi:

a) Sejmowi - dziesięciu kandydatów na członków Rady IPN, z których Sejm wybierze pięciu,

b) Senatowi - czterech kandydatów na członków Rady IPN, z których Senat wybierze dwóch.

Natomiast Krajowa Rada Sądownictwa przedstawi Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej czterech kandydatów, spośród których Prezydent wybierze dwóch członków Rady IPN.

Projekt nowelizacji wprowadza zasadniczą zmianę dotyczącą zasad udostępniania dokumentów. Będą one udostępnianie w znacznie szybszym tempie niż do tej pory i według bardziej przejrzystych reguł, co będzie efektem m.in. opublikowania inwentarzy archiwalnych. Zniknie więc uprzywilejowanie w dostępie do informacji tych, co są w środku IPN i możliwość wykorzystywania tej wiedzy do celów pozanaukowych na przykład poprzez "ujawnianie" w odpowiednich momentach dokumentów, które maja uderzać w konkretne osoby czy środowiska .

Zniesione zostaną także ograniczenia w udostępnianiu akt osobom, które IPN uznawał za osobowe źródła informacji komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Dotychczas ustawodawca próbował tak skonstruować rozwiązania prawne, by zagrodzić byłym funkcjonariuszom i ich współpracownikom drogę do poznania wytworzonych przez nich akt. Chodziło o ochronę pokrzywdzonych przed możliwymi nadużyciami czy ujawnieniem materiałów niepożądanych przez dawnych funkcjonariuszy i współpracowników komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Ta intencja stanęła jednak w kolizji z prawem do obrony oskarżonych o współpracę z organami bezpieczeństwa. Praktyka działania IPN pogłębiła jeszcze ten problem przez przyjęcie rozszerzających i arbitralnych kryteriów odmowy dostępu do dokumentów. Proponowane rozwiązanie udostępnia więc dokumenty wszystkim zainteresowanym i uwalnia IPN od obowiązku orzekania, który dokument można udostępnić i komu, a który nie. Przedkładany projekt stanowi w tym zakresie również wykonanie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.

Ważną zmianą w projekcie nowelizacji ustawy będzie uchylenie ust. 2 w art. 37, mówiącego o tym, iż osoba, która uzyskała wgląd w dotyczące jej dokumenty, które ujawniają jej pochodzenie rasowe lub etniczne, przekonania religijne oraz informacje o stanie zdrowia i życiu seksualnym i stanie majątkowym, może je zastrzec. Obowiązek odpowiedzialności za ujawnienie tzw. "danych wrażliwych" spoczywać będzie teraz nie na archiwiście IPN, tylko na osobie, która pozyskuje i wykorzystuje te dane. Długoletnia już praktyka doświadczonych historyków, mających dostęp do archiwów IPN, potwierdza, że "dane wrażliwe" występują w aktach UB i SB rzadko. Można powiedzieć, że bezpieka była w swoisty sposób pruderyjna. Szantażowano ludzi plotkami i informacjami natury obyczajowej ale nie tworzono na ten temat zbyt wielu dokumentów. Dane te nie były dotychczas używane w publikacjach, mimo iż historycy i dziennikarze mieli do nich dostęp. Osoba - chodzi o osobę publiczną działającą przed 1989 rokiem - bo tylko do jej akt mogą mieć dostęp dziennikarze i historycy, która poczuje się pokrzywdzona w wyniku ujawnienia takich informacji, będzie mogła dochodzić swoich praw na drodze postępowania cywilnego.
Akta lub ich kopie udostępniane będą bez tzw. anonimizacji czyli zaczerniania danych osobowych. W niektórych przypadkach anonimizacja dokumentów przynosiła dziwne i niezamierzone efekty. Prawie cała moja liczna rodzina a mam 4 siostry i 3 braci, zaangażowana była w opór przeciwko komunizmowi w Polsce. Większość mojego rodzeństwa stała się przedmiotem operacyjnego rozpracowywania, założono nam teczki, podsłuchy i rozpoczęto śledztwa. Teraz w tajnych raportach, sporządzonych przez SB, których kopie jako pokrzywdzony otrzymałem - znajdowało się moje nazwisko oraz adres zameldowania. Był to adres mojej Mamy. Pod nim następne nazwisko, zaczernione i również adres mojej mamy. Pod nim następne zaczernione i ten sam adres a pod nim następne i tak samo - czarny flamaster. Domyśliłem się, że chodzi o moje rodzeństwo ale inni stanęliby przed zagadką.

Teraz zainteresowanym udostępniane będą pełne dane identyfikujące tożsamość osób, które przekazywały na ich temat informacje organom bezpieczeństwa państwa do 1989 roku. Intencją tych zmian jest usprawnienie i przyspieszenie dostępu do akt IPN, odejście od anachronicznych procedur, przybliżenie IPN do instytucji archiwalno-naukowej, zbliżenie zasad postępowania z aktami do praktyki archiwów państwowych.

W tym miejscu pragnę poinformować Wysoka Izbę, że Platforma Obywatelska przedstawi wkrótce projekt zmiany ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach.

Przewidywać on będzie zniesienie karencji czasowej przy udostępnianiu materiałów archiwalnych stanowiących państwowy zasób archiwalny, wytworzonych przez instytucje państwowe Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Obecny stan prawny wprowadza 30-letnią karencję na dostęp do akt. Oznacza to np., że historyk zajmujący się okresem PRL mógł w 2009 r. otrzymać jedynie akta wytworzone w 1978 r., ale już nie w 1979 r. Niemożliwe jest zatem sięgnięcie do dokumentów Ministerstwa Obrony Narodowej z lat 1981-1983, a więc opisanie przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego, jak i samej jego realizacji. Podobnie blokada dostępu do dokumentów Ministerstwa Spraw Zagranicznych uniemożliwia analizę polityki zagranicznej PRL w latach osiemdziesiątych, w tym np. tak ważnych kwestii jak stosunki polsko-radzieckie w tym okresie. Jedyny wyjątek od 30-letniej karencji stanowią akta PZPR. W odniesieniu do nich karencja została uchylona poprzez rozporządzenie ministra kultury i dziedzictwa narodowego przyjęte w 2001 r.

Obecnie istnieje pełne uzasadnienie dla likwidacji karencji archiwalnej w odniesieniu do prawie wszystkich akt wytworzonych w PRL (cezurą może być utworzenie rządu Tadeusza Mazowieckiego 12 września 1989 r. bądź zmiana nazwy państwa z Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na Rzeczpospolitą Polską 29 grudnia 1989 r. ). Nie ma wielu argumentów dla uzasadnienia blokady dostępu do dokumentów wytworzonych przez struktury państwowe PRL. Wręcz przeciwnie, pełne otwarcie archiwów dla badaczy historii PRL będzie niezwykle ważnym krokiem dla przybliżania się do pełnej prawdy o tamtym, zamkniętym już okresie naszej historii.

Wprowadzenie w życie projektowanych zmian w ustawie o IPN - a także wspomnianej ustawie archiwalnej - przyniesie pozytywne skutki społeczne. Przyczyni się do lepszego poznania najnowszej historii Polski oraz realizacji jednego z podstawowych praw obywatelskich, jakim jest prawo obywatela do poznania informacji o sobie, zgromadzonych przez funkcjonariuszy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, i o osobach, które przyczyniły się do gromadzenia o nim tych informacji.

IPN nie może być ani PIS - owski, jak dzisiaj, nie może być również łupem PO ani SLD. Proponowane przez nas zmiany w ustawie o IPN, powinny uwolnić tę instytucję od pokusy angażowania się w bieżącą walkę polityczną. Najlepszym sposobem zapobieżenia "grą teczkami", będzie jak najszersze otwarcie archiwów SB.

Przyjęcie tych zmian odniesie pozytywny skutek z punktu widzenia realizacji zasady jawności życia publicznego, która powinna by1ć traktowana jako jedna z naczelnych zasad w demokratycznym państwie prawa oraz przyczyni się do pełniejszej realizacji praw obywatelskich.

Dlatego zwracam się do Wysokiej Izby o skierowanie projektu tej Ustawy do dalszych prac parlamentarnych.

*****
Tekst wystąpienia Arkadiusz Rybickiego podczas sejmowej prezentacji projektu reformy IPN przygotowanego przez Platformę Obywatelską



Related news items:
Newer news items:
Older news items:
 

Dodaj komentarz


Kod antysapmowy
Odśwież