Lechiści chyba pozazdrościli legionistom. Też chcą pogadać z kibicami w cztery oczy. A zaraz po nich w kolejce stoi zarząd, który w kilka miesięcy zniszczył dobrą drużynę. Lechia nie istnieje, Lechia tonie, Lechia nie ma zawodników z formą, Lechia zmierza ku upadkowi. Franz Joseph Wernze chyba jednak powinien zostawić futbol ludziom, którzy się na nim znają. A sobie odpuścić. Ale wcześniej pogonić Adama Mandziarę z ferajną. I przeprosić. Cały Gdańsk.
* * *
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Mato Milos, Błażej Augustyn, Mateusz Lewandowski (Joao Oliveira 35'), Jakub Wawrzyniak, Joao Nunes, Simeon Sławczew, (Patryk Lipski 76') Rafał Wolski, Daniel Łukasik, Flavio Paixao (Romario Balde 57'), Marco Paixao
Korona Kielce: Maciej Gostomski, Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek (Elia Soriano 46'), Ken Kallaste, Adnan Kovacević, Goran Cvijanović (Marcin Cebula 73'), Mateusz Możdżeń, Nika Kaczarawa (Elhadji Diaw 46'), Łukasz Kosakiewicz, Maciej Górski
Bramki: Kaczarawa (26', 44'), Górski (31'), Rymaniak (39'), Soriano (74')
* * *
Adam Owen ciągle boryka się z absencjami. Wprawdzie wrócił Wawrzyniak, ale również i on nie jest ostatnio zbyt pewny. Poza tym znów na boisku widzieliśmy dużą liczbę zawodników defensywnych, ale na ławce była spora siła ognia – Schikowski, Balde, Lipski czy Oliveira. Lechia wciąż nie ma spokoju kadrowego i to nie wpływa dobrze na wyniki. Irytuje także fakt, że poza Marco nie ma ani pół napastnika. Grzegorz Kuświk nie znalazł się nawet w osiemnastce.
Początek spotkania nie zwiastował katastrofy. Lechia grała szybko, wysokim pressingiem, tworzyła sytuacje. Wolski nawet uderzył w słupek. Z drugiej strony jednak odgryzała się Korona i tylko świetna interwencja Kuciaka zapobiegła utracie bramki. Typowy mecz walki, jak to się mówi. Ale nagle gospodarze przestali grać. Nie potrafili prosto kopnąć piłki, sami stwarzali sobie kłopoty. I bardzo szybko zweryfikowali to goście.
26. minuta. Błąd Milosa przy wyprowadzeniu poskutkował akcją bramkową dla Korony. Piłka poszła górą do Kaczarawy, linię spalonego złamał Milos, popełniając drugi błąd w jednej akcji, i Gruzin huknął nie dając szans Kuciakowi. To była już dwunasta stracona bramka na własnym stadionie w tym sezonie. Kolejna na własne życzenie. W 31. minucie już było 0:2. Możdżeń ograł całą Lechię, zagrał na prawą stronę, a Lewandowski interweniując, wystawił piłkę na pustą bramkę Górskiemu. Kabaret w defensywie trwa w najlepsze. Brawo, panie Mandziara za zniszczenie tej drużyny. Sprzedać najlepszą obronę ligi i zastąpić ją ogórkami – kierowanie klubem na najwyższym poziomie. Z taką grą nie ma nadziei na zwycięstwo w derbach. Ba, nawet na punkt. A to oznacza furię kibiców i szturm na gabinet zarządzających.
Jakby tego było mało, w 39. minucie było już praktycznie po meczu – rzut rożny, Kovacević przedłuża i niepilnowany Rymaniak pakuje piłkę do siatki. Czternasta stracona bramka u siebie. A raczej strzelona sama sobie. Co najgorsze, degrengolada trwała w najlepsze i piętnasty gol stał się faktem. W 44. minucie jakimś cudem mizerne podanie Rymaniaka trafiło do Kaczarawy, a ten w karkołomny sposób wpakował piłkę po ramieniu Kuciaka. Koszmar. Wstyd. Kompromitacja. Błazenada. Ten, kto daje na to pieniądze musi być niezłym frajerem, bo nie ma chyba drugiej osoby na świecie, która dałaby z siebie robić takiego durnia przez pół roku. Ale cóż, od dawna wiadomo, że ten klub nie ma być wielki, on ma być tylko firmą do obrotu pieniędzmi.
„Raz, dwa, trzy, cztery – mało!”. W taki sposób skandowali gdańscy kibice. I nic dziwnego. Z tej drużyny można się w tym meczu było tylko śmiać. Chociaż drużyna to zbyt duże słowo. W spotkaniu z Koroną po boisku biegało jedenastu przypadkowych zawodników. No dobra, dziesięciu, bo do Dusana Kuciaka nie można mieć pretensji. Lechii nie było na boisku. Nie istniała.
W drugiej połowie również nic nie wychodziło. Były to raczej rajdy na złamanie karku i gra na aferę. I jeszcze zemściło się to w 70. minucie karnym. Akcja grającej na luzie Korony , której w tym meczu wychodziło niemal wszystko i faul wracającego do obrony Balde. Żubrowski podszedł do piłki, ale Kuciak rewelacyjnie złapał piłkę. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. W 75. minucie obrona znów zawaliła. Z prawego skrzydła w puste pole karne zagrał Kosakiewicz, a Soriano dokonał dzieła zniszczenia. Czegoś takiego nikt się nie spodziewał. To jest po prostu klęska. Zasadnicze pytanie brzmi jednak – co się stało, że po dwóch bardzo dobrych meczach z Legią i Lechem, nagle lechiści zapomnieli jak się gra. Totalne upokorzenie.
Co tu dużo pisać. Bialo-zieloni na kolanach. O ile dobrze pamiętamy, jest to najwyższa porażka od czasu powrotu do ekstraklasy. A dla Korony to najwyższa wygrana w jej historii na najwyższym szczeblu. Najgorszy możliwy scenariusz przed piątkowymi derbami. Ale jak wygrać mecz, jeśli na dziesięć strzałów ani jeden nie leci w światło bramki. Ktoś powinien zrobić z tym porządek. Ale dopóki tacy ludzie będą rządzić tym klubem, możemy się tylko przyglądać jak dalej go niszczą.
Patryk Gochniewski
- 02/11/2017 09:00 - Derby Trójmiasta: Drużyna z szansą na wygraną z gwiazdami futbolu
- 31/10/2017 22:59 - GKS Katowice zdominował MH Automatykę
- 31/10/2017 21:36 - Gdyńscy oldboje czekają na kolejne derby Trójmiasta
- 31/10/2017 09:25 - Lechia - przeklęty klub
- 30/10/2017 19:00 - Nie istnieli - oceny "piłkarzy" Lechii po kompromitacji z Koroną
- 30/10/2017 11:07 - Optymizm w Arce, nie patrzą na statystyki
- 30/10/2017 10:14 - Żużlowcy bez trenera, kontrakt Kowalika nie zostanie przedłużony
- 30/10/2017 10:06 - Derby tuż, tuż
- 29/10/2017 20:26 - Emocje jak na grzybobraniu
- 29/10/2017 20:16 - Cenna wygrana MH Automatyki w Oświęcimiu