…”Chcę aby Prezydent Warszawy nie był pierwszym politykiem wśród samorządowców, ale pierwszym samorządowcem wśród samorządów”… – czy to się ziści, czy prawica odbije wielkie miasta o tym w rozmowie z Tobiaszem Bocheńskim, prawnikiem, byłym wojewodą mazowieckim, a dziś kandydatem na fotel prezydenta m.st. Warszawy
Piotr Grzybowski: Co skłoniło Pana do porzucenia uporządkowanego świata nauki i włączenia się w politykę?
Tobiasz Bocheński: Przychodzi taki moment, kiedy dostaje się ofertę wkroczenia do polityki. Jeśli tak się życie ułoży, człowiek staje przed dylematem: czy chce mieć wpływ na rzeczywistości i ją zmieniać, czy pozostać z boku i być tylko wyborcą. Ja uznałem, że chcę mieć wpływ.
- Po kilku latach żałuje Pan, czy tego się Pan spodziewał?
Tobiasz Bocheński: Nie jest to, czego się spodziewałem, ale absolutnie nie żałuję.
- Jakie były kulisy oferty startu o urząd Prezydenta Warszawy?
Tobiasz Bocheński: Tutaj nie było namawiania. Spełniam wszystkie warunki do kandydowania, jako osoba zamieszkała w Warszawie, tu pracująca. Nie toczyły się żadne negocjacje. Kiedy taką ofertę otrzymałem - to ją przyjąłem, uznając za zaszczyt, że mogę się ubiegać o fotel niewątpliwie najważniejszego prezydenta miasta w Polsce.
- Od przeszło 18 lat rządzą Warszawą prezydenci z Platformy Obywatelskiej. Jak przełamać to zaklęcie, powielane także wśród członków PiS, że „w Wwie czy innych dużych miastach prawicy nie uda się wygrać”?
Tobiasz Bocheński: Po pierwsze istnieje coś takiego, jak wielkomiejska prawica. To są ludzie z naprawdę bardzo dużych ośrodków, tacy jak Łukasz Schreiber w Bydgoszczy czy Zbigniew Bogucki w Szczecinie. Mają absolutnie konserwatywne poglądy i konserwatywną wrażliwością, a jednocześnie są nowocześni, mają wizję rozwoju dużych ośrodków miejskich i absolutnie w żaden sposób nie odstają od polityków, którzy chcieliby się mienić opinii publicznej jako nowocześni, a są po liberalnej stronie obecnego sporu politycznego. Głęboko wierzę, że jesteśmy w stanie w Warszawie przekonać, że ostatnie 5 lat prezydentury Rafała Trzaskowskiego to czas niewykorzystanych szans, straconych okazji. Będę starał się odrzucić całą propagandę i powstawanie tak zwanych tematów zastępczych, często światopoglądowych, które mają zastąpić rozmowę o tym, co jest najważniejsze dla mieszkańców. Bo ja nie wierzę,ÂÂ że gdy warszawiacy się spotykają się przy stole i mają porozmawiać o Warszawie, to zaczynają od parady równości, aborcji czy kary śmierci. Głęboko wierzę, że zaczynają rozmowę od korków, cen mieszkań, czynszów, śmieci, dostępności żłobków, że zieleń znika, czy że nie można się doczekać jakiegoś remontu.
- Ile w scenariuszu kampanii będzie „walki” o prezydenturę, a ile odbudowy wizerunku PiS, może więcej - jego tożsamości?
Tobiasz Bocheński: Myślę, że te sprawy są ze sobą ściśle powiązane. Chodzi z jednej strony o odkładanie pewnego wizerunku Prawa i Sprawiedliwości, czy może w ogóle prawicy w Polsce, która jest przedstawiana przez liberałów jako ludzie mieszkający w drewnianych chatkach krytych słomą, ubranych w stroje ludowe, którzy nie czytają książek i nic nie wiedzą o współczesnym świecie. Zamierzamy pokazać, że są to fałszywe stereotypy. A jednocześnie niewątpliwie będzie to wpływało na wizerunek samego PiS. Jeżeli chodzi o samą walkę o prezydenturę: jeżeli staje się do jakiegoś biegu - to chce się go wygrać, bo inaczej po co się starać? To jest moja filozofia.
- Jaki jest „klucz Bocheńskiego”, aby przekonać do siebie warszawiaków?
Tobiasz Bocheński: Ja przede wszystkim zamierzam być blisko mieszkańców, być tam gdzie oni są. Spotykać się z nimi, rozmawiać, niezależnie czy to są ulice, rynki czy sale wykładowe. Zamierzam też pokazać im, że polityka może być inna, mniej ideologiczna, a bardziej zdroworozsądkowa, że polityk może zachowywać się i mówić jak zwykły człowiek, a nie briefem partyjnym jak Rafał Trzaskowski. Mam nadzieję, że to wzbudzi zarówno zainteresowanie, jak i zaufanie do wizji, którą będę prezentował.
- Do wyborów pozostały jedynie dwa miesiące, jaką taktykę chce Pan przyjąć?
Tobiasz Bocheński: Ciężkiej, ciężkiej, ciężkiej pracy, nie poddawania się w wysiłkach. Tyle mogę powiedzieć, bo szczegółów kampanii oczywiście zdradzić nie mogę.
- Dochodziły głosy, że część warszawskich struktur PiS w ostatniej kampanii parlamentarnej nie działało zbyt ochoczo. Czy nie obawia się Pan, że sytuacja może się powtórzyć i tym razem?
Tobiasz Bocheński: Niczego takiego nie uświadczyłem do tej pory, raczej wszyscy są bardzo zmobilizowani, uśmiechnięci, pozytywnie nastawieni do wyzwania. Mamy bardzo fajny zespół, często się spotykamy, dużo rozmawiamy, mamy częste burze mózgów. Nie przewiduje tego rodzaju problemów. Zresztą jestem taką osobą, która bardzo szanuje ludzi ciężkiej pracy, a nie lubi współpracować z tłustymi kotami.
- Jakie największe wyzwania widzi Pan dla Warszawy?
Tobiasz Bocheński: Po pierwsze: problemy komunikacyjne, brak nowoczesnej sieci transportu, który by łączył ze sobą zarówno kolej i metro, jak i tradycyjne środki, jak tramwaje czy autobusy. Brak spójnej polityki remontowej powodującej korki. Odwrócenie się Warszawy od otaczających ją powiatów. Faktyczna rezygnacja z tego, aby Warszawa była stolicą aglomeracji, rezygnacja z infrastruktury transportowej, zbiorowej, atrakcyjnej właśnie dla powiatów sąsiednich. Kwestia druga to Warszawa mieszkańców, to znaczy prawdziwa demokracja lokalna, referenda, które są organizowane i wiążą prezydenta i radę miejską. Konsultacje społeczne, kontakt z mieszkańcami w ciągu całej kadencji, a nie tylko raz na 5 lat w czasie wyborów. Dużo ambitnych inwestycji, szpitale, przychodnie, poradnie pedagogiczno-psychologiczne. No i estetyka osiedli. Chcę, aby warszawiacy mieszkali na ładnych osiedlach. Więcej zieleni, a mniej betonozy. Rozwój spółdzielczości mieszkaniowej, pobudzenie dzięki temu również budowania mieszkań w Warszawie. Prezydent miasta, dzięki pewnym reformom, które może przeprowadzić w procesach administracyjnych wydawania pozwoleń budowlanych, taką budowę mieszkań może przyspieszyć.
- Ceny mieszkań w Warszawie oszalały. Czy ma Pan pomysł, co zrobić aby były tańsze, dostępne zwłaszcza dla ludzi młodych?
Tobiasz Bocheński: Musi być budowanie i jeszcze raz budowanie nowych mieszkań po to, żeby zwiększyć ich podaż na rynku. To kwestia zasadnicza. Ale równie ważne jest, aby nie były to mieszkania w postaci mikro kawalerek, a odpowiedniej jakości. Musi istnieć planistyka. Musi być odpowiednie staranie ze strony miasta, jak i porozumienie miasta z deweloperami w sprawie całej infrastruktury społecznej. Aby istniały przy nowych osiedlach żłobki, przychodnie,ÂÂ przedszkola i szkoły, a nie tylko żeby pojawiały się znane nam zewsząd sklepy, czynne wiele godzin na dobę. Prezydent miasta ma ogromne możliwości w zakresie swojego władztwa planistycznego. A jednocześnie ważny jest ten duch spółdzielczości mieszkaniowej, czego przykładów akurat w Warszawie mieliśmy w historii niemało, które wiedzą jak zarządzać swoim otoczeniem i jak budować nowe mieszkania. Dziś tej współpracy miasto-spółdzielnie nie widzę.
- W swoim wystąpieniu, po zaprezentowaniu Pańskiej kandydatury na prezydenta wspomniał Pan o przywróceniu Warszawie jej rangi stołeczność…
Tobiasz Bocheński: Dokładnie: przywrócenie rangi samorządowej stolicy Polski. Warszawa z jednej strony jest stolicą, a z drugiej strony miastem, w którym mieszka prawie 2 miliony ludzi, którzy chcą żyć w komfortowych warunkach. Fakt, że w Warszawie odbywa się cała ogólnopolska polityka i tu są zwrócone oczy naszego narodu, powoduje że idea samorządności jest przykrywana przez tę całą wielką politykę. Powoduje to naturalne zaburzenia, że pojawiają się tematy zastępcze, które w ogóle nie mają wpływu na to, jak funkcjonuje samorząd. Marzy mi się, żebyśmy znowu wrócili do rozmowy o konkretnych sprawach, które przekładają się na codzienne życie każdego z nas. Oczywiście na różne sposoby - od komunikacji, poprzez odbiór odpadów, aż po dobrą jakość usług społecznych. I żeby Prezydent Warszawy nie był pierwszym politykiem wśród samorządowców, ale pierwszym samorządowcem wśród samorządów.
- Bycie warszawiakiem, czy to coś dziś znaczy dla mieszkańców miasta?
Tobiasz Bocheński: Myślę że tak. Że to jest symbol pewnego prestiżu i brzmi bardzo dumnie.
- Jakim Pan chce być prezydentem?
Tobiasz Bocheński: Chciałbym być prezydentem bardzo zapracowanym, bardzo dynamicznym, bardzo otwartym na mieszkańców. Ale jednocześnie takim, który pozostawi po sobie jak najwięcej reform, które będą procentowały długo, długo później, niż ja będę urzędował i trwale będą podnosiły jakość życia mieszkańców.
- Prezydenci Warszawy na Pańskiej krótkiej liście?
Tobiasz Bocheński: Zacznę od najdawniejszego, który mógłby budzić kontrowersje, a nie budzi - Sokratesa Starynkiewicza. Był prezydentem jeszcze w czasach carskich, który zakochał się w Warszawie, miał wizję rozwoju miasta, a lista jego zasług dla Warszawy jest naprawdę imponująca. Tu też spoczął po śmierci. Drugi - to wielki Stefan Starzyński, wielki wizjoner, człowiek który walczył o to, żeby zaprowadzić ład urbanistyczny Warszawy, który chciał odwrócić Warszawę ku Wiśle. No i Lech Kaczyński, prezydent, który stworzył tak wiele strategicznych planów i wdrożył tak wiele reform, że one do dzisiaj wpływają na jakość naszego życia.
Rozmawiał Piotr Grzybowski
- 13/02/2024 08:49 - Gdański IPN upamiętnił Lecha Kaczyńskiego
- 12/02/2024 15:57 - Zadbajmy o bastion św. Elżbiety
- 12/02/2024 15:38 - PROTEST przeciw odwołaniu dyrektora Muzeum II Wojny Światowej
- 12/02/2024 11:37 - List Otwarty Pracownic i Pracowników Regionalnych Rozgłośni Polskiego Radia
- 12/02/2024 11:21 - W tygodniku „Sieci”: Tajemnice pułkownika Sienkiewicza
- 08/02/2024 18:35 - Nie betonizacji Piecek!
- 07/02/2024 09:42 - Zabawa z fotografią w Pomorskiej Bibliotece Pedagogicznej w Gdańsku
- 05/02/2024 16:01 - Daniel Obajtek: udało nam się wejść do grona największych europejskich graczy
- 05/02/2024 09:51 - Wracają msze za ojczyznę w Św. Brygidzie
- 05/02/2024 09:43 - W tygodniku „Sieci”: Atak władzy na Trybunał Konstytucyjny