Toczy się proces wywłaszczania obywateli z ich prawa do opieki zdrowotnej, do edukacji publicznej, do poczucia bezpieczeństwa, które obywatelska jakoby Platforma szerzy poprzez plan wręczania mandatów. Żadna z tego satysfakcja, że przestrzegaliśmy przed skutkami eksperymentów z ochroną zdrowia, skoro dzisiaj pacjent czuje się li tyko intruzem w spółce prawa handlowego do niedawna nazywanej przychodnią czy szpitalem, a jeśli dotknie go nagły wypadek (złamie rękę, nogę) to w szpitalnym oddziale ratunkowym spędzi 12 godzin w oczekiwaniu na zaopatrzenie medyczne.
Władze województwa zdominowane przez PO i co poniektórzy prezesi podmiotów leczniczych sp. z o.o. zdają się nie rozmieć materii rzeczy, eskalując chaos w opiece zdrowotnej. Temat ich przerósł. Bo też nie byli merytorycznie, zawodowo, po prostu profesjonalnie, przygotowani do wprowadzania zmian.
Urzędnik mająca za sobą doświadczenie doradzania cukrzykom, marszałek siedzący za biurkiem od 1988 roku, czy nadzorujący Centrum Onkologii organizator meczów piłkarskich Donaldowi Tuskowi zabrali się za dłubanie przy newralgicznej sferze - opiece zdrowotnej.
I wpadli w dołek, który wykopali nie rozumiejąc mechanizmów rządzących tzw. rynkiem usług medycznych, na którym pacjent stał się klientem, lekarz usługodawcą, jak szewc, zegarmistrz czy adwokat, medycyną zarządza bilans zysków i strat w pliku Exel.
W tym systemie pacjent przeszkadza, pałęta się po spółce, czegoś chce. Chce się zarejestrować do lekarza, którego darzy zaufaniem, oczekuje opieki i zaopatrzenia medycznego. Jednymi słowem psuje bilans a dobre samopoczucie - włodarzom.
Rozumie to środowisko medyczne wydając jednoznaczne, krytyczne oceny poczynaniom władz województwa pomorskiego. A jest to głos znakomitych lekarzy, profesjonalistów, w tym konsultantów krajowych i wojewódzkich, ordynatorów klinik UCK, rektora GUMed itd.
Coraz bliżej jest do kontrowersyjnego połączenia Wojewódzkiego Centrum Onkologii i Podmiotu Leczniczego Copernicus sp. z o.o., forsowanego przez zdominowany przez PO Zarząd Województwa Pomorskiego. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmą radni Sejmiku na sesji 27 lipca.
Na łamach lokalnej gazety radny Leszek Bona, dyrektor nieźle prosperującego na pomorskim tle szpitala w Chojnicach z właściwą sobie szczerością wytłumaczył: „Nie naszą – radnych – rolą jest wnikanie w sferę merytoryczną. Zostawmy to specjalistom”, a na na posiedzeniu komisji zdrowia rzekł: „Czas pokaże co będzie, ale wierzę, że polepszy się dostępność i jakość świadczeń”. Głos o tyle ważny, że pochodzi od znającego temat spółek radnego.
Radni PO zagłosują „nie wnikając w sferę merytoryczną”?
Przypomnijmy, że województwo pomorskie od lat bije niechlubne rekordy pod względem skali zachorowań na nowotwory.
Tymczasem na posiedzeniu Komisji Zdrowia pomorskiego Sejmiku odpowiedzialne za konsolidację szpitali na Pomorzu Hanna Zych-Cisoń oraz dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego Jolanta Sobierańska-Grenda argumentowały, że powodem konsolidacji placówek jest rachunek ekonomiczny, a Wojewódzkie Centrum Onkologii musi zarabiać.
To co przebija w intencji projektodawców uchwały o łączeniu placówek to wzgląd ekonomiczny i planowana krótkotrwała poprawa wyniku ekonomicznego.
Przestrzegamy przed komplikacjami wynikającymi z zakłócenia procesu leczenia, stworzenia konkurencji WCO działającego w ramach Copernicusa z UCK, które dotychczas współpracowało z Centrum i w perspektywie podzielenia kontraktu z NFZ.
A pomorskim włodarzom przypominamy najnowszy raport NIK, z którego wynika, że przekształcenie szpitali samorządowych w spółki niewiele zmieniło na rynku usług leczniczych. Nie pogorszyła się znacząco dostępność świadczeń, ale też wbrew nadziejom – nie skróciły się kolejki do lekarzy. Część szpitali skorzystała jedynie z chwilowego oddłużenia a później sytuacja finansowa niektórych wróciła do "normy", czyli do generowania strat. Cele, jakie założyła nowelizacja ustawy o działalności leczniczej z 2011 roku nie zostały osiągnięte, sytuacja finansowa przekształcanych w spółki szpitali poprawiała się tylko okresowo.
A wracając na gdańskie poletko. Co istotne dla pacjentów WCO to, fakt, że lekarze onkolodzy zatrudnieni w Centrum nie godzą się na połączenie centrum ze szpitalem Copernicus, gdyż są jednocześnie pracownikami szpitala Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. To będzie oznaczało, że czeka ich konflikt interesów w ramach nowopowołanej spółki. Muszą więc odejść z konkurencji. Po ich rezygnacji część pacjentów straci swoich lekarzy.
Zbudowanie dobrze działającej onkologii liczy się na lata. Czy zatem pacjenci będą przymusowo kierowani do szpitali "marszałkowskich". Po fuzji WCO będzie miało trudności z utrzymaniem się, m.in. nie posiada radioterapii a dotychczas chorzy bez problemu i prawie bez kolejki trafiali do UCK w ramach umowy konsorcyjnej. Zatem teraz "zasilą" marszałkowskiego Copernicusa.
Co nastąpi dalej? To atrakcyjnie wycenione świadczenie - a nie rzeczywiste potrzeby pacjentów - zdecydują o tym, na czym skoncentruje się szpital, zabiegający o kontrakt w NFZ.
Od łączenia spółek nie poprawi się opieka medyczna skoro uzależnienie finansowe spółek kapitałowych od przychodów z NFZ i konieczność zawarcia kontraktów po jednostronnie określonych i narzuconych przez Fundusz cenach, powoduje, że nie ma bodźca do podejmowania działań poprawiających sytuację ekonomiczną szpitali, polepszających jakość i zakres świadczonych przez nie usług oraz warunków pracy personelu.
To system powinien ulec zmianie. Naszych dzielnych samorządowców z PO nie stać jednak na to, by postawić się włąsnemu rządowi, gdy na samorządy przerzucane są koszta niewydolnego systemu. Wolą łączyć, konsolidować, komercjalizować. Robią to tak nieudolnie, że zadryblowali się z jednej strony tworząc spółki prawa handlowego, a z drugiej nie dostrzegając, że tworzą podmioty konkurencyjne. Co szczególnie groźne przy niedoborze lekarzy i średniego personelu medycznego.
W skali Kraju jest w puli 67,5 miliardów zł wpłacanych przez obywateli pod przymusem by państwo polskie mogło realizować swoje konstytucyjne zobowiązania wobec społeczeństwa. PO-PSL na Pomorzu o zdrowiu mówi językiem handlowym. W tym systemie "nadmiar" chorych przynosi straty.
Jako, ze rządzi opieką zdrowotną kasa to nic dziwnego, że połowa kontrolowanych przez NIK szpitali dysponowała specjalistycznym oprogramowaniem komputerowym, tzw. „optymalizatorem”, wskazującym możliwą do wykonania, dodatkową procedurę medyczną, która pozwalała zakwalifikować udzielane pacjentowi świadczenie do lepiej opłacanej grupy, niezależnie od rzeczywistej, medycznej potrzeby wykonania takiej procedury. Niosą one niepotrzebne ryzyko dla pacjenta i skutkuje szybszym wyczerpywaniem się limitu środków przyznanych przez NFZ a tym samym wydłużaniem kolejek osób oczekujących na udzielenie świadczeń.
Czy w poniedziałek po sesji Sejmiku członkowie zarządu i radni pójdą spokojnie spać urobieni po łokcie pracą nad uchwałą?
Różni nas podejście do tematu, czyli do ideologii przyjętej przez rządzącą PO, która bezradna wobec problemów ochrony zdrowia, chce prywatyzować również sferę publiczną, zdejmując z siebie wszelką odpowiedzialność.
A poziom lecznictwa? Tylko ludzie - dobrze wykształcony personel z powołaniem i świadom miejsca godnej pracy może dać jakąś nadzieję. Nasze ledwie 27 miejsce w Europie pod względem stanu i jakości lecznictwa to dno.
Liczba praktykujących lekarzy w relacji do liczby mieszkańców jest w Polsce najniższa w Unii Europejskiej. Według raportu OECD na 1000 mieszkańców przypada 2,2 lekarza. Więcej jest w Rumunii czy Słowenii. Także w Serbii, która nie jest członkiem UE. Gorzej jest tylko w Turcji i Macedonii. Sytuacja się pogarsza. Tym bardziej, że lekarze pracują niemal najdłużej na kontynencie, a 10 proc. absolwentów kierunków medycznych wyjeżdża za granicę.
Swego czasu na ławeczce wspominając pobyt w malowniczym Helu przebiegła posłanka PO Beata po mężu Cielebąk - Sawicka zwracała uwagę Tomkowi, „kochankowi z CBA”, że jest jeszcze możliwość skonsumowania majątku, czyli "deal" w ochronie zdrowia.
Plan "C", czyli pseudoreforma ochrony zdrowia, nie jest skomplikowany. To doprowadzenie do zapaści szpitali, którym ciążą pozostawione długi, skonsumowanie tzw. planów A i B i podanie "pomocnej dłoni" szpitalom. Komercjalizacja kończy się prywatyzacją. A jak się nie powiedzie usługa „know how” i Plan C? Władza poratuje. Bo przecież wybory, bo lud się zbuntuje.
Prawdopodobnie prywatyzacja szpitali skończy się ich ponownym uspołecznieniem. W tzw. międzyczasie kilkaset osób godziwie zarobi na całej operacji.
Do włodarzy spod szyldu partii „obywatelskiej” nie przemawia argumentacja, że leczenie ludzi to nie jest towar. Pacjent nie jest klientem, a opieka zdrowotna to nie sprzedaż usług.
Artur S. Górski
PS. Art. 68. Prawo do ochrony zdrowia (Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej)
1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.
- 01/09/2015 20:02 - Latarką w półmrok: Emigrant gościem Obamy
- 27/08/2015 16:57 - Budyń z sokiem malinowym: O adekwatnych arkanach pryncypialności
- 18/08/2015 08:42 - Niedokończona rewolucja sprzed 35 lat
- 18/08/2015 08:41 - Okiem Borowczaka: Sierpień
- 30/07/2015 17:47 - Latarką w półmrok: Ordery na stragany
- 23/07/2015 18:16 - Akapit wydawcy: Kolonia Gdańsk
- 16/07/2015 08:46 - Latarką w półmrok: Sojusz ranny ale żywy
- 14/07/2015 11:04 - Fakty i Pogłoski (11)
- 26/06/2015 20:33 - Okiem Borowczaka: „Klęska urodzaju” (część 2)
- 26/06/2015 20:29 - Fakty i Pogłoski (10)