Prywatyzacja Grupy Lotos wydaje się już przesądzona. O takiej decyzji gospodarczej nie zdecydowały jednak względy strategiczne, tylko bieżące potrzeby budżetu państwa. Prywatyzacja największej pomorskiej firmy może dać nawet 3 mld złotych, ale łączy się z gigantycznym ryzykiem.
Dotychczasowa strategia dla polskiego sektora paliwowego zakłada, że skarb państwa powinien zachować kontrolę nad Grupą Lotos. Gdański koncern, po prywatyzacji Orlenu, pełnił nieformalną funkcję gwaranta bezpieczeństwa paliwowego kraju. W efekcie w Grupie Lotos skarb państwa posiada cały czas pakiet kontrolny 53 proc. akcji.
Zapisy o strategicznym znaczeniu Lotosu nie były gołosłowne. Po pierwsze dlatego, że obecna strategia powstała przed laty, potwierdzał ją jeszcze rząd PiS i nikt nie kwestionował do tej pory znaczenia tych zapisów. Wydawało się że w sprawie roli Lotosu w gospodarce jest między politykami zgodność. Po drugie Lotos realnie zaangażował się w „testowanie” różnych wariantów zapewnienia niezależności dostaw ropy, w przypadku kłopotów z zakupami z Rosji. W celu przetestowania swoich instalacji (ropa wydobywana w różnych częściach świata ma różny skład chemiczny) Lotos ściągał surowiec nawet z Kuwejtu, co w polskim przemyśle naftowym jest kierunkiem nader egzotycznym. Lotos inwestujący w spółkę Petrobaltic i w podmorskie pola naftowe na Morzu Północnym wyprzedza też Orlen w wyścigu o własne złoża.
Jednocześnie Lotos jest firmą niezwykłą pod innym względem. Od marca 2002 r. jest zarządzana przez tego samego prezesa. Paweł Olechnowicz „ostał się” mimo szeregu politycznych zmian. Co o tym zdecydowało? Niekwestionowane kompetencje i wizja rozwoju zarządzanej przez niego firmy. Rozbudowa Lotosu w ramach programu 10+ (chodzi o przekroczenie przerobu 10 mln ton ropy rocznie) uważana jest za największą inwestycję przemysłową po 1990 r. w Polsce. Oddawane w ostatnim czasie instalacje sprawiły, że rafineria w Gdańsku niemal podwoiła swoje moce przerobowe.
- Wzrost wydajności produkcji o 75 procent i zwiększenie głębokości przerobu ropy naftowej oznacza dla rafinerii większy uzysk wysokomarżowych produktów z każdej przetwarzanej tony surowca, czyli kolokwialnie mówiąc wyciśnięcie z każdej baryłki ropy większej ilości paliw - mówi „Gazecie Gdańskiej” Marcin Zachowicz, rzecznik prasowy Lotosu.
Efekty widać już w wynikach spółki. Lotos zarobił w ciągu trzech kwartałów 2010 r. - 427 mln złotych, a ekonomiści i władze spółki zastanawiają się, czy w 2011 r. zysk Grupy wyniesie 1 mld złotych. Pieniądze są tym bardziej potrzebne, że od 2011 r. rozpocznie się spłacanie kredytów zaciągniętych na program „10+”, a Lotos pożyczył na niego 2 mld USD.
W tej sytuacji pojawienie się informacji o planowanej na ten rok prywatyzacji Grupy Lotos może dziwić. Sprzedawanie firmy, która jest nadzwyczaj sprawnie zarządzana, kończy realizację wielkiego programu inwestycyjnego i ma gwarantować - zgodnie z oficjalnymi zapisami strategii rozwoju sektora paliwowego - niezależność Polski budzi pytania o racjonalność prywatyzacji. Trudno uwierzyć, aby po sprywatyzowaniu firma była lepiej zarządzana, czy szybko wkroczyła w nowy program inwestycyjny - musi na razie spłacić zobowiązania wynikające z dotychczasowych inwestycji.
Zapowiedź prywatyzacji Lotosu w 2011 roku ściągnęła na głowę ministra skarbu Aleksandra Grada lawinę krytyki.
- Jestem tą zapowiedzią zszokowany - mówi poseł PiS z Pomorza Andrzej Jaworski, członek sejmowej komisji skarbu państwa. - Jeszcze w czerwcu mieliśmy komisję z udziałem Jana Krzysztofa Bieleckiego, szefa rady gospodarczej przy premierze Tusku, który mówił posłom o spółkach, które nigdy nie powinny być prywatyzowane, szczególnie z sektora energetyczno-paliwowego. To, co mówi teraz Grad, stoi w zupełnej sprzeczności ze słowami ministra Bieleckiego. Ja rozumiem to tak, że jest jakiś silny lobbing na sprzedaż Lotosu, a minister Grad po nieudanej prywatyzacji Tauronu, chce zrobić kolejną, tylko po to, żeby załatać bieżącą dziurę budżetową.
Jednym głosem mówi z nim przedstawiciel SLD.
- Po co ta prywatyzacja? - pyta elbląski poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski z SLD. - Czy tylko po to, aby zwiększyć dochody państwa? Ja bym chciał wiedzieć, czy dzięki tej prywatyzacji w Lotosie zwiększy się zatrudnienie, czy paliwo w Polsce będzie tańsze? Lotos się dynamicznie rozwija, przejął mniejsze rafinerie i postawił je na nogi. Czy należy go sprzedawać w chwili największego wzrostu produkcji? A co, jak kupi go jakiś Shell czy BP i po pół roku zamknie? Minister na takie pytania nie odpowiada.
Parcie na łatanie dziury budżetowej mogło jeszcze wzrosnąć w resorcie skarbu po decyzji UOKiK blokującej przejęcie Energi przez PGE. Z tej prywatyzacji w branży energetycznej miały popłynąć do budżetu miliardy - w nieco zadziwiającej prywatyzacji polegającej na kupnie państwowej spółki, przez inną państwową spółkę. Na razie efektem decyzji UOKiK jest jednak brak tych wpływów i większe parcie na inne wpływy z prywatyzacji. W efekcie powstał rozpisany na 2011 rok scenariusz prywatyzacji Lotosu. Jego efektem ma być decyzja prywatyzacyjna podejmowana jesienią już przez nowy rząd.
Niezależnie od problemu - czy Lotos prywatyzować, niezwykle istotną kwestią jest kto miałby kupić Lotos. W planach resortu skarbu pojawia się m.in.... Orlen. Ten scenariusz przypominałby nieco próbę połączenia PGE i Energi i tak samo skończyłby się zapewne zablokowaniem przez UOKiK, gdyż efektem takiej fuzji byłoby powstanie faktycznego monopolisty na rynku. Wśród rodzimych nabywców wskazuje się potencjalnie koncern gazowy PGNiG. Jednak poza wpływem do budżetu państwa, innych racjonalnych przesłanek takiej prywatyzacji nie widać. Poszukiwanie inwestora zagranicznego mogłoby mieć ograniczoną skuteczność. Najwięksi gracze na rynku są ostrożni w inwestowaniu. Chętni do zakupu Lotosu byliby natomiast zapewne Rosjanie. Bo oni są na rynku wyjątkowo aktywni.
Wiosną 2011 r. rosyjski koncern naftowy Rosnieft chce sfinalizować zakup połowy akcji spółki Ruhr Oel. Należy do niej m.in. 37 proc. akcji w rafinerii w Schwedt pod Szczecinem i w trzech innych rafineriach na terenie Niemczech. Inwestycja w Schwedt jest o tyle istotna, że rafineria ta eksportuje swoje produkty do Polski. Natomiast sama spółka Ruhr Oel jest największym producentem paliw w Niemczech. Rocznie przerabia 22 mln ton ropy naftowej.
W tej sytuacji inwestycja w Lotos, mogłaby tylko wzmocnić pozycję Rosjan w Europie środkowo-wschodniej. Ryzyko wykupienia Lotosu istniałoby też w sytuacji, gdy przetarg na akcje wygrałby inny podmiot. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można założyć, że Rosjanie podjęli by próbę odkupienia Lotosu po pewnym czasie.
W tej sytuacji pytanie - czy dla 3 mld zł w budżecie warto ryzykować utratę tak nowoczesnej firmy - staje się najważniejszym pytaniem dotyczącym przyszłości gdańskiej Grupy
Tomasz Troczyński
Fot. Maciej Kostun
Inne artykuły związane z:
- 22/02/2011 19:34 - Stop wykluczeniu! – trwa rekrutacja do najnowszego projektu PUP
- 21/02/2011 15:14 - PUP w Gdańsku rozpoczyna walkę o europejskie laury!
- 18/02/2011 18:45 - Nie masz firmy, nie potrzebujesz NIP
- 11/02/2011 11:18 - Gdańsk będzie miał kasyno
- 10/02/2011 17:58 - Hostessa seniorka poszukiwana?