Lechia wróci do gniazda na Traugutta?

Minęły pierwsze dni od degradacji Lechii Gdańsk do I ligi. Zanosi się, że "wielkie" Trójmiasto będzie pozbawione najwyższej klasy rozgrywkowej w polskim futbolu.

Jeszcze nie opadł kurz po pozorowanej walce o ligowy byt a już są rozpisywane scenariusze: co dalej z Lechią? co dalej z Areną Polsat Sport z jedną z największych aren sportowych w naszym kraju?

Najprawdopodobniej kierujący klubem już kilka miesięcy temu postanowili "postawić krzyżyk" na projekcie Lechia Gdańsk. Zatrudnienie zagadkowego prezesa, powoływanie do zarządu kolegi syna czy wreszcie zatrudnienie na stanowisku dość przypadkowego trenera, który nie posiada jakichkolwiek znanych osiągnięć w tym trudnym zawodzie - to jedne z niektórych dowodów na tezę, że chyba tylko kibicom zależało na ekstraklasie w Gdańsku.

I środowe oświadczenie Adama Mandziary niczego w tym względzie nie zmienia. Nikt nie wierzy w to, że "Spadek z Ekstraklasy to jedna z największych porażek jakie przeżyłem. Jestem wkurzony i rozczarowany całą sytuacją (...) Lechia przeżyje ten spadek finansowo i sportowo. Ważne są teraz praca nad startem do nowego sezonu w I lidze i jak najszybszy powrót do Ekstraklasy. Tylko awans może być celem Lechii w następnym sezonie. Powrót do 4. Ligi, może być tylko powrotem drugiej, a nie pierwszej drużyny".

Wtajemniczeni twierdzą, że upadek drużyny, która jeszcze 9 miesięcy temu wojowała w europejskich rozgrywkach jest wynikiem ostrego konfliktu przedstawiciela większościowego właściciela (95 % udziałów) - Adama Mandziary z przedstawicielem grupy właścicieli mniejszościowych - Dariuszem Krawczykiem. Ten drugi przez ostatnie lata w niezwykle zaangażowany sposób skupował pojedyńcze akcje od tzw. "mniejszościowych" oferując niejednokrotnie podwójną i potrójną ceną ich nabycia. W sumie na aktualnie posiadanych 5% udziałów które pozostały w rękach tzw. strażników pieczęci, sam Krawczyk legitymuje się ok. 3 % udziałem. W zarządzaniu klubem i decyzyjności zupełnie bez znaczenia.

Trwająca na trybunach bezkompromisowa wojna (olbrzymie sektorówki oskarżające o mafijne układy) z właścicielem klubu i jego rodziną sprawiła, że coraz głośniej było o tym, iż Lechia w odwecie zostanie pogrążona. Wstrzymanie środków finansowych od stycznia br. ze strony właściciela spółki, powołanie do pracy w klubie zupełnie przypadkowych ludzi z trenerem i prezesem na czele dało zaciężnym grajkom i ich menedżerom jasny sygnał: EWAKUACJA. Gracze także okazali się przypadkowi jak cała reszta. Z drugiej strony wielu z nich to naprawdę owoce tzw. transferów towarzyskich (Abu Hana, De Kamps, Castergen, Poznanski czy Clemens). Zorientowani w porę menadżerowie już wcześniej załatwili swoim co lepszym podopiecznym dobre kontrakty (Raków: Zwoliński i Conrado). Prawdziwy Titanic, ratuj się kto może!

Co teraz? Wobec milionowych długów i zobowiązań, zerwania kontraktów reklamowych podpisanych na grę w ekstraklasie, a co za tym idzie zmniejszenia budżetu o prawie 70 %, najprościej dla właściciela jest ogłoszenie upadłości spółki. Likwidator popłaci zaległości wobec pracowników i piłkarzy z ostatnich transz reklamowych do czerwca 2023, ale na horyzoncie nowych perspektyw nie ma. Skończą się dochody z Canalu +, od sponsorów i także z miasta Gdańsk, które podpisywało reklamowanie gminy w Ekstraklasie SA.

Jak tak to chyba pozostanie zaproponowana przez prezesa GOZPN IV liga. Ale już pod nowym szyldem? Może BKS Lechia Gdańsk, wciąż zarejestrowane jest stowarzyszenie: Bałtycki Klub Sportowy Lechia Gdańsk.
Z takim końcem zapewne nie zgadza się wyżej wspomniany Dariusz Krawczyk. A co z Jego udziałami i akcjami, które tak mozolnie przez kilka lat zdobywał?

Wróble ćwierkają, że skontaktował się z Michałem Brańskim, współudziałowcem Wirtualnej Polski. Tygodnik "Wprost" szacuje Jego majątek na ok. 190 mln złotych, kilka luksusowych aut i 2-3 nieruchomości. Jak na futbol to wygląda to b. skromnie. Przy ambitnym podejściu do przedsięwzięcia te środki zapewniłyby góra 3-5 letni budżet i to bez gwarancji sukcesu. Brański złożył ofertę Adamowi Mandziarze. Zaznaczył jednak, że nie działa sam... W innym wywiadzie ostrzegał, że zdaje sobie sprawę, iż Lechia to pole minowe. Jego wejście w futbol to tak jak granat w kieszeni - parafrazował początkujący milioner.

Tak więc 1. albo 4. liga czeka kibiców Lechii. Raczej już nie na Arenie, bo cennik wynajmu jest zabójczy dla 1-ligowego budżetu. Może powrót do gniazda na ul. Traugutta?

I na koniec: kto może po zakończonym sezonie pozostać w Lechii? Wszystkie bowiem kontrakty tracą ważność w punktach mówiących o reprezentowaniu barw na szczeblu ekstraklasowym i o wypełnianiu kontraktu za wynagrodzeniem w kwocie, płatne takiego dnia miesiąca.

Wynagrodzenia na poziomie od 50 do 130 tys. miesięcznie znikną (Kuciak, Paixao, Maloca, Nalepa, Gajos, Abu Hana, Frischenbisler, De Kamps, Castergen, Tobers, Pietrzak, Terrazino, Conrado, Stec, Kubicki, Durmus, Poznanski). Pozostanie młodzież i wracający z wypożyczenia (Piła, Sezonienko, Biegański, Zjawiński, Mikułko, Koperski, Diabate, Brzęk, Kałduński).

A to skład I ligowy od lipca br.Buchalik, Mikułko, Kałduński - Koperski, Nalepa (po renegocjacji kontraktu), Brzęk, Bartkowski (po negocjacji kontraktu) - Tobers (po negocjacji), Piła, Biegański, Kałuziński (ponegocjacji), Neugebauer - Sezonienko, Zjawiński, Diabate (po negocjacji).

Dzisiejszy pełnomocnik właściciela zapowiada, że może wytransferować do Gdańska 3-4 Hiszpanów z 2 lub 3 ligi (to poziom tych "polskich" południowców jak Imaz, Lopes, Gual).

A ja bym sobie życzył w Lechii jeszcze: Karola Czubaka z Arki i np. Tomasza Grabowskiego z Pomezanii. Także dwójkę zdolnych i ambitnych trenerów: Krzysztofa Brede i Pawła Budziwojskiego.

Prawdziwy obraz po bitwie...
POPI