W Warszawie w wieku 93 lat zmarł Bohdan Tomaszewski, jeden z najbardziej znanych i poważanych dziennikarzy sportowych w Polsce. W 2007 roku przy okazji Orange Prokom Open udzielił wywiadu "Gazecie Gdańskiej".
Bohdan Tomaszewski uprawiał wiele dyscyplin, ale jego ukochaną był tenis. Jeśli tenis to oczywiście nie mogło zabraknąć redaktora Tomaszewskiego na turniejach Prokom Open rozgrywanych na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego, które Bohdan Tomaszewski był przyjacielem. Przy okazji turnieju w 2007 legendarny dziennikarz, znany ze swojego charakterystycznego głosu, udzielił wywiadu "Gazecie Gdańskiej", który przypominamy poniżej.
Z Bohdanem Tomaszewskim, wybitnym dziennikarzem, komentatorem sportowym, tenisistą, autorem wielu książek m.in. „Wimbledon”, „Romantyczne mecze” spotkaliśmy się tuż po finale Orange Prokom Open na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego, gdzie hiszpański tenisista Tommy Robredo pokonał Argentyńczyka Jose Acasuso 7:5,6:0. Rozmowa nie dotyczyła jednak tylko samego finału singla mężczyzn...
- Jak ocenia Pan tegoroczny finał Orange Prokom Open?
Bohdan Tomaszewski: Pierwszy set był bardzo interesujący. Właściwie był to set remisowy, z lekką przewagą dla Acasuso, a wygrał Robredo. Argentyńczyk jest zawodnikiem o większej skali możliwości, ma w meczu kilka takich zagrań, których zwycięzca nie pokazał. Jego temperament powoduje jednak gwałtowne załamania i tak, niestety dla niego, było w drugim secie. Jeśli chodzi o Robredo, należy on do grupy zawodników najlepiej biegających i ustawiających się na korcie. Na pewno jest jednym z najlepszych zawodników na świecie (7 na liście ATP – przyp. jf), ale mam tu jedno zastrzeżenie. Gracz ten ma, jak to nazywam tylko „dwa backhandy”, Roger Federer ma ich siedem. Jest to pewna jednostajność, osobiście zadziwia mnie jego wysoka pozycja na listach światowych. Życzę mu oczywiście jak najlepiej, gdyż w Sopocie mamy do niego wielki sentyment, ponieważ po raz pierwszy wygrał tu w 2001 roku, jeszcze jako młody chłopak.
- Obecnie sytuacja w tenisie męskim wydaje się być klarowna. Poza Federerem i Rafaelem Nadalem poziom jest bardzo wyrównany, każdy może wygrać z każdym. Czym to jest spowodowane?
Bohdan Tomaszewski: Tak się obecnie złożyło, że jest w tej chwili właśnie ta dwójka wielkich liderów. Z tym, że Federera stawiam jednak wyżej niż Nadala, bo to jest artyzm, wszechstronność. Natomiast poza tą dwójką faktycznie każdy może wygrać z każdym. Jest to jeszcze jeden dowód, że tenis jest od dłuższego czasu najbardziej wyśrubowanym sportem ze wszystkich sportów. Jeśli jakiś tenisista jest na liście światowej 73, 74, wiemy że jest on bardzo dobrym graczem. Jeśli natomiast zapyta się Pan, kto jest 11. sprinterem świata, kto jest 11. pływakiem, osobiście nie wiem tego... Ludzie często dopytują się czemu Przysiężny, Kubot nie są jeszcze w pierwszej setce, a to jest niesłychanie trudne zadanie, bo tenis jest jak już wspomniałem najbardziej wyśrubowanym obecnie sportem ze wszystkich.
- Jeśli chodzi o męski tenis w naszym kraju, na poziomie pierwszej setki rankingu ATP istnieje tylko debel. Mieliśmy w Sopocie trzech zawodników w półfinale, a Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski wygrali ostatecznie całe zawody. Jak ocenia pan ewolucję gry tej pary od pierwszej ich wygranej w Orange Prokom Open w 2003 roku?
Bohdan Tomaszewski: Para Matkowski/Fyrstenberg to jest naprawdę bardzo dziwny debel. W zeszłym roku byli w najlepszej ósemce na świecie, grali w finale Masters w Szanghaju, gdzie jednak odstawali. W 2007 roku spadli dość daleko, teraz będą szli do góry po wygranej tutaj. Ostatnio trochę więcej grają z powietrza. W finale bardzo podobał mi się Matkowski, gra twardo, ale nie szaleńczo. Ma świetny return, serwis na dużym poziomie, bardzo ciekawi mnie jak obecnie wypadłby w singlu. U Fyrstenberga natomiast, który jest niezwykle inteligentnym zawodnikiem i człowiekiem, lekko niepokoi mnie brak kończącego woleja. Mariusz ma refleks, ale nie kończy za pierwszym razem piłek. Sam debel natomiast jest obecnie na drugim planie, a przecież jest to esencja całego tenisa, jest tam serwis, return, lob i wolej. Powracając do samego finału, wynik 6:1, 6:1 (w takim stosunku wygrali Polacy z argentyńską parą Garcia, Prieto – przyp. jf) jest rzadkością, kuriozum – mówi to o różnicy dwóch klas. Dawno nie widziałem tak słabej dyspozycji pary deblowej w finale, a przecież rywale już kiedyś wygrali z polską parą.
- Polscy singliści natomiast na świecie praktycznie się nie pokazują Nie licząc 3 rundy US Open Łukasz Kubota rok temu, oraz wygranych gier Michała Przysiężnego w Sopocie nie możemy przekroczyć pewnej bariery...
Bohdan Tomaszewski: Mam wielką sympatię do Kubota. On sam gra lepiej niż wyniki na to wskazują Wydaje mi się, że gdyby wygrał w 1. rundzie z Robredo, co przecież nie było tak odległe, doszedłby daleko. Łukasz naprawdę bardzo dobrze gra w tenisa, Myślę, że za pewien czas, albo Kubot, albo Przysiężny wtargną do pierwszej setki i dadzą nam radość.
Bohdan Tomaszewski (pierwszy z lewej) na trybunach podczas Orange Prokom Open na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego
- Jak podoba się Panu sopocka publiczność tenisowa?
Bohdan Tomaszewski: Publiczność sopocka stale idzie w górę. Już kiedyś była dobra, a teraz jest coraz lepsza. W Polsce ludzie bardzo dobrze znają się na sporcie, na tenisie również. Ostatnio znacząco wzrosła znajomość tego sportu. Ale jednocześnie w Polsce mamy dwa światy widowni. Jeden to tzw. szalikowcy - koszmarny, wystarczy jedno bolesne słowo – Wilno, bardzo bolesne doświadczenie dla polskiego sportu, a przecież to tak ważne miasto dla Polaków. Sam jestem przeciwnikiem klubów kibica w obecnej formie, bo one sieją zło. Być kibicem to powinno być coś wspaniałego, w klubach kibiców zawodnicy powinni znajdować rodzinę, odniesienie, tymczasem jest odwrotnie – zawodnicy o trzy klasy wyżej stoją niż te nieszczęsne kluby kibica. Publiczność tenisowa i piłkarska to oczywiście dwa światy, ale ja osobiście nigdy nie zapomnę publiczności amerykańskiej, która na MŚ w piłce nożnej w 1994 zachowywała się znakomicie.
- Czym jest dla Pana Sopot?
Bohdan Tomaszewski: Do Sopotu mam ogromny sentyment, jeszcze po wojnie grywałem tu niezwykłe mecze. Sopot poza samą grą tenisistów ofiarowuje nam jeszcze coś dodatkowego. Mówi się, że w sporcie potrzebne są osobowości, czyli ci, którzy są na boisku. Tutaj mamy osobowość w sporcie, ale nie boisku – chodzi oczywiście o prezesa Prokomu Ryszarda Krauze, który bardzo wiele robi dla sportu, nie tylko dla tenisa.
- Kiedyś tenisiści grali Slazengerami, Max Playami, naciągi były naturalne. Jak zmieniał się w Pana oczach sam tenis na przestrzeni ostatni kilkudziesięciu lat?
Bohdan Tomaszewski: Grałem całe życie max playem, drewnianą rakietą. Pewnego dnia ofiarowano mi Prince’a, nowoczesną rakietę, przyszedłem na kort i ta rakieta sama grała. Gra tymi dawnymi rakietami sprawiała, że współczynnik trudności był bez porównania trudniejszy.
- Na czym polega tradycja w tenisie?
Bohdan Tomaszewski: Tradycja w tenisie polega na dobrym pojęciu tzw. „elitarności”. Elita to jest wspaniałe słowo, elita to jest zbiorowisko ludzi wyróżniających się pod względem umiejętności i pod względem postępowania. Elita to są ludzie, którzy są na dobrym i wysokim poziomie. Tenis wyrastał kiedyś z elit i mimo zmian we współczesnym świecie, brutalizacji, chamstwa, w tenisie to pozostaje. Wbrew temu jednak co się mówi, że tenis jest sportem tylko elitarnym i niedemokratycznym, to wielka nieprawda. Wielu dawnych wielkich mistrzów wywodziło się z bardzo skromnych środowisk. Mowa tu zarówno o graczach polskich jak i zagranicznych. Grali wtedy książęta, hrabiowie, którzy walczyli z chłopcami z nizin społecznych, dlatego też uważam iż tenis jest zdecydowanie sportem demokratycznym.
- Niegdyś Andrzej Grubba zapytany co to znaczy, że w piątym secie w grze w tenisa stołowego przegrywa się 20:19 odpowiedział: to znaczy, że się prawie przegrało, ale jeszcze nie, że się prawie wygrało, ale jeszcze nie...
Bohdan Tomaszewski: Przewagi, równowagi są wspaniałe. Czasami są nawet najwspanialszymi momentami całego meczu Sam sposób liczenia punktów w tenisie ziemnym jest oczywiście odmienny, ale idea pozostaje ta sama. Uważam, że jest to ogromna wartość, choć jest to bardzo dziwaczne, a zarazem tajemnicze. Niektórzy chcą zmienić sposób liczenia punktów w naszej dyscyplinie sportu, to wielki błąd, zamorduje to całe czarodziejstwo tenisa. Tie-break natomiast jest jedyną innowacją w tenisie, którą byłem gotowy przyjąć – jestem wielkim konserwatystą w tej dziedzinie. Ta reforma jednak udała się. Tie – break dodał tenisowi, ale tylko jako zakończenie seta.
Jacek Formela
fot. Marek Zarzecki
- 01/03/2015 11:49 - Hokeistki Stoczniowca zagrają o złote medale!
- 01/03/2015 11:16 - "Atomówki" rozgromiły Pilanki
- 01/03/2015 00:02 - Lotos Trefl o jedno zwycięstwo od pólfinału PlusLigi
- 28/02/2015 23:57 - Wybrzeże zwycięskie w starciu beniaminków
- 27/02/2015 21:36 - Gdańskie hokeistki o krok od finału PLHK
- 27/02/2015 19:59 - Karne bramki przy Cichej
- 27/02/2015 12:08 - Lechia pod przymusem zdobywania punktów
- 25/02/2015 17:37 - Bezproblemowy awans "'Atomówek" do finałowego turnieju Pucharu Polski
- 24/02/2015 16:45 - Futsaliści UG dryfują w kierunku spadku
- 23/02/2015 11:15 - III Halowy Turniej Piłki Nożnej Środowisk Prawniczych