Ofensywne problemy Lechii

Lechia Gdańsk w 2014 roku ma dość poważny problem ze zdobywaniem bramek. Nie można liczyć tylko na Patryka Tuszyńskiego, mimo jego dobrej formy. W ostatnich dwóch spotkaniach, Lwy Północy nie zdobyły gola. A już dziś bardzo ważny pojedynek w Pucharze Polski z Jagiellonią.

Brakuje skuteczności

Wszakże należy powiedzieć, że Lechia ma dobre momenty w trakcie meczów, w których jest stroną przeważającą, ale największą bolączką jest to, że nie potrafi tego udowodnić. W ligowej batalii z krakowską Wisłą, biało - zieloni mieli co najmniej dwie stuprocentowe sytuacje - słupek Makuszewskiego oraz fatalne pudło Pietrowskiego w końcówce. Pierwsza połowa z Koroną Kielce też wyglądała nie najgorzej, ale zwłaszcza po utracie brami chęci były, ale zabrakło umiejętności. 

Sadajew asem w rękawie?

Być może Probierz trzyma asa w rękawie, jakim jest Zaur Sadajew. Co prawda Czeczen zagrał łącznie kilkadziesiąt minut w dotychczasowych potyczkach w lidze, ale tak naprawdę nikt poza decydentami z Gdańska nie wie, na co snajpera stać. A ten dobrze zbudowany, waleczny wojownik z pewnością ma potencjał na zyskanie miana: "postrachu polskich boisk". Błędem trenerów będzie kolejne posadzenie na ławce Rosjanina.

Nie stracić gola (z rzutu rożnego)

Kluczowe wydaje się zachowanie czystego konta w dzisiejszym meczu. Ogólnie rzecz biorąc w grze defensywnej biało - zieloni spisują się bardzo dobrze, ale zawodzi to, co zawodzi od lat - stałe fragmenty gry. Biorąc pod uwagę, że trzy z czterech straconych wiosną przez Lechię goli padło po rzutach rożnych, odpowiedź na co musi paść uwaga piłkarzy jest jasna. Chcąc awansować do półfinału, trzeba zachować czyste konto. 

Miłosz Wein