Wstyd i skandal. Dno i kilometr mułu. Kolejny rok, kolejna edycja Pucharu Polski, kolejny blamaż. Kolejny też pretekst do tego, aby z Lechii drwić. Klub ma problemy. To jasne. Ale nawet kiedy ich nie miał, te rozgrywki traktował jak zło konieczne. Widać to gołym okiem. I odpadnięcie z Drutexem-Bytovią nie jest wcale niespodzianką. To było do przewidzenia.
* * *
Drutex-Bytovia Bytów: Mateusz Oszmaniec, Sebastian Kamiński, Krzysztof Bąk, Fran Gonzalez, Wojciech Wilczyński, Jakub Wilk (Michał Jakubowski 61'), Bartosz Biel, Orlande Kpassa, Sławomir Duda (Jakub Kuzdra 85'), Kamil Wacławczyk (Bartosz Wolski 70'), Bartłomiej Poczobut
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Paweł Stolarski, Steven Vitoria, Michał Nalepa, Jakub Wawrzyniak, Mateusz Matras (Florian Schikowski 66'), Daniel Łukasik (Grzegorz Wojtkowiak 83'), Joao Nunes, Karol Fila (Mateusz Lewandowski 66'), Sławomir Peszko, Flavio Paixao
Bramki: Kamiński (62')
* * *
Na mecz 1/16 Pucharu Polski z Bytovią Lechia pojechała bardzo mocno osłabiona. Nie dość, że Piotr Nowak wciąż nie ma do dyspozycji Milosa Krasicia i Rafała Wolskiego (o Haraslinie, mającym pół roku z głowy, nie wspominając), to jeszcze do Bytowa nie pojechali napastnicy – Marco i Kuświk oraz Sebastian Mila. Dlatego też ustawienie na boisku było co najmniej dziwne. I... ultradefensywne, co można rozpatrywać w kontekście sensacji, bo biało-zieloni do takich rozwiązań nie przyzwyczaili nikogo. Czterech obrońców i trzech defensywnych pomocników. Szansę od początku dostał młody Fila, który miał pomóc Peszce w wypracowywaniu sytuacji dla Flavio.
Z dobrych wiadomości personalnych trzeba zaznaczyć, że najprawdopodobniej nam morze wróci Simeon Sławczew, który był jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników poprzedniego sezonu.
Pierwsza połowa nie rozpieściła kibiców na małym stadionie. Czterdzieści pięć minut kopania się po czołach. Lechia, która była kompletnie niezgrana w tym ustawieniu do sytuacji doszła dopiero w 34. minucie, kiedy to Peszko nie wykończyło dobrego dośrodkowania Stolarskiego. Gospodarze zaś nawet specjalnie nie próbowali zaskoczyć słabo dysponowanych gdańszczan. A, nie oszukujmy się, z tak poszatkowaną Lechią można było upatrywać szansy na sprawienie sensacji. Oczywiście, widać było po czyjej stronie jest więcej jakości, jednak kompletnie nie przekładało się to na nic, poza umiejętnością utrzymania się przy piłce.
Bytowanie w szatni chyba pogadali i stwierdzili, że nie taki diabeł straszny. Poza tym biało-zieloni w Pucharze Polski od jakiegoś czasu są chłopcami do bicia. I mimo że zawsze w Gdańsku mówi się, że nie odpuszczamy i gramy o finał na Narodowym, to kończy się blamażem. Tym razem również zaczęło się na to zanosić. Od początku drugiej połowy Drutex zaczął śmielej atakować i pod bramką Kuciaka robiło się coraz cieplej. To w końcu zakończyło się pożarem. W 62. minucie uderzył Sebastian Kamiński, a piłka po rykoszecie od któregoś z lechistów, wpadła do bramki obok zmylonego Kuciaka. Momentalnie zareagował Piotr Nowak wprowadzając Lewandowskiego i Schikowskiego, co miało wzmocnić ofensywę.
Na niewiele to się jednak zdało. Gdańszczanie nie mieli żadnego pomysłu na grę poza notorycznymi dośrodkowaniami. Te jednak nie stwarzały żadnego zagrożenia pod bramką Oszmańca, bo kończyły się na głowach lub nogach obrońców Bytovii. Dopiero w 73. minucie przebudził się Flavio, którego strzał świetnie obronił golkiper bytowian. Niespełna dziesięć minut później oglądaliśmy bliźniaczą sytuację. Bramkarz gospodarzy na pewno zasłużył tym samym na miano bohatera. Ale tak naprawdę poza tymi dwiema akcjami, nie miał za dużo pracy. Lechiści nie byli w stanie nawet dobrze rozegrać rzutu wolnego na siedemnastym metrze tylko Peszko walnął w mur. Koszmar.
Ci, którzy liczyli na to, że Lechia w końcu przełamie klątwę Pucharu Polski i słabszych rywali, mocno się rozczarowali. Ale też, po raz kolejny zresztą, gdańszczanie, niespecjalnie jakby chcieli grać dalej w tych rozgrywkach. Ci bardziej optymistycznie zapewne stwierdzą, że biało-zieloni starali się odwrócić losy do ostatnich sekund (słupek po strzale Wojtkowiaka równo z gwizdkiem). Ale to mydlenie własnych oczu. Więc może zamiast zapowiadać, że nie odpuszczamy i traktujemy na równi z ligą, lepiej włożyć to gadanie między bajki i wycofać się z rozgrywek. Bo to już nawet nie jest śmieszne. Tragiczne też nie. To jest po prostu kpina. Od góry do dołu, na wszystkich szczeblach klubu. I chyba jesteśmy na skraju kibicowskiej rewolucji. Panie Mandziara, taczka coraz bliżej!
goch
- 14/08/2017 18:04 - W Szczecinie nikt nikogo nie pogonił
- 13/08/2017 18:14 - Gomólski czwarty w Pucharze NICE 1. Ligi Żużlowej
- 13/08/2017 18:04 - Arka zremisowała po raz czwarty z rzędu - wynik
- 12/08/2017 20:13 - Quo vadis, Lechio?
- 10/08/2017 20:48 - Szalony mecz w Gdyni. Arka w 1/8 Pucharu Polski
- 08/08/2017 19:28 - Marek Wróbel wraca do Gdańska
- 07/08/2017 18:40 - Arka bezbramkowo z Koroną - wynik
- 06/08/2017 14:08 - Zdunek Wybrzeże rozbite w Daugavpils. Okazja do rewanżu... za dwa tygodnie
- 06/08/2017 11:34 - Augustyn nowym zawodnikiem Lechii
- 06/08/2017 08:42 - Kenijczyk najszybszy w 24. Biegu św. Dominika