1 sierpnia 1944 roku 35 tysięcy chłopców i dziewcząt z biało-czerwonymi opaskami i pod byle jaką bronią stawiło się na punkty zborne. Punktualnie o godzinie 17. wybiegli z pięciuset warszawskich bram w nadziej, że pomogą im alianci, że dotrą na odsiecz koledzy, przedzierając się przez nasycony obcym wojskiem kraj, że za trzy dni przekroczy Wisłę Armia Czerwona, a Oni wystąpią wobec niej jako gospodarze wolnej Stolicy i wolnej Polski. Czekali na ten dzień pięć lat. Niosła ich chęć odwetu na wrogu i duma na widok biało-czerwonych barw na ulicach.
Stając do walki powstańcy nie wiedzieli, nie byli świadomi, że już w listopadzie 1943 roku zachodni alianci uznali na konferencji w Teheranie, że przyszła Polska znajdzie się w sowieckiej strefie wpływów, pod butami Stalina. A największą troską prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta i premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla było to, aby Polacy o tych ustaleniach się nie dowiedzieli.
Samotność
Powstanie warszawskie było i jest wielką lekcją militarną i polityczną. Jest symbolem niezłomności, siły i ducha naszego narodu oraz naszej samotności w obliczu walki. AK stanęła przeciwko regularnym oddziałom Wehrmachtu i Waffen-SS, wspieranych przez zdemoralizowane szumowiny z zaciągu do sił pomocniczych.
- Od miesiąca bojownicy Armii Krajowej pospołu z ludem Warszawy krwawią się samotnie na barykadach ulicznych w nieubłaganych zapasach z olbrzymią przewagą przeciwnika. Samotność kampanii wrześniowej i samotność obecnej bitwy o Warszawę są to dwie rzeczy zgoła odmienne. Lud Warszawy, pozostawiony sam sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami, oto tragiczna i potworna zagadka, której my Polacy odszyfrować nie umiemy na tle technicznej potęgi sprzymierzonych u progu szóstego roku wojny – podał gen. Kazimierz Sosnkowski, Wódz Naczelny w Rozkazie nr 19 z 1 września 1944 r.
Generał „Bór” Komorowski, mimo wahań zdecydował miesiąc wcześniej: „Tak – Godzina W!”. Żołnierze AK stanęli wobec potęgi wroga osamotnieni. Nieliczni uzbrojeni – w steny, granaty, inni w butelki z benzyną, w biało-czerwone opaski i w Honor, który ceny nie ma.
Naiwność w obliczu wroga
Opanowanie miasta przez AK przed nadejściem Armii Czerwonej i wystąpienie w roli gospodarza przez władze Polskiego Państwa Podziemnego w imieniu rządu RP na uchodźstwie miało być atutem w walce o niezależność wobec ZSRR. Liczono na to, że ujawnienie się w Warszawie władz cywilnych związanych z Delegaturą Rządu na Kraj będzie szczególnie istotne w związku z powołaniem przez komunistów Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.
Premier Stanisław Mikołajczyk, udający się w lipcu 1944 r. na rozmowy ze Stalinem, liczył, iż ewentualny wybuch powstania w całym kraju wzmocni jego pozycję negocjacyjną. Wybuchem walk w Warszawie, jak wspominał, był zaskoczony. Stalin kazał mu czekać. Mikołajczyk znalazł się w roli polityka proszącego o wsparcie, gdy okazało się po kilku dniach, że powstańcom nie udało się osiągnąć wyznaczonych celów, a Niemcy przystąpili do bezwzględnej, krwawej pacyfikacji.
Tymczasem kilka tygodni wcześniej - we Lwowie, Wilnie, Lublinie ujawnienia struktur zakończyły się aresztowaniem lub wymordowaniem dowódców, rozformowaniem oddziałów, przymusowym wcieleniem do wojska, wywózką opornych na wschód. Na dobrą wolę sowietów trudno było liczyć.
Komenda Główna AK znała los żołnierzy w Wilnie, Lublinie, Lwowie. Meldunki z terenu nie pozwalały na zaufanie i wiarę w dobrą wolę sowietów. Dowództwo Armii Krajowej zakładało, że Armii Czerwonej zależeć będzie ze względów strategicznych na szybkim zajęciu Warszawy. Przewidywano, że kilkudniowe walki zostaną zakończone przed wejściem do miasta sił sowieckich. Oczekiwano również wymiernej, w sensie militarnym i politycznym, pomocy ze strony aliantów zachodnich. Ci zaś wspierali gigantycznymi dostawami broni, amunicji, paliw, czołgów i samochodów, drogą morską i lotniczą, Armię Czerwoną. Próby pomocy z powietrza Powstaniu były zbyt nikłe, by zaważyć na wyniku morderczych zmagań.
Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski, który uważał, że w zaistniałej sytuacji zbrojne powstanie pozbawione jest tak militarnego, jak i politycznego sensu w depeszy do gen. Komorowskiego podał:
„W obliczu szybkich postępów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dążyć do zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej groźby eksterminacji”.
Londyn: nie zaczynać! Moskwa: Do powstania!
Gen. Sosnkowski nie wydał jednak w sprawie powstania jednoznacznego rozkazu. Za to propagandowa radiostacja „Kościuszko” nawoływała do jego wybuchu, obiecując też rychłe przekroczenie Wisły przez Armię Czerwoną – sojusznika naszych sojuszników.
Sowieci od końca lipca 1944 r. stali nad Wisłą, patrząc dwa miesiące na agonię Wolnej Polski. Próby pomocy, podjęte bez wsparcia, przez „kościuszkowców” zakończyły się fiaskiem. Poległo blisko 6 tysięcy żołnierzy I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Zrzuty z alianckich samolotów nie mogły odmienić losów powstania, ale liczyły się każda sztuka broni. O pomoc do aliantów apelował nasz rząd w Londynie i Komenda Główna AK. Alianckie samoloty nad Warszawą pojawiły się we wrześniu 1944 r. Dawały złudne poczucie, że miasto nie jest osamotnione.
1586 Eskadra do Zadań Specjalnych, bazująca w Brindisi we Włoszech, wyspecjalizowana w zrzutach zaopatrzenia przez załogi B-24 Liberator i brytyjskie Handley Page Halifax – ciężkie bombowce, przeznaczone do długotrwałych lotów w nocy. Jej maszyny, z polskimi załogami, były wykorzystane kilkukrotnie. Po raz pierwszy 4 sierpnia 1944 r., gdy kilka polskich załóg zboczyło z trasy i przeleciało nad Warszawą. Później do akcji wyznaczono załogi polskie, brytyjskie i południowoafrykańskie z 31 Dywizjonu (SAAF — South African Air Force).
Lot nad płonące miasto z i do lotnisk w Italii zajmował do 10 godzin. Straty w maszynach były duże. Stalin do połowy września 1944 r. nie godził się na międzylądowania. Niemcy i ich pomagierzy mogli spokojnie dokończyć dzieła zniszczenia. Warszawska Apokalipsa nie skłoniła aliantów do przeforsowania uderzenia na środkową Europę od południa. Respektowali układy ze Stalinem.
Ostatni moment entuzjazmu powstańców i ludności przyszedł 18 września 1944 r., gdy w biały dzień nad Warszawą pojawiło się 107 amerykańskich Boeingów B-17 z bronią i amunicją. Niewielka (ok. 1/3) część zasobników trafiła do rąk powstańców.
Walka i rzeź
Powstanie było aktem rozpaczy. Straceńczą odwagę słychać w wersach piosenek: „Choć na „tygrysy” mają Vis-y”, „Pod czołg idzie z butelką dziewczyna…” itd. Naiwność i tragizm.
W sierpniu 1944 roku 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Sosabowskiego była gotowa do walki. Kiedy wybuchło powstanie warszawskie, brygada przygotowywała się do zrzutu nad Polską – nie została skierowana do stolicy, nawet „symbolicznie”. Wykrwawiła się w Holandii, nad Arnhem, w nieudolnie prowadzonej przez Brytyjczyków, operacji Market Garden.
Przez 63 dni żołnierze AK prowadzili heroiczny i samotny bój z wojskami niemieckimi. Ostatecznie wobec braku perspektyw dalszej walki 2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK płk Kazimierz Iranek-Osmecki „Jarecki” i ppłk Zygmunt Dobrowolski „Zyndram” podpisali w kwaterze SS-Obergruppenfuehrera Ericha von dem Bacha w Ożarowie akt kapitulacji Powstania Warszawskiego.
Gen. Komorowski wspominając to wydarzenie napisał:
„Po raz drugi w tej wojnie musiała Warszawa ulec przewadze wroga. Na początku i na końcu wojny stolica Polski walczyła sama. Ale warunki walki w roku 1939 były całkiem inne niż w roku 1944. Pięć lat temu Niemcy stały u szczytu swej potęgi. Słabość Sprzymierzonych uniemożliwiała danie pomocy Warszawie. Upadek stolicy Polski był pierwszy w szeregu zwycięstw niemieckich. W roku 1944 sytuacja była odwrotna. Niemcy chyliły się ku upadkowi i my wszyscy mieliśmy gorzkie przeświadczenie, że upadek Warszawy będzie prawdopodobnie ostatnim zwycięstwem Niemców nad Sprzymierzonymi”. (T. Bór-Komorowski „Armia Podziemna”).
W czasie walk w Warszawie zginęło 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Poległo lub zaginęło 2,3 tys. żołnierzy I Armii Wojska Polskiego, dowodzonej przez gen. Zygmunta Berlinga, którzy usiłowali pomóc walczącej stolicy.
Straty wśród ludności cywilnej w gęsto zaludnionym mieście były przeogromne. Wynosiły blisko 180 tys. zabitych i zamordowanych kobiet, dzieci, cywilnych mieszkańców. Pozostałych przy życiu pół miliona mieszkańców Warszawy wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie zburzone przez niemieckie komanda. Z powierzchni ziemi zniknęła na zawsze Warszawa znana sprzed lat. Po 1945 roku na jej miejscu pojawiła się już całkiem inna stolica.
Na prawym brzegu
Na warszawskiej Pradze 6 tys. żołnierzy AK 1 sierpnia 1944 r. przystąpiło do walki. Dowódca powstania na Pradze, płk. Antoni Żurowski „Papież” zauważył, że walczy nie z siłami policyjnymi, a z regularnymi, frontowymi jednostkami wroga. Niemcy ustawili wzdłuż ulic Targowej i Grochowskiej kilkadziesiąt czołgów, które skutecznie sparaliżowały działania powstańcze.
Nie powiódł się powstańczy atak na mosty. W tej sytuacji Żurowski zdecydował o przerwaniu walki. Dostarczenia meldunku do gen. „Montera” podjął się 17-letni chłopak z harcerskiego plutonu łączności VI Obwodu AK kapral Jarosław Stodulski „Kruk”. Zdołał przepłynąć strzeżoną przez Niemców Wisłę. Przeżył. Po latach został prof. dr. Stodulskim, światowej sławy lekarzem, twórcą Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej w Centrum Zdrowia Dziecka. Tysiące takich mu podobnych ludzi straciliśmy w powstaniu.
Powstanie Warszawskie było „zapisane” w historii, w polskie losy, od 1939 roku, kiedy zaczęły powstawać organizacje podziemne. Tego zdania był m.in. prof. Tomasz Strzembosz. Jednak powstanie wybuchło ze względów politycznych, nie wojskowych. Cechowało je bezprzykładne męstwo i bezmiar heroizmu. Pozostały mity, wspaniała literatura i wielka niezabliźniona rana.
Powstanie warszawskie było polityczną i militarną klęską, pozostaje przestrogą. Jednak symboliczna rola Powstania, heroizm, indywidualne męstwo, były i są nie do przecenienia. Czy Powstanie Warszawskie miało sens? To pytanie ahistoryczne.
Pamiętajmy – o godz. 17 tego dnia zatrzymajmy się gdziekolwiek będziemy! 1 sierpnia 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie, przez 63 dni żołnierze Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Wojska Polskiego i innych formacji, prowadzili heroiczną i osamotnioną walkę, której celem była niepodległa Polska, wolna od niemieckiej i sowieckiej okupacji, krzyk przeciwko zniewoleniu. Sumieniem świata nie wstrząsnęło. Wolna Polska spłonęła w Warszawie.
Artur S. Górski
(Zdjęcia: kadry z materiału filmowego nakręconego przez operatorów powstańczych oraz z Bundesarchiv)
- 15/08/2022 11:42 - Czerwona Gwiazda nie zaświeciła nad Białym Orłem – zwycięstwo bez pomnika triumfu
- 11/08/2022 17:19 - Posterunek Straszyn: A więc wojna?
- 08/08/2022 18:37 - Giełda według Dulkiewicz - kto wśród "złoczyńców" Lotosu...
- 06/08/2022 09:12 - Posterunek Straszyn: Sprawa odszkodowań od Niemców aktualna
- 04/08/2022 17:22 - Akapit wydawcy: Tusk bez prawa głosu
- 31/07/2022 20:24 - Akapit wydawcy: Cisza w Sopocie
- 30/07/2022 07:45 - Posterunek Straszyn: Państwowa wizyta w sklepach z bronią
- 28/07/2022 15:02 - Latarką w półmrok: Kto kłamie w Radiu Gdańsk?
- 22/07/2022 15:45 - Posterunek Straszyn: Tylko bez przesady
- 21/07/2022 17:09 - Akapit wydawcy: Gedania i Grass