Z Czesławem Nowakiem, posłem w latach 1989–1993 (OKP, PC), gdańskim radnym 1998-2006, prezesem Stowarzyszenia Godność, od 1960 r. pracownikiem Portu Gdańsk, uczestnikiem strajków w 1970, 1980, 1981 i 1988 roku, aresztowany w 1982 r. i skazany na 4 i pół roku więzienia, aresztowanym w 1988 r. za próbę zorganizowania strajku, współzałożycielem Porozumienia Centrum, jednym z inicjatorów przywrócenia krzyża na mogiłach żołnierzy na Westerplatte i budowy pomnika Ronalda Reagana i Jana Pawła II oraz pomnika Anny Walentynowicz rozmawia Artur S. Górski
- Cztery lata w ławach poselskich w burzliwym okresie przemian, poselski mandat w 1989 roku wywalczony bez zdjęcia z Lechem Wałęsą, pierwsze wolne wybory. Sporo tego...
Czesław Nowak: Te pierwsze prawdziwe wolne wybory to były te do rad miast i gmin z maja 1990 roku. Odbudowa, czy może stworzenie, samorządu była to senacka inicjatywa. Senat był wybrany w wolnych wyborach, a musieliśmy zawalczyć w czerwcu 1989 roku o 35 procent miejsc w Sejmie. Ta rywalizacja toczona była w ramach owej puli z ludźmi bliskimi ówczesnej władzy. Co by nie mówić to samorządy powstały przy wielkim udziale kandydatów Komitetów Obywatelskich „Solidarność”. To kandydaci komitetów wygrali zdecydowanie. Pomagaliśmy jako posłowie, ale to ludzie w swych najbliższych okolicach, w dzielnicach na to pracowali. Byłem na pierwszych sesjach Rady Miasta Gdańska, w czerwcu 1990 roku w Ratuszu Głównego Miasta oraz Rady Miasta w Gdyni. Myślę, że ich trud nie został zmarnowany. Był to symboliczny koniec systemu komunistycznego, choć wiele zostało jeszcze do zrobienia i nadrobienia po dzisiejszy dzień. Nadzieje były duże, ale zaczęły się rozmaite przepychanki...
- Szybko podzieliła się sama rada wokół sporów personalnych, a przybrały na sile wraz z partyjną rywalizacją?
Czesław Nowak: Podział się zarysował na przykład wtedy, gdy Donald Tusk, chociaż w radzie nie był, spróbował obalić Pawła Adamowicza. Tak, tak. Tusk zaplanował sobie, że prezydentem będzie Paweł Huelle, znany wtedy literat, autor książki „Mercedes-Benz” i zaplanował konfrontację. Ja, jako szef klubu AWS w radzie do tego nie dopuściłem. Po raz drugi już po powstaniu Platformy Obywatelskiej grupa radnych tzw. niezależnych próbowała zdominować radę i zająć miejsca w zarządzie miasta. Wtedy m.in. SKL „woził się” z wyjściem z AWS. Ostatecznie SKL znalazł się na Platformie. Swoje polityczne plany snuła też Unia Wolności z Bogdanem Borusewiczem. Był to ciekawy czas politycznych przesileń roku 2001, które znalazły dobicie też w gdańskiej radzie.
- Pan też uległ powabowi Platformy Obywatelskiej, startując w 2002 roku z jej listy?
Czesław Nowak: Bo ja wiem, czy powabowi? Był w niej Maciej Płażyński, stąd moje przekonanie, że coś wartościowego z tego planu może wyjść. Nie bacząc nawet, że są tam też inne, budzące nasze wątpliwości, osoby. Po rozpadzie AWS nie byliśmy zagospodarowani. Kiedy Płażyński mi zaproponował start z PO wystartowałem. Ten „romans” długo nie trwał. Zaczęły grać tam pierwsze skrzypce osoby typu Andrzeja Olechowskiego. Nie było nam z nimi po drodze. Kiedy wiosną 2003 roku odszedł z Platformy Płażyński, ja wyszedłem z klubu PO.
- Paweł Adamowicz wzbudził pańską ufność, skoro w imieniu Klubu AWS zgłaszał pan jego kandydaturę? W październiku 1998 roku Adamowicz, skromny wówczas polityk, głosami Rady Miasta Gdańska został wybrany na prezydenta, gdy na fastrydze trzymała się koalicja Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności...
Czesław Nowak: Paweł Adamowicz został wybrany na prezydenta Gdańska, bo prezentował się jako młody prawnik, który pod koniec lat 80 działał w studenckiej opozycji, był liderem strajku na Uniwersytecie Gdańskim w maju 1988 roku. Z woli klubu wyraziłem przekonanie, że on będzie dobrze pełnił funkcję prezydenta. Rada liczyła wówczas 60 radnych. Większość głosowała za Adamowiczem. (33 za, 6 wstrzymało się od głosu, nikt nie był przeciw, 16 z obecnych nie uczestniczyło w głosowaniu – dop. red.). Paweł Adamowicz, kiedy go wystawialiśmy, był przewodniczącym Rady Miasta, był znany. Jego karierę pilotował i faworyzował Maciej Płażyński. Zapowiadał się on na dobrego samorządowca. Z perspektywy lat był to mój wielki zawód. Mu się odmieniło - może to zabrzmi zabawnie, kiedy się ożenił. Wstąpił w niego wtedy duch ambicji i gry na siebie. Umocnił się po swojej drugiej kadencji. Po 2006 roku rozzuchwalił się. Deweloperzy zaczęli u niego się pojawiać, zaczęły się pośpieszne prace nad zmianami planów zagospodarowania przestrzennego, choćby działek po wojsku w Jelitkowie. Od tego czasu nic nie łączyło mnie ani z Adamowiczem, ani z jego ekipą. Spotykaliśmy się okazjonalnie przy naszych inicjatywach, jak budowa pomników.
- 01/06/2020 18:03 - Animatorzy Just Dance zatańczyli dla podopiecznych Fundacji z Pompą
- 01/06/2020 09:53 - W tygodniku „Sieci”: Tak zaatakuje Rosja
- 30/05/2020 08:03 - Gdańsk drenuje Lechię, a Wisła Kraków...
- 29/05/2020 19:28 - Płażyński krytykuje wyborcze pomysły Trzaskowskiego
- 29/05/2020 18:22 - Stabilne fundamenty Grupy Energa mimo trudnych warunków w 2019 roku
- 27/05/2020 20:35 - Pomorski Rynek Pracy - wzrost liczby...
- 27/05/2020 17:49 - Będzie kompromis w sprawie oświadczenia oddającego hołd Janowi Pawłowi II?
- 26/05/2020 13:14 - Pierwsze powszechne wolne wybory odbyły się w Polsce 27 maja 1990 r.
- 25/05/2020 17:24 - 72. rocznica śmierci rtm. Witolda Pileckiego
- 25/05/2020 14:43 - W tygodniku „Sieci”: Kulisy afery w radiowej Trójce