Wydawało się, że Lechia spokojnie wygra z Wisłą. Jednak ostatnie dwadzieścia minut było naprawdę nerwowe. Udało się jednak w końcu wygrać na wyjeździe. Być może w kluczowym momencie sezonu. Styl stylem, przestoje przestojami, ale naprawdę mistrzostwo jest na wyciągnięcie ręki.
* * *
Wisła Kraków: Łukasz Załuska, Maciej Sadlok, Arkadiusz Głowacki, Pol Llonch, Rafał Boguski (Jakub Bartkowski 53'), Tomasz Cywka, Petar Brlek, Paweł Brożek (Mateusz Zachara 66'), Krzysztof Mączyński, Ivan Gonzalez, Patryk Małecki (Jakub Bartosz 69')
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak, Simeon Sławczew (Grzegorz Kuświk 62'), Ariel Borysiuk, Lukas Haraslin (Paweł Stolarski 76'), Sławomir Peszko, Rafał Wolski, Flavio Paixao, Marco Paixao (Joao Nunes 69')
Bramki: Haraslin (58')
* * *
Kolejny mecz i znów taktyka 3-5-2, która płynnie mogła przechodzić w 3-4-3. Biorąc pod uwagę siłę skrzydeł Wisły, zagęszczenie w okolicach środkowej linii wydawało się dobrym posunięciem. W porównaniu ze spotkaniem z Bruk-Betem nastąpiła jedna zmiana. Kontuzję Krasicia wykorzystał Flavio, który powrócił do pierwszej jedenastki.
Pierwsza połowa to była zdecydowanie gratka dla trenerów i miłośników taktyki. Od samego początku było widać jak ważny jest to mecz dla obu ekip. Jeśli Lechia wygra, mistrzostwo wciąż jest na wyciągnięcie ręki. Jeśli zrobi to Wisła, to ma szansę na europejskie puchary. Drużyny grały spokojnie, mądrze i odpowiedzialnie. Nikt nie forsował tempa, posiadanie piłki – tradycyjnie – było na korzyść gdańszczan, ale nie tak mocno jak zwykle. Jednak co się rzucało w oczy to fakt, że lechiści świetnie wyłączyli Wisłę z gry. Krakowianie nie mieli żadnej sytuacji. Ba, żadnego strzału na bramkę Kuciaka. Zatem zadania defensywne były wykonane doskonale.
W ataku natomiast było też nieźle. Dziesięć strzałów na bramkę, cztery celne. Głównie z dystansu, które sprawiały sporo problemów Załusce – czy to Flavio, czy Wolskiego. Brakowało szczęścia. I wykończenia. Bo albo przeciągnięte były dośrodkowania, albo świetnie piłki wybijał głównie Głowacki, albo z dwóch metrów – w sumie w dość przypadkowej sytuacji – przestrzelił Marco. Piłka poszła tuż obok słupka. Mecz na pewno toczył się pod pełną kontrolą Lechii i należało mieć tylko nadzieję, że ten stan utrzyma się także w drugich czterdziestu pięciu minutach. Bo wtedy po prostu musiało by coś w końcu wpaść.
Początek drugiej części dalej zwiastował pełną kontrolę Lechii. Flavio nawet chwilę po wznowieniu gry trafił do bramki, jednak był na minimalnym spalonym. Widać jednak było, że gdańszczanie nie mają zamiaru zmieniać swojej gry. Dodatkowo, w 50. minucie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Cywka. Można zatem było się spodziewać tego, że impas na wyjeździe będzie miał swój kres.
Tym bardziej, że w 58. minucie świetnie do Haraslina zagrał Peszko, a Słowak mocnym strzałem pokonał Załuskę, mimo rozpaczliwych interwencji obrońców, którzy wybijali piłkę już zza linii. I wszystko wyglądało rewelacyjnie aż do 70. minuty, kiedy to pierwsze groźne akcje rozegrali Wiślacy. Ale zanim co po tym, należy opisać właśnie te okolice czasowe. Najpierw dwa razy świetnie bronił Kuciak. Chwilę później był rzut rożny, po którym wiślacy domagali się karnego. Ale nie mogło go być mimo tego, że Maloca faktycznie faulował, bo wcześniej i tak to gracz gospodarzy faulował jednego z lechistów. Sędzia Gil jednak w żadnej z sytuacji nie zaregował. Ale najgorsze jest to, że nie zareagował na bandyckie, celowe kopnięcie Malocy przez Głowackiego. Obrońca „Białej Gwiazdy” powinien za to wylecieć z hukiem z boiska. Inna sprawa, że sytuacji do wykluczenia kapitana krakowian za drugą żółtą kartkę było później przynajmniej trzy. Jednak Gil postanowił, że piłkarze mają wolną rękę, przez co co chwilę gotowało się na murawie.
Wracając jednak do spraw czysto piłkarskich, to Lechia kompletnie oddała pole gry Wiśle i mało brakowało, a straciłaby bramkę. Szczęśliwie jednak gospodarze mieli rozlegulowane celowniki. Inna sprawa, że biało-zielonymi nie miał kto dyrygować z ławki, bo Piotr Nowak, który już w pierwszej połowie udał się na chwilę do szatni, nie wyszedł już z niej po przerwie, bo prawie zasłabł. Dyrygował jedynie zmianami z szatni. To, co się działo na boisku pokazało, że Wisła jest u siebie niezwykle mocna. Nawet w dziesiątkę, nawet kiedy na boisku nie ma już Brożka, Małeckiego i Boguskiego. Naprawdę niewiele brakowało, aby Lechia ponownie straciła punkty na własne życzenie.
Udało się jednak dowieźć zwycięstwo do końca i skrócić dystans do lidera na jeden punkt. Czyli praktycznie nic. Dodatkowo udało się przerwać tragiczną serię meczów na wyjeździe. W Gdańsku jest się z czego cieszyć, chociaż nerwów znów było co niemiara. Mimo że nie powinno ich być w tym meczu wcale.
Patryk Gochniewski
- 09/05/2017 13:32 - Terminy przełożonych spotkań żużlowców czekają na akceptację
- 08/05/2017 18:53 - Arka w strefie spadkowej
- 07/05/2017 23:01 - W Rzeszowie było zbyt gąbczasto
- 07/05/2017 06:49 - Stal Betad - Zdunek Wybrzeże LIVE - zawody odwołane
- 06/05/2017 20:45 - Ten system zdaje egzamin - oceny lechistów po meczu z Wisłą Kraków
- 06/05/2017 18:25 - Powtórka z września mile widziana
- 05/05/2017 12:51 - Poważny test Lechii. W Krakowie okaże się na co ją stać w tym sezonie
- 03/05/2017 17:36 - Składy na mecz w Rzeszowie
- 02/05/2017 16:46 - Arka zdobyła Puchar Polski!
- 01/05/2017 19:17 - Pracowity 1 maja żużlowców Zdunek Wybrzeże