Korona Lechii nie leży. Ale kto by pomyślał, że najlepszy zespół własnego stadionu nie poradzi sobie z grającym o nic rywalem. Niestety, tak się właśnie stało. Biało-zieloni zagrali jeden z najgorszych meczów w sezonie i, mimo usilnych prób, najprawdopodobniej wypadają z wyścigu po tytuł.
* * *
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak, Ariel Borysiuk, Milos Krasić (Michał Mak 68'), Rafał Wolski (Piotr Wiśniewski 80'), Lukas Haraslin, Sławomir Peszko, Flavio Paixao, Grzegorz Kuświk (Marco Paixao 60')
Korona Kielce: Milan Borjan, Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Rafał Grzelak, Ken Kallaste, Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Miguel Palanca (Vanja Marković 58'), Nabil Aankour (Jakub Mrozik 87'), Serhij Pyłypczuk (Jakub Kotarzewski 86'), Maciej Górski
Bramki: -
* * *
Piotr Nowak uznał, że skoro coś przynosi efekt, to należy się tego trzymać. Tym sposobem znów zobaczyliśmy ustawienie 3-5-2, które często zmienia się w 4-3-3. W miejsce wykartkowanego Sławczewa powrócił zdrowy już Milos Krasić. W ataku zaś miejsce Marco Paixao zajął Grzegorz Kuświk, który w ostatnim meczu z Koroną na Stadionie Energa zdobył dwie bramki. Gdańszczan czekał trudny mecz, ale gdzie wygrywać, jak nie u siebie. Lechia jest najlepszym zespołem własnego podwórka w lidze. A biorąc pod uwagę wygraną Jagiellonii z Wisłą, innej opcji, jak zdobycie kompletu punktów po prostu nie było.
Cóż, pierwsza połowa stała na bardzo średnim poziomie. Przede wszystkim ze strony Lechii, która miała ogromne problemy ze zdominowaniem Korony. Na boisku tak naprawdę niewiele się działo. Gdańszczanie mieli wprawdzie swoje szanse, jednak żadnej nie wykorzystali. Jakby nagłe lato, które zawitało nad polskie morze ich rozleniwiło. Brakowało przyspieszenia, odpowiedniego rozegrania. Mało tego, widać było, że Korona, jeśli o nic nie walczy i może grać na luzie, to bardzo łatwo może dochodzić do groźnych sytuacji. Gdyby nie Kuciak, biało-zieloni schodziliby do szatni z golem w plecy.
Lechiści źle wyglądali na skrzydłach, a przez to Kuświk mógł co najwyżej pomyśleć o otrzymaniu dobrej piłki. Peszko nie potrafił złapać rytmu, Flavio miał problemy z szybkim myśleniem, a Krasić jakby jeszcze leżał u masażysty, bo również był nonszalancki. Jedynie Haraslin próbował szarżować, ale nie przynosiło to odpowiedniego efektu. W Gdańsku kibice mogli czuć spory zawód. Nie tylko dlatego, że ich ulubieńcy nie prezentowali się tak, jak do tego przyzwyczaili na stadionie w Letnicy, ale przede wszystkim z tego powodu, że naprawdę mogli zamknąć już wynik. Mimo mizernej gry.
Druga połowa była kalką pierwszej. Korona grała swoją twardą i rozważną piłkę, a Lechia waliła głową w mur. Po bardzo mądrym spotkaniu w Krakowie z Wisłą, tym razem biało-zieloni byli zbyt niecierpliwi. Nie potrafili spokojnie rozegrać tego meczu. I owszem, w drugiej połowie mieli swoje sytuacje chociażby bracia Paixao, ale również i kielczanie mogli spokojnie wywieźć z Gdańska komplet punktów.
Tak naprawdę nie ma czego opisywać. Co najdziwniejsze – tak doświadczona przecież drużyna, jak Lechia, powinna zjeść Koronę na śniadanie i nawet nie zapijać. Bo co to dla niej za przeciwnik. Ale jedynie na papierze. To pokazuje najlepiej historia spotkań obu zespołów. Zespół ze świętokrzyskiego po prostu gdańszczanom nie leży. I to bez względu na skład, potencjał i trenera.
Korona okazała się pierwszym zespołem, który nie stracił w tym sezonie gola nad gdańskim morzem. Najpewniej też pozbawiła podopiecznych trenera Nowaka marzeń o mistrzostwie. Pewnie, do końca jeszcze cztery mecze i wszystko może się zdarzyć, jednak wydaje się, że z pretendentów to właśnie biało-zieloni grają najbardziej nierówno. Jakby tego było mało, to na najbliższe spotkania za kartki wypadły dwa kręgi z kręgosłupa Lechii – Janicki (dwunasta żółta i dwa mecze pauzy) oraz Borysiuk (czwarta i jeden mecz odpoczynku). Tym samym spotkania z Jagiellonią oraz Lechem najpewniej okażą się raczej koszmarem niż snem. Po prostu lechiści chyba sami nie wiedzą czego chcą.
Ale jednocześnie mecz z Koroną pokazał jak ważny w tej całej układance i systemie 3-5-2 jest Simeon Sławczew. Który na szczęście w środę już będzie mógł grać.
Patryk Gochniewski
- 16/05/2017 20:19 - Lechii być albo nie być
- 16/05/2017 18:50 - Arka po raz kolejny zawiodła - wynik
- 15/05/2017 17:46 - Potwierdzenie dat zaległych meczów Zdunek Wybrzeże
- 14/05/2017 19:54 - Ciekawe co by było gdyby mecz potrwał jeszcze 10 biegów - po meczu w Bydgoszczy
- 14/05/2017 15:44 - Szkoda gadać... - oceny lechistów po meczu z Koroną
- 14/05/2017 04:42 - Polonia Bydgoszcz - Zdunek Wybrzeże LIVE: 41:49
- 13/05/2017 19:17 - W drodze po marzenia
- 13/05/2017 19:07 - Z "Gryfami" nie wypada stracić punktów
- 12/05/2017 20:39 - Cenne trzy punkty Arki
- 12/05/2017 12:48 - Sundstroem wypożyczony do Gorzowa