Koszykarze Trefla Sopot przegrali siódmy decydujący mecz z PGE Turowem Zgorzelec i nie będzie w tym roku trójmiejskiego finału Tauron Basket Ligi.
PGE Turów – Trefl Sopot 77:67 (23:25, 22:9, 15:14, 17:19)
Turów: David Jackson 23, Konrad Wysocki 13, Robert Tomaszek 12, Marko Brkić 10, Torey Thomas 8, Daniel Kickert 7, Ivan Zigeranović 4, Michał Gabiński, Bartosz Bochno, Michael Kuebler.
Trefl: Adam Waczyński 18, Paweł Kikowski 13, Lawrence Kinnard 11, Slobodan Ljubotina 7, Filip Dylewicz 6, Lorinza Harrington 6, Dragan Ceranić 4, Marcin Stefański 2
Sopocianie mieli w tym spotkaniu swoje szanse, ale nie potrafili ich wykorzystać. Po pierwszej bardzo dobrej kwarcie koszykarze z nad morza oddali całkowicie pola rywalom w drugiej, przegranej różnicą 13 punktów, odsłonie. To ona zadecydowała o porażce. Nie tylko jednak ona, gdyż zawodnikom w decydujących momentach trzeciej i czwartej kwarty drżała ręka. Paweł Kikowski na siłę próbował kończyć podkoszowe penetracje, a koledzy nie potrafili zbierać nawet w obronie. Nie trafili też aż 10 wolnych i to ta statystyka okazała się kluczowa. Poza Adamem Waczyńskim, do którego nie można się przyczepić w praktycznie żadnej kwestii, zawiedli wszyscy. Mimo słabej postawy, sopocianie mieli szanse wygrać, ale nie pozwolili im na to gospodarze, którzy zasłużenie awansowali do finału.
Kolejny rywal sopocian to Czarni Słupsk. Drużyna trenera Adomaitisa przegrała rywalizację o finał z głównym faworytem rozgrywek, Asseco Prokomem Gdynia. Słupszczanie przez pierwszą część sezonu zasadniczego zajmowali pierwsze miejsce w tabeli. Przy miernej formie mistrzów Polski, słabszej dyspozycji Anwilu, Turowa i Polpharmy, oraz bardzo nierównej postawie Trefla, to właśnie słupszczanie wyrośli na faworyta rozgrywek. Prowadzeni przez dwójkę obwodowych Bennerman-Blassingame dawali sobie radę z każdym. Teraz przy kontuzji tego pierwszego, siła obwodu trochę osłabła, ale nie zmienia to faktu, że Czarni są mocną ekipą, groźną szczególnie u siebie. Pokonali Asseco na ich terenie, co dodałoby skrzydeł każdej drużynie, a nawet trener Pacesas twierdził, że te starcia to był jeden najtrudniejszych półfinałów za jego kadencji.
Sopocianie muszą się więc wziąć w garść i z podniesionym czołem walczyć o trzecie miejsce w naszej lidze, co i tak przed sezonem wielu kibiców wzięłoby w ciemno. Żaden zespół nie dałby rady osiągnąć półfinału mając tak krótką ławkę, tylko jednego typowego centra i rozgrywającego. Gorący apel do kibiców – przyjdźcie już w sobotę o 15:30 na mecz wesprzeć swoją drużynę.
Filip Albertowicz
Inne artykuły związane z:
- 06/05/2011 19:49 - 1 dzień ME w Kendo: Polacy waleczni, ale bez medali
- 06/05/2011 16:11 - Ekstraklasa z widzami, rezerwy Lechii bez publiczności
- 05/05/2011 18:29 - Paliszewska druga w Pucharze Europy U-23 w sezonie 2010/2011
- 05/05/2011 17:55 - W trójmieście na trzech meczach może zabraknąć widzów
- 05/05/2011 17:37 - Beniaminek zgłasza aspiracje
- 05/05/2011 16:56 - W razie czego Adamowicz i Lato wezmą za łopaty
- 05/05/2011 16:02 - Nie ma środków do walki ze stadionowymi bandytami?!
- 04/05/2011 17:53 - Nie będzie trójmiejskiego finału TBL
- 04/05/2011 15:45 - Składy na mecz Lotos Wybrzeże - Lechma Poznań
- 03/05/2011 21:30 - Tylko zwycięstwo