Nie tak miał wyglądać ten mecz. To miał być spacer Lechii, która chciała udowodnić siłę, o której tyle się mówi. Okazało się jednak, że beniaminek będący w dołku, postawił bardzo trudne warunki. Na szczęście, dzięki trafieniom Grzegorza Kuświka, udało się wykonać początkowe założenia i odzyskać pierwsze miejsce w lidze.
* * *
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić, Jakub Wawrzyniak, Rafał Janicki, Mario Maloca, Simeon Sławczew, Michał Chrapek (Paweł Stolarski 46'), Milos Krasić (Sebastian Mila 78'), Rafał Wolski, Sławomir Peszko, Grzegorz Kuświk, Marco Paixao (Lukas Haraslin 56')
Wisła Płock: Seweryn Kiełpin, Kamil Sylwestrzak, Dominik Furman, Arkadiusz Reca (Dominik Kun 65'), Giorgi Merebaszwili (Witalij Hemeha 74'), Piotr Wlazło, Maksymilian Rogalski (Dimitar Iliev 83'), Tomislav Bożić, Przemysław Szymiński, Jose Kante, Patryk Stępiński
Bramki: Kuświk (59', 81') - Merebaszwili (28')
* * *
Trener Piotr Nowak na mecz z Wisłą Płock postanowił wrócić do układu z trzema obrońcami. Dodatkowo tyły mieli zabezpieczać Chrapek ze Sławczewem. W ataku postawił na najwyższą jakość z możliwych w tym momencie. Być może tak ofensywne ustawienie było spowodowane faktem, że w tej kolejce padały już wysokie wyniki i Lechia również chciała w końcu pokazać swoją siłę, wygrać po dwóch z rzędu remisach i nareszcie nie stracić bramki. A okazja ku temu była wyborna, bo beniaminek złapał bardzo dużą zadyszkę i okupuje dolną część tabeli. Ponadto bezpośredni rywal, Jagiellonia, przegrał z wracającą do bardzo wysokiej formy Legią. Zwycięstwo pozwoli odskoczyć odpowiednio na trzy i osiem punktów.
Lechia miała na początku meczu dużo problemów z drużyną gości. Wisła przeszkadzała wysokim pressingiem i często wybijała gdańszczan z rytmu. Najlepiej pokazała to żółta kartka Wawrzyniaka, która eliminuje go z gry w następnym spotkaniu. Jednak im więcej meczu upływało, tym lepiej gospodarze sobie radzili. Szybko odzyskiwali piłkę, szukali kombinacyjnej gry i sytuacji bramkowych. Nie było jednak łatwo. Płocczanie świetnie się bronili. A czasem także niebezpiecznie kontratakowali.
Trudno było szukać w Gdańsku jakiegoś fenomenalnego widowiska. Był to raczej typowy mecz walki. Lechiści na pewno byli zaskoczeni i zdeprymowani postawą gości. Tym bardziej, że w 28. minucie Wisła wyszła z kontrą i świetnie wykończył ją Merebaszwili. Po raz kolejny nie uda się zatem zagrać na zero. Taktyka płocczan sprawdzała się w stu procentach – bronimy się całą drużyną i wyprowadzamy kontry. Ofensywnie ustawieni biało-zieloni mieli z tym duże problemy. W 33. minucie mogło to się znów zemścić, ale Kante na szczęście uderzył tylko w poprzeczkę. A Lechia była dalej oszołomiona. Jeśli ocenić pierwszą połowę, to na pewno znajdzie się ona w pierwszej trójce najgorszych z dotychczas rozegranych. W 40. minucie powinien być remis, ale jakimś cudem Kiełpin wybił piłkę z linii. Ten mecz gospodarzom kompletnie nie szedł. I trzeba to jasno powiedzieć – przegrywali zasłużenie.
Od początku drugiej połowy zareagował Piotr Nowak, który wzmocnił obronę. Na boisku pojawił się Paweł Stolarski, który miał pomagać w łataniu dziur na skrzydłach. Ale obraz gry za bardzo się nie zmienił. Wisła umiała sobie poradzić z grą pretendenta do mistrzostwa. A ów pretendent, mimo że się starał, to ostatecznie kopał w maliny. W 58. minucie pojawiła się nadzieja. Udało się wywalczyć rzut karny. Świetnie do Wawrzyniaka zagrał Peszko, a obrońca Lechii cwanie nadstawił się Merebaszwilemu. Na raty jedenastkę wykorzystał Kuświk, który dobił swój bardzo źle wykonany stały fragment gry. Lechia wróciła z dalekiej podróży, ale czy uda się ten mecz wygrać? To pytanie pewnie zadawali sobie wszyscy na Stadionie Energa.
Od 70. minuty przewaga biało-zielonych rosła. Widać było, że Wisła traci siły i nie jest w stanie już tak intensywnie przeszkadzać gdańszczanom. Ci jednak nie mogli znaleźć drogi do bramki Kiełpina. Cały czas czegoś brakowało. Pachniało kolejnym remisem. Jeśli nawet w takiej sytuacji, jak w 79. minucie, kiedy Haraslin po błędzie obrońców miał idealną sytuację, nie udało się wyjść na prowadzenie, trudno było myśleć o odskoczeniu rywalom w tabeli. Ale chwilę później stał się cud. Stolarski zagrał chyba swoją najlepszą akcję w sezonie i idealnie dograł do Kuświka, który strzelił swojego drugiego gola w meczu.
Lechia w końcu grała swoje. Przewaga była bezdyskusyjna. W 87. minucie bardzo ładną indywidualną akcję przeprowadził Mila, ale jego strzał obronił bramkarz gości. Można było być już spokojnym o wynik. Biało-zieloni wykonali plan. Bez fajerwerków, bez rewelacji i w ogromnych męczarniach. Ale to już teraz się nie liczy. Wynik idzie w świat, a trzy punkty są dopisane do konta.
Udało się odzyskać fotel lidera i zwiększyć przewagę nad Jagiellonią i Legią. Ale gra pozostawia cały czas wiele do życzenia. Myślę jednak, że każdy kibic wybaczy ten fakt, jeśli biało-zieloni dalej będą tak punktować. W końcu za to przecież, a nie za urodę dostaje się trofea.
Patryk Gochniewski
- 20/11/2016 21:13 - MH Automatyka Gdańsk – nowa nazwa, konsekwentny rozwój
- 20/11/2016 20:44 - Lotos Trefl poległ w Radomiu
- 20/11/2016 19:50 - Bez punktów na lodzie
- 20/11/2016 18:47 - Kolejna porażka Arki - wynik
- 19/11/2016 21:45 - Zawrócili Wisłę kijem - oceny lechistów po meczu z Wisłą Płock
- 18/11/2016 19:32 - Rewanże czas zacząć
- 17/11/2016 11:25 - Rosyjski nastoletni talent podpisał umowę z Wybrzeżem
- 15/11/2016 17:38 - Ligowi rywale Wybrzeża prawie w komplecie
- 15/11/2016 16:28 - Tczewska Olimpiada Przedszkolaków
- 14/11/2016 21:38 - OMIDA OPEN: Turniej niespodzianek