Z Danutą Drywą, dr nauk humanistycznych, pracownikiem Działu Dokumentacyjnego w Muzeum Stutthof w Sztutowie rozmawia Stanisław Seyfried
- Pierwsze transporty do obozu Stutthof stanowili przedstawiciele polskiej inteligencji Wolnego Miasta Gdańska.
Danuta Drywa: Tak, to prawda. Początkowo do obozu trafiała polska inteligencja z terenu Wolnego Miasta Gdańska. Chodziło o niszczenie tej warstwy społecznej i polskich przywódców. Zaczęto stosować nadzwyczajne zarządzenia, wytyczone w postępowaniu z narodem polskim, które przedstawił 15 marca 1940 roku Heinrich Himmler w przemówieniu do komendantów niemieckich obozów położonych na ziemiach polskich. Powiedział wówczas, że najważniejszym zadaniem jest unieszkodliwienie wszystkich polskich przywódców w rejonie Pomorza Gdańskiego i dotyczy to masowych egzekucji wykonywanych przez jednostki Selbtschutzu, Wehrmachtu, SS-Wachsturmbann Eimann czy SS Haimwehr Danzig. Egzekucje wykonywane były w Lasach Piaśnickich, Lasach Szpęgawskich, w Stutthofie, a także koło Bydgoszczy i Torunia.
- Rozumiem, że przygotowania i plany podejmowane były o wiele wcześniej.
Danuta Drywa: Przygotowania akcji i utworzenia obozu podejmowane były już od wiosny 1939 roku. Obóz zaczął działać 2 września 1939 roku. Jeszcze w budowie, ale to sami więźniowie mieli go zbudować. W 1942 roku Stutthof przed reorganizacją administracyjną przeszedł pod jurysdykcję Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych. Natomiast na początku tych najważniejszych polskich więźniów wysłano do Sachsenhausen, ponieważ Stutthof nie miał jeszcze statusu obozu koncentracyjnego. Był tylko obozem pracy przymusowej. Na początku lat 40. Przywożono do obozu uciekinierów z budowy autostrady Berlin – Królewiec, a później już robotników przymusowych z całego okręgu, jako więźniów wychowawczych. Więźniów skazanych za drobne przestępstwa, ale nie kryminalne, to była inna kategoria. Ostatnio badając tę sprawę, stwierdziłam, że nie były to przyczyny, które nie odbiegały od przyczyn politycznych. Bo osadzano tu osoby wypowiadające się wrogo przeciwko Niemcom. W takich wypadkach wyroki były krótkie i groziła „odsiadka” od 14 do 56 dni, lub dłużej, ale to oczywiście nie gwarantowało przeżycia. Esesmani zachowywali się bardzo brutalnie, a zamieszkująca okolicę ludność była bardzo źle nastawiona, wręcz wrogo, bowiem niemiecka propaganda na terenie Gdańska była demagogiczna i ona zrobiła swoje.” Danziger Vorposten” niemiecki dziennik, organ NSDAP prowadził bardzo brutalną propagandę mówiąc o polskich kryminalistach, mordercach i podpalaczach porządku europejskiego. Niemiecka ludność Wolnego Miasta Gdańska przyjmowała to bez zastrzeżeń. Do rzadkości należało spotkanie kogoś przychylnego, nawet gospodarze rolni na Żuławach mieli bardzo zły stosunek do przymusowych pracowników rolnych odbywający karę w ich gospodarstwach. Trzeba także powiedzieć, że oddziały dokonujące egzekucji w miejscowych lasach składały się z osób mieszkających na tym terenie i nierzadko byli sąsiadami rozstrzeliwanych Polaków. Także oni doskonale wiedzieli co stało się z zaginioną częścią polskiego społeczeństwa i nie było z ich strony żadnej reakcji, ani sprzeciwu. Propaganda niemiecka zrobiła swoje.
- W tej chwili przygotowuje pani swoją kolejną pozycję książkową. Tym razem poświęcona ona będzie gdańszczanom w obozie Stutthof.
Danuta Drywa: Tak, rzeczywiście poświęcona będzie gdańszczanom i ich losom. Będzie dokładny opis tych dwóch brutalnych egzekucji z początku 1940 roku dokonanych na gdańskiej inteligencji, Polakach, którzy do końca bronili swoich idei i nie przystali na żadną współpracę. Pozostały po nich pamiątki, listy , wspomnienia, zdjęcia. Książka ukaże się prawdopodobnie na początku 2023 roku.
- Czekamy z niecierpliwością. Koniec wojny i koniec obozu miał bardzo tragiczny przebieg. Najpierw „Marsz Śmierci”, a później morska ewakuacja więźniów z Mikoszewa przez Hel, Rugię do Danii. Wydaje się, że ta czarna plama w historii zakończenia wojny pozostawia niewyjaśnioną część losów więźniów Obozu Stutthof. Niektórym zabrakło chwili szczęścia, niektórzy nie mieli szans i pogodzili się z losem, ale część zginęła w ostatniej chwili przed samym zakończeniem wojny.
Danuta Drywa: Tak stało się z uciekinierami na barce „Vaterland” około 200 więźniów ze Stutthofu na plaży w Pelzerhaken w pobliżu miasteczka Neustadt jeszcze na barce zostali zastrzeleni przez miejscowych esesmanów z szkoły marynarzy łodzi podwodnych. Pozostałym przy życiu więźniom wydano rozkaz o załadowaniu na statek „Athen”, który miał odpłynąć w dalszy rejs. W czasie załadunku stali się oni świadkami zbombardowania stojących w Zatoce Lubeckiej statków „Cap Arkona” i „Thielbek”. Statki zbombardowane zostały przez lotnictwo brytyjskie, zginęło wówczas około 7 tys. więźniów wśród , których większość stanowili Polacy i Rosjanie. Byli to więźniowie pochodzący z Powstania Warszawskiego trafiający tu z obozu KL Neuengamme wśród nich było wielu więźniów KL Stutthof . Wydarzenie miało miejsce 3 maja 1945. Alianci ostrzegali, że zbombardują wszystkie statki, które nie wpłyną do portu i nie wywieszą białej flagi. Dowódcy alianccy tłumaczyli się, tym iż przypuszczali że statki były wypełnione żołnierzami Wehrmachtu. Do dziś sprawa nie została wyjaśniona. Ta tragiczna pomyłka kosztowała życie wielu Polaków i tych z Obozu Stutthof.
- Bardzo dziękuję za rozmowę, ten ostatni temat jest na tyle ciekawy, że redakcja „Gazety Gdańskiej” na pewno powróci do niego.
- 16/09/2022 17:59 - Egzekucje 11 stycznia 1940 r. i 22 marca 1940 r.
- 16/09/2022 17:55 - Piaski – granica Europy
- 16/09/2022 17:50 - Walka z „Zielonymi”
- 16/09/2022 17:42 - Wspomnienia więźnia obozu koncentracyjnego „Stutthof” Wacława Lewandowskiego (fragment)
- 16/09/2022 17:38 - Pierwsze transporty
- 16/09/2022 17:27 - Kalendarium Obozu Stutthof
- 15/05/2022 18:00 - „Chłopaki idą równo - Polacy”
- 09/05/2022 14:15 - KL Stutthof 2077 dni zbrodni
- 04/05/2022 08:24 - Konzentrationslager Stutthof cz. 7
- 12/04/2022 07:14 - Konzentrationslager Stutthof cz. 6