Około pół tysiąca osób uczestniczyło w Śniadaniu Wielkanocnym w sobotnie przedpołudnie, 3 kwietnia, na Targu Węglowym w Gdańsku. Zaprosili: Paweł Adamowicz prezydent Miasta Gdańska i Piotr Dzik, radny Rady Miasta Gdańska – organizator spotkania. Współorganizatorami przedsięwzięcia byli gdańscy restauratorzy, cukiernicy i piekarze, którzy przekazali nieodpłatnie wiktuały, miasto zapewniło namioty.
Obsługę zapewnili harcerze ze szczepu „Bór” na Chełmie w Gdańsku. Panował wzorowy porządek. Pod wiatami czynne były kuchnie, na których smażono ryby i podgrzewano białą kiełbasę. W termosach stały gorące: bigos, żur i inne potrawy. Chleba, ciast i jajek było pod dostatkiem. Paweł Adamowicz powitał przybyłych i złożył serdeczne życzenia na Święta Wielkanocne. Długa kolejka wiła się na placu. Kto chciał spożywał pokarmy na miejscu przy ustawionych długich stołach z ławami. Większość osób jednak zabierała do słoików, pojemników z plastiki i toreb, co ofiarowywano – a było wszystkiego pod dostatkiem – by zanieść jedzenie i spożyć w gronie rodziny i bliskich.
- Sprawnie idzie, gorące jedzenie, paczka na wynos - powiedział Piotr Dzik, organizator i koordynator przedsięwziecia. – Wszystko świeżutkie, pyszne, niech pani spróbuje.
- Ja jestem już emeryt, synowie działają - mówił obecny na Targu Węglowym Andrzej Szydłowski. – Byli tu przez chwilę i pojechali pod kościoły dla parafian chleb i ciasta rozdają. Wszystko w jest porządku, to najważniejsze.
Wyjątkowo wielu ludzi
- Od początku, czyli od szesnastu lat uczestniczę w tych świątecznych akcjach charytatywnych - mówi Włodzimierz Soroczyński, właściciel restauracji Tawerna w Gdańsku. - Tradycyjnie gotuję dużo bigosu, taki sam, jaki podajemy naszym gościom w lokalu. To nasz podarunek dla tych, którzy nie mają, przykro, że tak wielu jest w potrzebie, trzeba się dzielić.
- Jesteśmy tu co roku na Święta Bożego Narodzenia i na Wielkanoc, pomagamy przy wydawaniu posiłków jako wolontariusze. – powiedział Piotr Kopera ze szczepu „Bór”. - Tacy są harcerze. Dobrze się czuję, miło jest komuś pomóc, wydaje mi się, że czynię to, co do mnie należy. Cieszę się, że ja nie muszę rano wstawać i iść po darmowe jedzenie. Są różne obrazki, które wywołują śmiech przez łzy. Bo zawsze pojawiają się tacy, które chcą dostać się poza kolejką, my ich odsyłamy, żeby czekali i za chwilę ci sami podchodzą z boku znowu. To wynika chyba z długości kolejki, bo w tym roku jest wyjątkowo wielu ludzi. Jak wszystkim wydamy całą żywność będzie jeszcze pewnie dokładka i paczki żeby nic nie zostało.
Jakoś sobie radzimy
- Mój mąż dowiedział się o tym śniadaniu z radia – mówi stojąca w kolejce z dwojgiem dzieci kobieta. – Mieszkamy na Olszynce. Jeździmy autobusami za darmo na legitymacje dla niepełnosprawnych dzieci. Mąż jest na rencie, został w domu, jak wrócimy zjemy razem w domu. Ja do pracy iść nie mogę, bo dzieci wymagają szczególnej opieki. Zasiłki dostajemy, grosze. Dzieci jeżdżą do szkoły przy ulicy Góreckiego w Nowym Porcie. Jest ciężko, jakoś sobie radzimy.
Młodzi lepsi niż starzy
- Zaproszenie dostałem, młody człowiek mi powiedział – mówi człowiek opierający się na wózeczku. – Starszym, schorowanym ludziom niektórzy pomagają, inni się śmieją, mówią „czego nie pójdziesz do pracy”. Młodzi lepsi są niż starzy. Nie pracuję, chyba już się napracowałem, nie widać? Mam emeryturę, nie starcza. Małżonka mi chorowała, zmarła, trochę kredytu wziąłem na leki. Mam raka w nodze, chodzę z trudem, nawet ogolić się nie mogę. Sam mieszkam koło Gdańska. Przyjechałem, z ludźmi można porozmawiać. Szybciej czas leci, lepiej jak samemu w domu siedzieć i się nudzić. Potrzebna mi pomoc, pomalować w chałupie trzeba. Na razie do żadnej pomocy społecznej się nie zwracałem, nigdzie nie pisałem.
Nędza na publiczny widok
Za każdym razem przy tego rodzaju akcji organizowanej w centrum miasta, rodzą się wątpliwości i pytania. Czy musi to być na oczach ulicznej gawiedzi, która przygląda się bez ograniczeń kto w kolejce stoi, co je i ile zabiera do domu? Ci ludzie są w potrzebie i się tego wstydzą, ale pokonują opory, żeby z pomocy skorzystać. I to ewidentna niekwestionowana korzyść. A co z nimi przez cały rok? Co jedzą? Jak sobie radzą, czy w krytycznej sytuacji jest ktoś z opieki społecznej, sąsiedztwa, kto pomoże? Każdy obecny tam człowiek to indywidualna historia.
Katarzyna Korczak
Fot. Maciej Kostun
- 08/04/2010 12:04 - Tramwajowy zawrót głowy
- 08/04/2010 11:31 - Żółw wraca do Gdyni
- 07/04/2010 21:01 - Sperz awansował we mgle
- 06/04/2010 15:41 - Powiało optymizmem
- 06/04/2010 13:07 - Najładniejsza elewacja 2009
- 03/04/2010 14:29 - Gdańskie Misterium
- 02/04/2010 15:48 - Żaby idą
- 01/04/2010 21:11 - 2 kwietnia 1891 roku ukazał się pierwszy numer Gazety Gdańskiej
- 01/04/2010 21:01 - Wystawa portretów Jana Pawła II w 5. rocznicę Jego śmierci
- 01/04/2010 18:05 - Kraszanki i śmigus dyngus