PGE ARENA Gdańsk w sobotę 8 lutego ponownie otworzyła swoje obiekty do „Zwiedzania za pomaganie”. Klub Sportowy Lechia Gdańsk, Stowarzyszenie Kibiców Lechii Gdańsk „Lwy Północy” oraz Arena Gdańsk Operator, zaprosili do wyjątkowych wycieczek po zimowym stadionie, zobaczenia nowej wystawy unikatowych pamiątek piłkarskich, sprawdzenia swojej odwagi podczas zjazdu szaleńczą kolejką tyrolską spod dachu stadionu, jak i do zabawy w barze T29.
Organizatorzy w ten sposób, wspólnie z zainteresowanymi osobami, pomogli Hospicjum im. Ks. Dutkiewicza, które od ponad 30 lat roztacza opiekę nad terminalnie chorymi pacjentami, osobami starszymi i dziećmi. Rocznie trafia tu ponad 1000 pacjentów, a opieka im udzielana jest bezpłatna. W podziękowaniu za okazałe wielkie serca przygotowano na PGE ARENIE wiele atrakcji, jak np. zwiedzanie stadionu, w tym nowej wystawy pamiątek piłkarskich, tj. wyjątkowych i unikatowych zbiorów będących częścią kolekcji śp. Dawida Zapisek, niepełnosprawnego chłopca, zagorzałego kibica Lechii Gdańsk i Realu Madryt.
W Muzeum Lechii Gdańsk, w godzinach 11-14 czekali na kibiców Wojciech Łazarek, były piłkarz i trener gdańskiej Lechii oraz selekcjoner reprezentacji Polski, a także Bogdan Adamczyk, najskuteczniejszy zawodnik biało-zielonych w historii występów w ekstraklasie.
To z nimi jako pierwszy przybyły kibic Bogumił Charaba, zrobił zdjęcie swoim dzieciom Nataszy i Marcie oraz Hani córce kolegi. Przyszedł do muzeum mimo tego, iż w tym samym czasie biegła w Soczi podczas igrzysk olimpijskich Justyna Kowalczyk, - Ja będę dopiero oglądał skoki, bo biegi narciarskie nieco mniej mnie interesują, powiedział nam kibic. - I dlatego tutaj z naszymi córkami przyszliśmy. Ja w tym muzeum jestem już po raz czwarty. Podarowałem proporczyk Lechii jaki otrzymałem od ojca w 1987 roku. Rozmawiałem z kustoszem i obiecałem podarować muzeum spodenki piłkarskie jakie otrzymałem od sławnego napastnika po ostatnim meczu jaki tutaj w zespole Lechii rozegrał Moussa Traore, pochodzącego z Wybrzeża Kości Słoniowej.
Łazarek i Adamczyk złożyli autografy na przygotowanych pocztówkach ze swoimi podobiznami, wręczając je następnie przybywającym do muzeum gościom. Korzystając z nadarzającej się okazji poprosiliśmy trenera Wojciecha Łazarka o krótką rozmowę dla czytelników portalu wybrzeze24.pl oraz Gazety Gdańskiej. Przystał na nią bardzo chętnie.
- W swojej bogatej karierze trenerskiej, jaki okres wspomina pan najmilej? Niech pan łaskawie sięgnie wstecz i tak sobie przypomni te najprzyjemniejsze chwile, że miał pan najzdolniejszych zawodników, słuchali się pana, solidnie trenowali i dzięki temu dobrze grali.
- Ja zawsze miałem z zawodnikami dobrą i serdeczną atmosferę. I do tego w miarę twórczą. Ale najbardziej mile wspominam okres w Lechii Gdańsk z przełomu 1985 i 1986 roku. Wtedy to objąłem Lechię, będącą na ostatnim miejscu w tabeli ekstraklasy. No i w dość szybkim czasie wyszliśmy na 9 lub 8 miejsce.. I to był wtedy najbardziej twórczy proces szkoleniowy jaki się wytworzył między kadrą trenerską a zawodnikami. Proces, w którym decydowało zaangażowanie, świadomość sportowa. To, że możemy tutaj w Gdańsku wygrywać, kiedy na mecze na stadion przy ulicy Traugutta we Wrzeszczu przychodziło po 25 tysięcy kibiców, I wtedy byłem ufny nadziei, że tworzy się taka świetna drużyna, ale niestety później nastąpiły różnego rodzaju reorganizacje.
- A czy mógłby pan przypomnieć nazwiska piłkarzy, którzy wówczas uczestniczyli w tym twórczym procesie treningowym, że stworzyli zgrany zespół?
- Oczywiście, to tacy zawodnicy, jak na przykład: Puszkarz, Kasalik, Gładysz, Korynt, Makowski, Dziadek, Kaczmarek, Kliszewicz, Głownia, Tłokiński. Dość dużo było wtedy świetnych piłkarzy.
- Co sprawia, że z daną drużyną da się coś osiągnąć i szybko dochodzi ona do wysokiego poziomu sportowego. Zgranie, czy indywidualne uzdolnienia? Czy też trener z charyzmą?
- Ja myślę, że oprócz uzdolnień indywidualnych, to też kadra trenerska musi być odpowiednio wkomponowana w zespół. Bardzo istotne jest, aby charakterologicznie odpowiednio trafić na ukształtowanie się zespołu. I co też istotne, że trzeba trafić do świadomości zawodników. Muszą uwierzyć w to, że właśnie my w tym okresie możemy stworzyć coś dużego, ba coś wielkiego. I problem przekonania tych ludzi do tego jest bardzo ważny. Wtedy to się udało. Jednak później w pewnym momencie zaistniały takie meandry organizacyjne, że stanęły nam one na przeszkodzie. A bo to działacze jedni pogniewali się na drugich. Odeszła federacja piłkarska oraz na inne finansowanie sportu przeszły też zakłady piłkarskie. A Budowlany Klub Sportowy Lechia Gdańsk, jak to klub budowlany, zawsze byliśmy takimi golasami, Nie wiele znaczyliśmy w konfrontacji z drużynami klubów wojskowych, górniczych czy milicyjnych. Ale mimo tego, ja wspominam ten okres jako wysokiej zawodniczej klasy zawodowej. To byli wtedy bardzo dobrze wyszkoleni technicznie piłkarze.
- Czy oni w większości nie pochodzili właśnie z gdańskiego Pomorza? Czy dzięki właśnie temu nie przemawiał przez nich patriotyzm lokalny, kiedy rozgrywali mecze w biało zielonych strojach Lechii Gdańsk?
- O tak. Wówczas przede wszystkim było bardzo duże zaangażowanie władz sportowych w szkolenie młodzieży. I reprezentacje Wybrzeża juniorów może i w trudnych warunkach się kształtowały, ale może właśnie to decydowało, że czynili postępy zawodnicy z różnych okolicznych miast. Przecież to był Elbląg, Lębork, Tczew. To byli zawodnicy typu właśnie Puszkarz czy Tłokiński, których szkoliły lokalne kluby. I właśnie to decydowało, że Wybrzeże było wtedy bardzo silne. Proszę sobie przypomnieć ile mieliśmy silnych klubów, Lechia, Stoczniowiec, MRKS, Arka i Bałtyk Gdynia. To były solidne, dobre drużyny piłkarskie. Czy taki Tczew albo Starogard Gdański, to przecież było środowisko jakże zdolnych chłopaków. To decydowało o tym, że ci ludzie byli jak gdyby wyeksponowani pod względem umiejętności piłkarskich. No i piłkarska Polska ich przygarniała, niestety, i stąd z Gdańska dużo tej młodzieży wyjeżdżało na zewnątrz. Wielka szkoda. Partykularyzm klubowy nie pozwolił wówczas stworzyć takiego jednego silnego klubu piłkarskiego na Wybrzeżu. Ale niestety tego już nie naprawimy. A co do potworzonych akademii piłkarskich, to lepiej jak nie będę się na ich temat wypowiadał.
- Z pańskiej wypowiedzi można wyciągnąć taki wniosek, że jest dobrze szkolić piłkarzy w macierzystych klubach od podstaw i z nich tworzyć drużynę. Nie koniecznie trzeba sięgać po najemców...
- Takie szkolenie, to jest podstawa do tego, aby była dobra drużyna i jej dobry poziom. Zawsze wewnątrz klubowa rywalizacja powoduje postęp. Jeżeli tego nie będzie, to na murawę wyjdzie 12 zawodników, z których tylko trzech umie grać. Dzisiaj gołym okiem widać, że w doskonałej drużynie nie ma wyłącznych indywidualności, które decydowały o wyniku meczu, jak i o sposobie i stylu gry. Dzisiaj za wynik meczu odpowiadają wszyscy piłkarze. A to wiąże się z umiejętnościami zawodników, ale i mrówczą pracą poprzez trening indywidualny. Dzisiaj zawodnik jeżeli chce czynić postępy i być na wysokim poziomie sprawności fizycznej, to niestety musi minimum cztery godziny dziennie trenować. A jak nie, to może tylko się wydziergać na skórze, zrobić irokeza, piorunochrony w nosie lub uchu założyć i udawać że jest gwiazdą.
- W tym Muzeum Lechii Gdańsk robi się coraz ciaśniej. Nie ma już gdzie umieszczać trofeów. Czy był pan może w muzeum klubu hiszpańskiego Barcelony, które jest ogromne i robi ogromne wrażenie?
- O tak byłem, ale tam ludzie sobie pomagają, a nie jak tutaj u nas sobie wzajemnie szkodzą. Całkowicie inna ludzka mentalność.
- Jak mówiono jeszcze o planach budowy tego stadionu, to podczas jednej z pierwszych konferencji prasowych zapytałem, dlaczego nie zaprojektowano pomieszczeń z przeznaczeniem na klubowe muzeum. Na stworzenie czegoś podobnego, co ma właśnie klub Barcelona. Wtedy spojrzano na mnie srogo, że jak to mogłem zadać takie niewygodne pytanie. Przecież jakieś tam pomieszczenie na coś takiego się znajdzie, usłyszałem odpowiedź. No i co, okazuje się, że i owszem Muzeum Lechii z trudem powstało, ale już pęka w szwach od ciasnoty.
- A ja, jak mówiono jeszcze na sześć lat przed budową tego stadionu, to zaproponowałem prezydentowi Gdańska, aby na Pomorzu przetestować młodych piłkarzy z prawdziwego zdarzenia i nałożyć na nich większe obciążenia treningowe. Po to, aby stworzyć z nich solidną rodzimą drużynę. No to jacyś pseudo działacze zadecydowali, że lepiej jest przywieźć jakiegoś obcokrajowca, kupując go trochę pod stołem. Tak więc po co nam od podstaw szkolić i przygotować swojego własnego zawodnika. Z takim nastawieniem niewiele się w wyczynowym sporcie osiągnie. Tylko pytam, po co płacić krocie najemcy, który nie zawsze jest aprobowany przez zespół, ze szkodą na wyniki meczów, skoro brakuje funduszy na tak potrzebne i ważne w rozwoju młodego człowieka szkolenie piłkarskiego narybku?
Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski.
- 12/02/2014 10:15 - Makuszewski z "11" na koszulce
- 11/02/2014 17:45 - Nikola Leković przejdzie testy medyczne w Lechii!
- 10/02/2014 20:50 - Otwarcie wielofunkcyjnego boiska sportowego w PSB
- 10/02/2014 16:32 - Murphy zdobył Gdynię
- 09/02/2014 18:43 - Wygrana Wybrzeża Gdańsk z Warmią Traveland Olsztyn
- 09/02/2014 16:39 - Rogowska wygrała w Gandawie i uzyskała minimum na HMS
- 09/02/2014 13:29 - Juskowiak dyrektorem sportowym, Iwan szefem skautingu
- 09/02/2014 13:15 - Transferowa karuzela w "Nowej Lechii"
- 09/02/2014 12:10 - Lotos Trefl bez punktu w Kędzierzynie
- 09/02/2014 11:54 - Podsumowanie przygotowań Lechii