Nie bez problemów, ale na pewno zasłużenie Lechia wraca z tarczą z Lubina. Głównie dzięki rewelacyjnej pierwszej połowie. Wygrana z Zagłębiem pozwoliła powrócić na pierwsze miejsce Lotto Ekstraklasy, dała także trochę optymizmu, ale jednocześnie pokazała, że cały czas są elementy, nad którymi trzeba pracować.
* * *
Zagłębie Lubin: Martin Polacek, Jakub Tosik, Sebastian Madera (Adam Buksa 78'), Jarosław Jach, Dorde Cotra, Jarosław Kubicki, Łukasz Piątek, Krzysztof Janus, Adrian Rakowski (Martin Nespor 39'), Łukasz Janoszka, Michal Papadopulos (Filip Starzyński 70')
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić, Paweł Stolarski, Rafał Janicki, Joao Nunes, Jakub Wawrzyniak, Sławomir Peszko (Flavio Paixao 80'), Simeon Sławczew, Milos Krasić, Rafał Wolski (Steven Vitoria 65'), Grzegorz Kuświk (Lukas Haraslin 65'), Marco Paixao
Bramki: Nespor (49') - Janicki (5'), Kuświk (31')
* * *
Bardzo dziwnie patrzyło się na wyjściową jedenastkę Lechii. Zwłaszcza na linię obrony. Wiadomo było, że nie może grać Maloca, więc obecność Janickiego nie zaskakiwała, ale Stolarskiego w miejsce Wojtkowiaka już tak. Tym bardziej, że młody defensor nie zalicza najlepszego sezonu. Także decyzja mocno odważna. Ponadto z niespodzianek trzeba wymienić brak Flavio Paixao. Widać było, że Piotr Nowak nie chciał za bardzo fantazjować i postarał się wzmocnić środek pola kosztem zmasowanego ataku na bramkę Zagłębia.
Przerwę reprezentacyjną gdańszczanie poświęcili na to, aby odzyskać radość z gry. W początkowych minutach można było odnieść wrażenie, że faktycznie grali ciekawiej i lepiej niż w ostatnich kilku spotkaniach. To oni prowadzili grę i szukali dobrych rozwiązań. W obronie również widać było więcej agresji. Już w 5. minucie Lechia wyszła na prowadzenie. Dobrze z rożnego dośrodkował Wolski, a złe krycie lubinian wykorzystał Janicki, kierując głową piłkę do siatki. Wymarzony początek.
Zagłębie starało się odgryzać, ale nie było w stanie jakoś konkretnie zagrozić bramce Vanji. Lechiści grali spokojnie, nie forsowali tempa. Cierpliwie budowali swoje akcje. W 11. minucie blisko szczęścia był Wolski, ale jego strzał tylko obił poprzeczkę Polacka. Goście czuli się w sobotę na boisku bardzo dobrze. Ogromny luz pokazywali Krasić i Wolski, a reszta drużyny starała się dopasować do ich stylu i poziomu. Nie było przypadku w zagraniach. Jasne, zdarzały się momenty dekoncentracji, kiedy podopieczni Piotra Stokowca mogli wrócić do meczu, jednak pozostawały one bez konsekwencji. Gospodarze byli oszołomieni niczym bokser po nokaucie. Lechia grała niemal koncertowo.
W 31. minucie ten koncert przyniósł drugą bramkę. Bajeczna akcja Sławczew-Peszko-Kuświk pokazała jak ogromna różnica była tego dnia między obiema drużynami. To, co było najbardziej zauważalne w grze Lechii, to fakt, że nie stawała po strzeleniu bramek. Dalej konsekwentnie wykorzystywała przewagę nad rywalem i starała się podwyższyć wynik. W 36. minucie powinno być już 3:0, ale drugą bramkę Janickiemu zabrał świetnie interweniujący Polacek. W 40. minucie najpierw bramkę mogło zdobyć Zagłębie, ale świetnie bronił Vanja, a chwilę później świetny kontratak wyprowadziła Lechia. Strzelał Peszko, ale jego strzał z linii bramkowej wybił jeden z obrońców gospodarzy.
Początek drugiej połowy to szturm Zagłębia. W 49. minucie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Martin Nespor i aż się chciało zacytować klasyka, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. Mogło, a nawet powinno być przynajmniej 4:0 po pierwszej części, a tak trzeba było być czujnym. Szybko wynik znów mógł wrócić do dwubramkowej przewagi, ale w sytuacji z Marco Paixao, świetnie zachował się Polacek. Widać było, że w przerwie w szatni gospodarzy wrzało, bo na boisko wyszła zupełnie inna drużyna. Lechia nie miała już tyle swobody w grze. Musiała grać bardziej nerwowo, pod większą presją, co skutkowało dużo częstszymi błędami.
Gdańszczanie byli w szoku, nie byli w stanie zacząć grać swojej piłki, jak miało to miejsce w pierwszej połowie. Trzeba było coś zmienić. Pewność, która dawała im przewagę, gdzieś została stłamszona. Zareagował na to Piotr Nowak, który wzmocnił obronę i dał więcej szybkości z przodu, wprowadzając jednocześnie Vitorię i Haraslina, ściągając Wolskiego z Kuświkiem. Przyniosło to niezłe efekty, bo lubinianie nie byli już tak niebezpieczni. Pojawiło się też więcej cwaniactwa w grze. A to także zaowocowało coraz lepszymi i groźniejszymi akcjami, które zmuszały bramkarza Zagłębia do interwencji. Na kwadrans przed końcem wynik pozostawał otwarty. Nie było wiadomo, która z drużyn będzie ostatecznie skuteczniejsza. Wydawało się, że większe szanse ma Lechia, bo Piotr Stokowiec postawił wszystko na jedną kartę i zmniejszył liczbę obrońców. To, przy kontratakach, mogło się skończyć różnie. Tym bardziej, że w Lechii pojawił się na boisku Flavio.
Lechiści wyraźnie się otrząsnęli. Odparli szarże gospodarzy i zaczęli wracać do swojej gry. Łatwo jednak nie było, bo Zagłębie walczyło ze wszystkich sił. Ale na 5. minut przed końcem dostało cios, bo po czerwonej kartce boisko opuścił Jakub Tosik. A żniwo po raz kolejny zebrał Haraslin, który jest specjalistą od wyrzucania rywali z placu boju. Chwilę po tej sytuacji świetnym uderzeniem popisał się Krasić, ale piłka minimalnie minęła bramkę Polacka.
Do końca obraz gry już nie uległ zmianie. Mimo pewnych trudności w drugiej części meczu, Lechia odniosła jednak zasłużone zwycięstwo i powróciła na fotel lidera. W grze biało-zielonych na pewno widać progres, ale wciąż pojawiają się mankamenty, które koniecznie należy wyeliminować. Jak chociażby te, że kiedy możesz dobić rywala, to musisz to zrobić, a nie fantazjować, jak Marco Paixao, który zmarnował dwie świetne akcje w ostatnich minutach. Zamiast podawać, źle uderzał.
Patryk Gochniewski
- 16/10/2016 21:09 - Gdańskie hokeistki rozstrzelały poznańskie "Kozice"
- 16/10/2016 17:40 - Mistrz lepszy w końcówkach
- 16/10/2016 09:23 - Przemeblowany Atom Trefl przegrał na inaugurację
- 15/10/2016 21:50 - W koncert wkradł się lekki fałsz - oceny lechistów po meczu z Zagłębiem
- 15/10/2016 20:30 - Błędy i przewinienia pogrążyły gdańskich hokeistów
- 14/10/2016 20:47 - Koniec usprawiedliwień – Lechia musi wrzucić wyższy bieg
- 13/10/2016 21:04 - "Stocznia" wreszcie wygrała w Olivii
- 11/10/2016 21:11 - Ofensywny Stoczniowiec przegrał przez słabą defensywę
- 09/10/2016 20:32 - Gdańskie hokeistki rozbiły oświęcimianki
- 09/10/2016 19:36 - Hokeiści bez bramek i punktów w Tychach