Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący „Solidarności” w Stoczni Gdańsk to postać znana nie tylko w Gdańsku. Niektórzy uważają go za niebezpiecznego wichrzyciela, inni poszliby za nim w ogień. On sam w obronie ukochanej stoczni i robotników gotów jest na wszystko. Pertraktuje, rozmawia, strajkuje. Kiedy trzeba, zbiera ludzi i wychodzi z nimi na ulice. W Gdańsku, Brukseli, Warszawie.
Bywa, że te „kryteria uliczne” kończą się w sądach. Tak jak sprawa ubiegłorocznej manifestacji w stolicy, kiedy stoczniowcy manifestowali w obronie miejsc pracy. 29 kwietnia 2009 w Warszawie odbywał się zjazd Europejskiej Partii Ludowej. Na miejscu byli: kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Włoch Silvio Berlusconi, szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Przed budynkiem Pałacu Kultury i Nauki, gdzie odbywał się zjazd protestowali właśnie stoczniowcy z Guzikiewiczem na czele. Manifestacja była ostra i głośna, płonęły opony i kukła premiera Donalda Tuska.
Doszło do regularnej bitwy z policją. Demonstranci użyli sztachet, kijów, petard, a policja pałek, armatek wodnych i gazy łzawiącego. Następnego dnia Karol Guzikiewicz usłyszał zarzut czynnej napaści na policjanta z użyciem niebezpiecznego narzędzia w postaci petardy. Grozi za to 10 lat więzienia. Guzikiewicz i dwaj inni, współoskarzeni związkowcy, nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.
Po tym zajściu pomorski region Prawa i Sprawiedliwości wydał oświadczenie, w którym czytamy:
„Dziś wiceprzewodniczącemu NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Karolowi Guzikiewiczowi postawiono zarzuty karne w związku z demonstracją w obronie polskich stoczni w Warszawie 29.04.2009. Związkowcom broniącym polskiego majątku oraz miejsc pracy stawia się zarzut napaści na funkcjonariusza z użyciem niebezpiecznego narzędzia.
Pomorskie Prawo i Sprawiedliwość stanowczo protestuje, by w wolnej Polsce szykanować tak zasłużonych w walce o wolność i demokrację ludzi jak Karol Guzikiewicz. Stosowane metody, w szczególności kwalifikacja czynu, przypomina mroczne czasy PRL, gdy walczący o godność ludzi pracy skazywani byli przez dyspozycyjne wobec komunistycznej władzy sądy. Mamy powody sądzić, że 20 lat po upadku komunizmu taka sytuacja możliwa jest tylko dzięki wytwarzaniu przez rządzącą Platformę Obywatelską klimatu nagonki i szczucia społeczeństwa przeciw związkom zawodowym. Ludzie, którzy ponoszą historyczną odpowiedzialność za upadek polskich stoczni próbują zagłuszyć wyrzuty sumienia niszcząc związkowców, broniących swych zakładów. Domagamy się zaprzestania takich praktyk. Jednocześnie deklarujemy wobec Karola Guzikiewicza i wszystkich innych osób, które zostaną postawione w podobnej sytuacji, nasze wsparcie i pomoc".
A co mówił dziennikarzom sam Guzikiewicz tuż po tym jak usłyszał zarzuty?
- Chyba powinienem zostać komandosem, skoro we dwójkę czy trójkę potrafiliśmy poranić 79 policjantów. I to jedną spaloną kukłą. Nie rzucałem kamieniami, spaliłem tylko kukłę Donalda Tuska i spaliłbym ją dziesięć razy za każdego zwolnionego z Gdańska, Gdyni czy Szczecina stoczniowca.
Kiedy zadzwoniłem do niego kilka dni temu, nie mógł rozmawiać – właśnie spieszył się na przesłuchanie na komisariacie. Dwie godziny później wyjaśnił mi, że chodziło właśnie o sprawę pamiętnej demonstracji przed Pałacem Kultury.
- Trwa właśnie wielka policyjna akcja prowadzona na nasz wniosek – mówił Guzikiewicz. – Przesłuchiwanych jest około 400 stoczniowców. Domagamy się śledztwa w sprawie nadużycia siły przez policję w Warszawie. Nic się nie działo w tym temacie, ale poparł nas prokurator generalny. No i organy ścigania wzięły się do roboty. To dobrze, tyle że to moim zdaniem próba zamydlenia nam oczu przed wyborami. Uważam, że powinno zostać wszczęte śledztwo w sprawie świadczenia nieprawdy przez premiera Tuska, który podczas telewizyjnej debaty kilka lat temu stwierdził, że stocznia dostała 700 milionów pomocy. Raporty NIK i audyty stoczniowe dowodzą, że ta pomoc wyniosła co najwyżej 30 milionów. Niestety, w tej sprawie nic się nie dzieje.
Guzikiewicz zna historię stoczni i jej współczesne problemy od podszewki. Zasady finansowania, historie kontraktów, negocjacji z inwestorami, obietnice kolejnych rządów, prawne problemy byłych zarządów firmy – może mówić o tym godzinami z pełnym zaangażowaniem.
- Nasi dawni koledzy, którzy w latach osiemdziesiątych wypłynęli na robotniczych strajkach, poszli w politykę – mówi Karol Guzikiewicz. – Ja nie mam takich ambicji, nie pcham się do polityki. Kocham stocznię i życzę tej firmie jak najlepiej. Wierzę, że teraz nadejdzie lepszy okres, bo jesienią szykują się nowe kontrakty. Znowu będziemy przyjmować ludzi do pracy.
Dariusz Olejniczak
Materiał opublikowany w
- 18/06/2010 20:01 - Jarosław Kaczyński zakończył kampanię wyborczą w Gdańsku
- 18/06/2010 11:51 - Szwagier Adamowicza w spólce zależnej od miasta!
- 17/06/2010 13:19 - Uczta dla koneserów sztuki
- 16/06/2010 19:46 - Chcę kontynuować dzieło Rodziców
- 15/06/2010 17:42 - Przeciw wysokim czynszom
- 14/06/2010 11:29 - Skutki wichury na Pomorzu – zobacz zdjęcia
- 12/06/2010 21:52 - XXI Dni Pruszcza
- 09/06/2010 12:10 - X Festiwal "Dwa Teatry"
- 08/06/2010 10:27 - Kolumbia bez tajemnic dla gdańskich naukowców
- 07/06/2010 20:24 - Prezydent zawsze stał po stronie najsłabszych