36 500 widzów obserwowało sobotni mecz Lechii Gdańsk z Legią Warszawa. Pierwsza akcja pod tytułem „rekord frekwencji” zakończyła się powodzeniem. Na spełnienie warunków drugiej – „bijemy mistrza” trzeba było poczekać aż do końcówki spotkania. Lechia dopięła swego, zdominowała mistrza Polski i lidera tabeli. Gdańszczanom nie przeszkodziło nawet nieuznanie prawidłowo zdobytej bramki. Po strzale Macieja Makuszewskiego biało-zieloni wygrali 1:0 (0:0).
Trener Jerzy Brzęczek nadal nie mógł w sobotę skorzystać z Jakuba Wawrzyniaka, wprawdzie Sebastian Mila trenował ostatnio z zespołem, ale spotkanie rozpoczął na ławce rezerwowych. Do składu wyjściowego wrócili Piotr Wiśniewski i Kevin Friesenbichler. Początek spotkania nie przypominał poprzednich spotkań gdańskiej Lechii. Biało-zieloni nie zdominowali już tak szybko środka pola, nieco więcej z gry mieli goście, ale przełożenia na dogodne sytuacje podbramkowe było niewiele. Najgroźniej pod bramką Lechii było w 12 minucie, kiedy to Mateusz Bąk w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg Orlando Sa. Sytyacji podbramkowych było niewiele, za to wiele było ostrości w grze i wręcz boiskowego chamstwa. Piłkarze raz po raz lądowali na murawie, albo to po starciach z rywalem, albo popisując się zdolnościami aktorskimi. Po niespełna 30 minutach gry sędzia pokazał już dwie żółte kartki a w 39 minucie wyrzucił z boiska Ondreja Dudę. Słowak na dużej prędkości, wyprostowaną nogą zaatakował staw skokowy Grzegorza Wojtkowiaka. Choć legionista miał już na koncie żółta kartkę to sędzia nie pokazał mu drugiego kartonika, tylko od razu kazał wynosić się z murawy.
O wiele lepiej od piłkarzy zachowali się kibice, którzy w trakcie gry stworzyli na trybunach efektowną biało-zieloną kartoniadę z napisem „BKS 1945” , rozwinęłi też logo 70-lechia gdańskiego klubu.
„Przerzedzenie” w szeregach warszawskich poskutkowało odważniejszą gra gdańszczan, którzy wykorzystując lukę na środku drugiej linii Legii zaczęli poczynać sobie coraz śmielej. W 42 minucie na strzał zza pola karnego zdecydował się Wiśniewski, ale Dusan Kuciak wyłapał piłkę. Dwie minuty później z dystansu uderzał Stojan Vranjes, tym razem Kuciak był kompletnie zdezorientowany, ale pomógł mu słupek.
Po zmianie stron więcej z gry miała Lechia. Gdańszczanie prowadzili grę, skrócili pole, ale piłkarze z Warszawy ofiarnie bronili swojego pola karnego czasami znów nie przebierając w środkach. W ostatnich 25 minutach meczu trener Jerzy Brzęczek zdecydował się na zmiany nieco bardziej ofensywnie ustawiając swój zespół. Najpierw nieźle grającego Mavroudisa Bougaidisa zastąpił Nazario, później za Wiśniewskiego wszedł Antonio Colak aż wreszcie na nieco ponad 10 minut przed końcem za Friesenbichleraz wszedł na boisko Mila. Już pierwsze kontakty z piłką Colaka kończyły się groźnymi strzałami na bramkę Kuciaka. Chwilami Legia prezentowała na PGE Arenie typową obronę Częstochowy z wybijaniem byle dalej od własnej bramki. Wreszcie w 81 minucie Grzelczak dośrodkował do Colaka, który stojąc kilka metrów przed bramką wpakował piłkę do siatki. Kuciak wygarnął futbolówkę już zza linii bramkowej. Arbiter główny gola jednak nie uznał. Sędziowie dali się nabrać na teatralny gest jednego z Legionistów, który odgwizdano jako faul Colaka. W chwilę później Gerson „zakręcił” warszawskimi obrońcami niczym na karuzeli, a jeden z nich na oślep wybił piłkę na rzut rożny.
Gdańszczanie egzekwowali kornery, jednak zbyt dużo z nich nie wynikało, wreszcie w 86 min. przeprowadzili akcję meczu. Mila zagrał do Nazario na lewą stronę, ten odegrał wzdłuż bramki do Makuszewskiego a gdański pomocnik, najpierw zgubił pilnującego go legionistę a później głową skierował piłkę do siatki. Lot piłki asystował jeszcze Colak, ale nie musiał poprawiać wyczynu kolegi.
Po stracie gola Legia rzuciła się do ataków, kilka razy, piłka znalazła się w polu karnym Lechii, ale tam mistrzowie Polski gubili się. Wreszcie słowna reprymenda Jerzego Brzęczka z wysokości ławki sprawiła, ze gdańszczanie zaczęli trochę bardziej szanować piłkę. Jeszcze w ostatniej minucie doliczonego czasu gry legioniści wywalczyli rzut wolny, przy którym pod pole karne Lechii przybiegł nawet Kuciak, ale dośrodkowanie Bryskiego okazało się bardzo niecelne.
LECHIA GDAŃSK – LEGIA WARSZAWA 1:0 (0:0)
1:0 Makuszewski (86)
LECHIA: Bąk – Wojtkowiak, Janicki, Gerson, Bougaidis (64 Nazario) – Vranjes, Borysiuk – Makuszewski, Grzelczak, Wiśniewski (72 Colak) – Friesenbichler (83 Mila)
LEGIA: Kuciak – Bereszyński, Rzeźniczak, Lewczuk, Brzyski – Vrdoljak (51 Furman), Jodłowiec – Guilherme (85 Żyro), Duda, Kucharczyk – Sa
Sędziowali: Frankowski, Golis, Sadowski
Widzów 36 500
Żółte Kartki: Grzelczak, Bąk (Lechia) – Duda, Guilherme (Legia)
Czerwona Kartka: Duda (39 za faul)
Krzysztof Klinkosz
- 13/04/2015 18:35 - Futsaliści AZS UG jak doktor Jekyll i mister Hyde
- 13/04/2015 18:26 - Chcesz wejść za darmo na mecz z Górnikiem? Zobacz jak
- 12/04/2015 21:36 - Piłkarze ręczni Wybrzeża z cennym zwycięstwem w Lubinie
- 12/04/2015 17:02 - "Atomówki" nie dogoniły Pucharu
- 11/04/2015 19:40 - Solidność i determinacja zapewniły zwycięstwo - oceny piłkarzy Lechii po meczu z Legią
- 11/04/2015 16:14 - PGE Atom Trefl - Dynamo LIVE: Dynamo zdobywa Puchar CEV 3:1 - 26:24, 18:25, 26:24, 25:23, ZŁOTY SET10:15
- 10/04/2015 21:52 - Lechia o krok od rekordu
- 10/04/2015 21:45 - Trefl: Powtórka z (wątpliwej) rozrywki
- 10/04/2015 17:41 - Żużlowcy Wybrzeża rozgromieni w treningu punktowym
- 10/04/2015 17:33 - Lechia chce pobić mistrza i rekord