Tęsknota za porządkiem

Drukuj

altRozmowa z dr. inż. arch. Jakubem Szczepańskim z Katedry Historii Architektury i Konserwacji Zabytków na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej


- Na naszych oczach w Gdańsku dokonują się wielkie zmiany, realizowane są i będą wciąż nowe, bardzo kosztowne, inwestycje. Jak ocenia pan kierunek rozwoju budownictwa w Gdańsku? 
Jakub Szczepański: Nie do końca rozwój idzie w takim kierunku, w jakim powinien iść. Podstawowym problemem polityczno – ideologicznym jest na ile miasto, jego władze, mają wpływać na jego rozwój a na ile pozostawiają to tak zwanemu wolnemu rynkowi, czyli inwestorom, deweloperom. Gdy się spojrzy wstecz – miasta się rozwijały zawsze wedle rygorystycznych, ostro narzuconych reguł. Czy to było starożytne miasto greckie, czy średniowieczne miasto w Polsce, czy inne miasta poddawały się dosyć prostym, logicznym, zasadom.


- Jakim?
Jakub Szczepański: Podstawowa tkanka miasta składała się z podobnych do siebie domów – była określona ich wysokość, szerokość, a dekoracje pozostawiano gustowi właścicieli. Właściciel mógł wstawiać okna jakie chciał, ale budynek nie mógł być ani mniejszy ani większy niż sąsiednie i miał stać w jakimś porządku przy ulicy. Natomiast wyróżniały się budynki użyteczności publicznej – kościoły, ratusze, hale targowe i in. I tak budowano miasta przez tysiące lat do XIX wieku. 


- W XX wieku tradycyjne sposoby planowania się załamały.
Jakub Szczepański: Tak, ze względy na pomysły modernizmu, który rozbił tradycyjną tkankę w postaci ulicy, placu, zniknął porządek. Dlaczego nam się podoba Główne Miasto bardziej niż Stare Przedmieście w Gdańsku? Dlaczego ładniejsza jest ulica Długa, aniżeli ulica Żabi Kruk? Nie tylko dlatego, że te domy mają inny detal, ale ponieważ domy na Głównym Mieście stoją w logicznym porządku, są ustawione w pierzei. Człowiek tęskni za porządkiem i ten porządek i ład przestrzenny jest sprawa kluczową, jest o wiele ważniejszy niż detale, kolory, materiały, bo te ostatnie można łatwo zmieniać. Więc ten szkielet - ład jest najbardziej istotny i tego brakuje z dwóch powodów dziś w Gdańsku. 


- Dlaczego, jak to wygląda na przykładach?

Jakub Szczepański: Tkwimy w nieprzezwyciężonej tradycji, od której się odchodzi w europejskiej urbanistyce, która spowodowała, że budynki stawia się ot tak sobie, jak klocki. Nie wiadomo jak trafić pod konkretny adres bo nie ma tradycyjnej ulicy, idziemy i nie wiemy dlaczego ten dom na osiedlu Piecki – Migowo ma numer 7, a tamten 4, nikt nie wie, to można odczytać na mapie, ale - idąc – nie, bo nie ma regularności, która w przeszłości obowiązywała. A drugim problemem jest to, że władze miast, nie tylko Gdańska, wycofują się z odpowiedzialności, z tradycyjnego planowania, które polegało na ścisłym określaniu reguł dla poszczególnych części miasta. 


- Teraz kolejność jest odwrotna.
Jakub Szczepański: Tak, pojawia się ktoś kto chce coś budować i dostosowuje się reguły do jego wymagań, co powoduje chaos. Bo większy inwestor, bogatszy, będzie chciał stawiać okazalszy budynek, a  uboższy, na podobnej działce obok, wybuduje obiekt mniejszy tylko dlatego że ma mniej pieniędzy tej chwili do wydania. A to nie jest sposób budowania miasta. Poza tym dlaczego obiekty o podobnych funkcjach mają się w znaczący sposób od siebie różnić, co się powszechnie dzieje? Używa się niebezpiecznego pojęcia tak zwanej dominanty, tylko dlaczego jeden budynek ma dominować nad drugim? Po co są te dominanty? W tradycyjnym mieście dominanta to był obiekt wyróżniający się funkcją – kościół, ratusz, one miały wysokie wieże i to było oczywiste. Natomiast mógł mieszczanin budować wysokiej wieży nad kamienicą. To było zabronione: i prawem i zwyczajem. Nikt nie pozwalał na łamanie zasad. W Gdańsku reguły obowiązywały do tego stopnia, że nie budowano miejskich pałaców, które w innych europejskich miastach w tym w Warszawie, w Paryżu, powstawały. W Gdańsku siła tradycji społeczeństwa demokratycznego na to nie pozwalała, nawet jeśli kogoś było stać - pałacu nie budował bo to by było źle widziane.


- Dziś dzieje się zupełnie inaczej.
Jakub Szczepański: Teraz powstają budynki dość chaotycznie, problemów współczesnego rozwoju jest wiele. Jednym z nich jest rozpraszanie się miasta, jego rozpływanie. Tworzą się ogromne obszary, które nie są ani miastem ani wsią. To jest zjawisko, z którym wiele społeczeństw już się uporało. Jeżeli popatrzymy z samolotu na krajobraz na przykład Bawarii, widzimy wyraźnie gdzie się kończy miasto, dalej są pola uprawne. Zabudowy nie powinno się rozciągać, musimy wykorzystywać miejsce, które mamy. W Gdańsku miejsca nie wykorzystanego mamy bardzo dużo. Jeżeli przejedziemy przez jakąkolwiek dzielnicę Gdańska zobaczymy obszary nie wykorzystanej przestrzeni a jednocześnie buduje się bardzo wiele za obwodnicą, co rozprasza miasto, niszczy krajobraz. Jest to nieprawidłowość. Powstaje coraz większy przedmiejski bałagan. Jest to rozwój nie planowany, planuje się tam tylko w skali posiadania działki przez właściciela. Ktoś kupuje działkę, kryterium jest najczęściej chęć rolnika sprzedaży takiej a nie innej działki i od tego zależy na przykład wielkość osiedla mieszkaniowego.


- Rosną za miastem osiedla, w których oprócz mieszkań nie ma prawie nic.

Jakub Szczepański: Nie powstają usługi, nie ma szkół, nie ma przedszkoli, nie ma basenów, nie ma prawie sklepów, bo tego się nie planuje. Jeżeli ktoś buduje kilka czy kilkanaście budynków mieszkalnych nie wybuduje do nich usług wyższego rzędu. Pogłębia się problem polegający na tym, że nie powstają nowe dzielnice miejskie tylko rodzi się twór, dziwny krajobraz, w którym nie żyje się dobrze. Są tezy, że te osiedla na przedmieściach, które w tej chwili powstają, z drogimi mieszkaniami, za kilkanaście lat zaczną się zamieniać w slumsy ze względu na swoje wady – brak usług.


- Można postępować inaczej?

Jakub Szczepański: Tak, tylko to trzeba planować w dość dużej skali. Zanim się zacznie wydawać pozwolenia na budowę domów mieszkalnych należy przynajmniej określić miejsce na szkołę, jeżeli jeszcze tej szkoły nie budujemy, powinniśmy wiedzieć gdzie ona będzie. Podobnie powinniśmy wiedzieć którędy przebiegać będzie ulica główna, ulice boczne a gdzie będzie park. Jeżeli tego nie ma nawet w planie teraz trudno te funkcje wciskać, czynić to po fakcie. Więc teraz miasto miałoby kupować jakieś działki między domami, niektóre domy burzyć? To by było odwrócenie porządku. To są różne zjawiska wynikające z tego samego problemu. Najpierw powinien być plan, wizja, potem dopiero tę wizję wypełnia się budynkami. 


- Cofnęliśmy się w rozwoju?
Jakub Szczepański: To jest trochę powrót do sytuacji sprzed XIII wieku, kiedy każdy stawiał sobie chałupę jak chciał, ale w Europie ludzie już paręset lat temu doszli, że trzeba wiele zjawisk regulować. 


- Czy mógłby pan podać przykłady z najbliższego otoczenia?
Jakub Szczepański: Chociażby Galeria Bałtycka, kubaturowo największa inwestycja w ostatnich latach we Wrzeszczu, bardzo ważna. Obiekt powstał nie w miejscu, w którym ktoś kiedyś zaplanował funkcje handlowe, tylko na placu, który inwestor kupił i postanowił, że będzie rozwijał tę, nie inną branżę. Nie ma tam sensownego pieszego dojścia oprócz traktu od przystanku tramwajowego. Od strony kolejki elektrycznej dochodzimy przez jakiś dziki rozdeptany parking, przestrzeń nie określoną, nie uporządkowaną. Taka sytuacja jest w interesie użytkownika, czy właściciela obiektu handlowego. Bo jemu zależy żeby ludzi skupić wewnątrz, a to, że dookoła jest bałagan to nawet dobrze, bo ludzie szybciej wchodzą i kupują. Inwestor nie jest zainteresowany żeby dookoła był porządek, on chce żeby ludzie tam dojechali i kupowali. Czy obiekt stoi w środku miasta czy przy obwodnicy jest mu wszystko jedno, nawet lepiej w centrum, wtedy klienci dojada środkami publicznej komunikacji. Nawet jeżeli właściciel dla porządku zrobi jakiś trawniczek to nie wyręczy miasta, nie zrobi placu, ulicy, bo to mogłoby mu nawet przeszkadzać. Jeśli przy nowej ulicy powstaną inne sklepy zrobi się konkurencja. 


- W dużych europejskich miastach nie buduje się już wielkich centrów handlowych.
Jakub Szczepański: Odchodzi się od tego, tendencja jest taka, żeby wielkich obiektów nie było wcale. Na terenie dawnego NRD już dwadzieścia lat temu myślano jak zapobiegać niszczeniu miast – czyli znikaniu usług, sklepów i tworzeniu się ulic, przy których są tylko banki, co dzieje się na skutek wysysania przez galerie handlowe. Oni o tym wiedzieli, bo inne europejskie miasta to przeszły. 


- Nie mogliśmy podpatrzyć sąsiadów z Zachodu?
Jakub Szczepański: U nas o tym mówiono, ale wydawało się to abstrakcyjne. A poza tym – jak wspominałem – u nas ideą planowania miasta w dużym stopniu jest to, że wolny rynek załatwi wszystko, że dajemy wolne miejsce i niech inwestor buduje sobie tam co chce. W gospodarce nawet liberalnej, brytyjskiej, też się odchodzi od takiego sposobu myślenia. W Liverpoolu w ostatnich latach burzy się wielkie centra handlowe i zamienia się to na zespół małych sklepów, które są tak ustawione żeby między nimi ludzie chodzili, żeby miasto odżyło. Czyli wraca się do dawnej idei sklepu i kamienicy, bo to się sprawdziło przez setki lat i to się nadal ludziom podoba. I centrum Liverpoolu zaczyna żyć przy pomocy współczesnej architektury. To nie tylko są parterowe sklepy, to są czasem dość duże sklepy połączone nadziemnymi chodnikami, to się rozgrywa na dwóch – trzech poziomach. To jest tak jakby zamiast Galerii Bałtyckiej powstałoby osiem mniejszych zespołów w jakichś odstępach. To by się dało zrobić, ale teraz jest za późno.


- W jakim kierunku – pana zdaniem – iść powinna zabudowa Głównego Miasta w Gdańsku?
Jakub Szczepański: Na pewno Główne Miasto powinno być kontynuowane w sensie urbanistycznej tkanki, czyli należy budować nieduże budynki, które nie rozbiją jego struktury. Natomiast niekoniecznie trzeba kontynuować, czy kopiować historyczne formy bo to byłoby nielogiczne z punktu rozwoju miasta. Fasady na przestrzeni wieków się zmieniały i dobrze, teraz one też one się powinny zmieniać. Powinno się budować na historycznych działkach o kilkumetrowej szerokości, bo to się sprawdziło, ale już nie powtarzać gzymsów, szczycików. Powinno się dokończyć zabudowę w północnej części Głównego Miasta gdzie są jeszcze puste ulice. I to przewiduje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który jest uchwalony i realizowany. Gorzej jest na obrzeżach Głównego Miasta, gdzie budowa Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego może strukturę rozbić. Jak każdy wielki obiekt usytuowany niezgodnie logiką przestrzeni budowla może dobić Dolne Miasto i Stare Przedmieście, czyli stanie się – obok trasy szybkiego ruchu – jeszcze jedną barierą, która spowoduje między innymi, że do Muzeum Narodowego w Gdańsku zupełnie nikt już nie będzie chodził.
Rozmawiała Katarzyna Korczak

Newer news items:
Older news items: