W piątek, w klubie Buffet na terenie Stoczni Gdańskiej odbyła się burzliwa dyskusja na temat przestrzeni miejskiej.
Organizatorzy, członkowie stowarzyszenia Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej, pytali miejskich decydentów o, ich zdaniem, błędną politykę dotyczącą remontów. Działacze FRAG prezentowali zdjęcia, na których wskazywali liczne błędy dotyczące aranżacji przestrzeni miejskiej.
Spotkali się z emocjonalną odpowiedzią.
- Ja się w Gdańsku urodziłem – odpowiedział Radny Marek Bumblis (PO). – Czuję jakby pan mi żonę obrażał. Bo ja Gdańsk kocham. Pan głosi szereg nieprawdziwych opinii na temat tego, że moja żona ma zmarszczki, że moja żona nie kupiła sobie nowego płaszcza i tak dalej. Dwadzieścia lat to mało w historii miasta, które zostało zniszczone nie tylko przez wojnę, ale też przez pięćdziesiąt lat komunizmu, chociaż tego okresu nie można całkowicie do lamusa wyrzucić, ponieważ znaleźli się ludzie, którzy oddali swoje wszystkie siły i w latach pięćdziesiątych podnieśli z ruin i ocalili ducha Gdańska i to jest bardzo ważne.
Radny tłumaczył, że wytykane błędy wynikają z konieczności stworzenia nowej przestrzeni w miejscu zniszczonych historycznych budynków, a miejskie pieniądze służą konserwacji istniejących cennych zabytków.
Rozmawiamy o różnych rzeczach
- Nie chodzi o to, że Gdańsk nic nie robi, chodzi o to, jak przeprowadza się remonty, które są realizowane, jak są wydawane pieniądze – tłumaczył Michał Szymański z FRAG.
Oponenci odpowiadali, że gdańska starówka jest większa od Krakowskiej czy Wrocławskiej, a miasto remontuje także Oliwę i planuje rewitalizację ul. Wajdeloty we Wrzeszczu.
- Rozmawiamy o różnych rzeczach. Często jest tak, że jest przetarg i to, co wyjdzie, to jest kwestia wykonawcy – tłumaczył Jarosław Paczos, członek FRAG.
- Powiem szczerze, ja bym wolał, żeby zamiast dwóch ulic zrobić jedną, ale porządnie, a druga żeby poczekała – dopowiedział Michał Szymański.
- To jest pytanie, na które trzeba za każdym razem odpowiadać. Są takie ulice, gdzie trzeba zrobić jedną zamiast dwóch, ale czasami trzeba zrobić obie. Są różne rozstrzygnięcia, bo różne sytuacje – mówił Andrzej Duch, dyrektor wydziału urbanistyki, architektury i ochrony zabytków UM.
Michał Szymański w trakcie prezentacji
Nieobecni wiedzą
Pokazano następną prezentację zdjęć skandalicznie wyglądających miejskich trawników (np. naprzeciwko Akademii Muzycznej, przy ul. Łąkowej) płotów (przy ul. Partyzantów, przy ul. Świętokrzyskiej), budynków (dawny sklep rybny przy ul. Długie Ogrody), „parkingów” (np. przy Muzeum Narodowym, na ul. Toruńskiej).
- Nawołuję do elementarnej gospodarności, żeby miasto poczuło się nie administratorem, ale żeby poczuło się gospodarzem, żeby się wstydziło za ten cały bałagan, który toleruje. To można zrobić niewielkimi środkami, wystarczy robić audyty, wystarczy napominać tych, którzy są odpowiedzialni za dany fragment – tłumaczył Jarosław Paczos. – Istnieją podstawy prawne: Uchwały Rady Miasta Gdańska i Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych. Przecież strażnicy mogą wręczać mandaty.
Nie przybyli zaproszeni przedstawiciele Zieleni Miejskiej ani Nadzoru Budowlanego. Miejscy urzędnicy wykorzystywali tę sytuację i tłumaczyli, że to do nich pretensje powinni mieć organizatorzy spotkania i z nimi rozmawiać.
Próbowano poruszyć sprawę reklam w przestrzeni miejskiej, które często pojawiają się na przykład na rusztowaniach przy fasadach budynków, w którym miesiącami (latami) nie odbywa się żaden remont (jak w przypadku dawnej przychodni kolejarskiej przy Dworcu Głównym).
W Polsce nie umiemy rewitalizować
Zademonstrowano ciekawy projekt rewitalizacji centrum Pruszcza Gdańskiego.
Na koniec o sytuacji polskich planów rewitalizacyjnych opowiedział specjalista w zakresie rewitalizacji miast, kierownik prac rewitalizacyjnych w Lubece i Frankfurcie nad Odrą, dr Andreas Billert.
Andreas Billert opowiada o różnicach między rewitalizacją, a gentryfikacją
Billert mówił między innymi o brakach w prawie krajowym i nieświadomości władz miejskich, które prowadzą do zaprzepaszczenia szansy, jaką może być rewitalizacja. Opowiadał o częstej w Unii Europejskiej praktyce wykorzystywania Ustawy Rewitalizacyjnej, pozwalającej „zamrozić” na pewien okres ceny gruntów leżących na odnawianym obszarze i tym samym zapobiegać spekulacji.
Ekspert tłumaczył, że brak odpowiedniego zarządzania miastem prowadzi w takich sytuacjach do gentryfikacji, czyli podniesienia cen mieszkań zmuszających dotychczasowych mieszkańców do wyprowadzki.
Uczmy się na cudzych błędach
Billert ostrzegał przed taką polityką i mówił o błędach popełnionych w Poznaniu, gdzie wskutek wprowadzania polityki „Programu Stu Kamienic” (remonty wybranych ciekawych architektonicznie kamienic komunalnych, z których mieszkańców przeniesiono do innych mieszkań, a kamienice trafiły na rynek w wysokich cenach) i rewitalizacji położonej centralnie, ale zaniedbanej dzielnicy Śródka, gdzie zbudowano nowy most i przeprowadzono remonty, wskutek czego ceny mieszkań wzrosły dramatycznie zmuszając dotychczasowych mieszkańców do wyprowadzenia się.
- Zarządzanie miastem polega obecnie na tym, by wędrujący kapitał ukierunkować na takie cele, by mogły przynieść pożytek publiczny – podkreślił na koniec Billert.
Jacek Wierciński
Fot. Maciej Bućko
Inne artykuły związane z:
- 27/09/2010 16:41 - Deszcz hamuje Gdańsk
- 27/09/2010 15:33 - Maturzyści na Salony!
- 27/09/2010 14:48 - Wymierne korzyści nauki
- 27/09/2010 13:59 - Mieszkanie dla studenta
- 27/09/2010 12:55 - 80. rocznica powstania Portowej Straży Pożarnej Gdynia
- 26/09/2010 18:26 - Otwarto plac zabaw na Strzyży
- 26/09/2010 14:30 - Walka o baraże LIVE
- 25/09/2010 14:14 - Minitargowisko pod Urzędem Miasta
- 23/09/2010 17:49 - Gdańsk walczy z nielegalnymi handlarzami
- 22/09/2010 20:32 - Festyn Mimosa Mobility Weekend!