Koszykarze Asseco Prokomu Gdynia przegrali w czwartkowym meczu z Żalgirisem Kowno 69:72, przez co mocno oddaliła się ich szansa na awans do kolejnej rundy rozgrywek. Mecz był festiwalem błędów z obu stron, ale niestety gdynianie popełnili o jeden więcej. Mecz pomimo niskiego dosyć poziomu sportowego, dał kibicom gospodarzy, oraz sporej grupie fanów z Litwy, wielu emocji.
Asseco Prokom Gdynia – Żalgiris Kowno 69:72 (13:20, 21:13, 15:16, 20:23).
ASSECO PROKOM: Varda 25, Ewing 20, Jagla, Eldridge, Szczotka - Videnov 7, Burrell 6, Giddens 5, Wilks 4, Łapeta 2.
ŻALGIRI: Pocius 16, Begić 7, Kalnietis 4, Delininkaitis 4, Klimavicius 2 - Watson 16, Jankunas 9, Collins 7, Salenga 6, Milaknis 1.
Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy po 4 minutach gry prowadzili 8:4, ale na niewiele się to zdało, gdyż szybko odpowiedzieli zielono-biali. Chwilę później już prowadzili, a trener Pacesas nie reagował, gdyż w tym czasie darł się na Jana Henrika Jaglę, który popełnił błąd w ataku. – Popełnił głupi błąd, a chłopak jest już z nami dwa lata, a dalej nie zna naszych zagrywek – tłumaczył się trener po meczu. Goście odskoczyli na kilka punktów i schodzili na minutową przerwę przy wyniku 13:20.
Gdy już wydawało się, że kolejne błędy w ataku i niecelne rzuty pomogą gościom w odniesieniu łatwego zwycięstwa, do głosu doszli zawodnicy z Gdyni. Mozolnie odrabiali straty. Dobra gra w obronie opłaciła się w 13 minucie, gdy na tablicy widniał remis. Udało się nawet wyjść na prowadzeniu, ale znowu zacięło się coś w ofensywie, przez co goście wyszli na prowadzenie. Przewagi nie pozwalali Żalgirisowi powiększyć Ewing i Varda, którzy skuteczne punktowali. Dzięki ich dobrej grze Asseco doszło rywali na jeden punkt, a w ostatniej akcji tej połowy efektowne punkty zdobył Giddens i gospodarze prowadzili 34:33 po pierwszej połowie.
Początek trzeciej kwarty to gra kosz za kosz. Praktycznie bezbłędny Varda (10 na 12 za 2 punkty) trzymał dla gdynian wynik. Jednak gdy zszedł na chwilę z boiska, Litwini szybko wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Do głosu doszedł wtedy Daniel Ewing, który sam punktował i podawał do kolegów. Dzięki temu udało się wyrównać i przed ostatnią ćwiartką był remis po 49. Szybko przewagę uzyskali goście, którzy nie oddawali jej do praktycznie do końca. Jednak za trzy rzucali Videnov i Varda, co na 22 sekundy przed końcem doprowadziło do jedynie jednopunktowej straty. Asseco wyprowadzało akcję i już się wydawało, że wystarczy jedna akcja i uda się wygrać. Jednak Ewing bardzo szybko zdobył dwa punkty, przez co rywale mieli 18 sekund na swoją zagrywkę. – Miałem otwartą drogę do kosza i musiałem ją wykorzystać. Nie mieliśmy powodu żeby czekać. Oni jednak szybko wyprowadzili piłkę, zrobili dobrą akcję i zapunktowali. Potem udało się im wybronić i tak to się skończyło – tłumaczył po meczu Daniel Ewing. Niestety po akcji gości wpadł kosz, a jeszcze w ostatnich sekundach Asseco straciło piłkę i Żalgiris jeszcze raz zapunktował. Mecz zakończył się wynikiem 69:72.
Po meczu powiedzieli:
Aco Petrović (trener Żalgirisu):
Po pierwsze chciałbym pogratulować swojej drużynie za bardzo dobry wynik, który praktycznie decyduje o naszym awansie do Top 16. Chciałbym podziękować drużynie za to, że przez większość spotkania był skoncentrowana i kontrolowała spotkanie. Jest bardzo trudno grać przeciwko Asseco Prokomowi po raz kolejny w tym sezonie. Ostatnio graliśmy dwa mecze, ten był następny i bardzo się cieszę, że pomimo bardzo trudnego przeciwnika mój zespół potrafił się w pełni skoncentrować i wygrać to spotkanie. Prokom jest ostatnio w wysokiej formie, więc było dziś naprawdę trudno wygrać. To zwycięstwo stawia nas w dobrej sytuacji, możemy zająć nawet drugie miejsce. Gratuluję Asseco, gdyż był to bardzo trudny rywal i bardzo trudna „walka”.
Tomas Pacesas:
Chcę pogratulować Żalgirisowi pewnie już awansu do Top16. To był dla nas również bardzo ważny mecz, jak każdy zresztą. Szkoda, że nie udało się wygrać. Fenomenalny mecz zagrali Varda i Ewing, ale tych dwóch graczy nie starczyło na bardzo zbilansowany i równy zespół Żalgirisu. Cieszy mnie, że znów wygraliśmy tablicę, że walczyliśmy, ambitnie podeszliśmy do tego meczu. Jak zwykle zadecydowała jedna piłka w obronie, jedna w ataku. Dla mnie przegraliśmy jednym punktem, bo ta ostatnia piłka się nie liczy. Bardzo szkoda, że nie udało się wygrać. Popełniliśmy za dużo prostych strat. Zabrakło nam dzisiaj ludzi, szczególnie w ataku. Przegraliśmy przez własne błędy.
Asseco przegrało kolejne spotkanie i szanse gdynian na awans są jedynie iluzoryczne. Zwycięstwo było jednak na wyciągnięcie ręki i trochę szkoda, że zawodnicy jeszcze się nie do końca zgrali. Dopiero po sezonie okaże się kto był temu winny.
Filip Albertowicz
Inne artykuły związane z:
- 13/12/2010 15:33 - Asseco wygrało kolejne derby
- 11/12/2010 19:33 - Trójmiejscy koszykarze w roli faworytów
- 11/12/2010 15:38 - Okazja do rewanżu
- 11/12/2010 15:21 - Jesień dobra, ale pozostaje niedosyt
- 11/12/2010 15:17 - Arkowcy za słabi poza domem
- 09/12/2010 21:55 - Hlib podpisał aneks finansowy
- 06/12/2010 14:20 - Asseco zatrzymało Czarnych
- 06/12/2010 14:02 - Doskonałe rozpoczęcie "Atomówek"
- 06/12/2010 13:25 - Grudzień odpowiedzi
- 04/12/2010 14:18 - Atomówki ruszają do boju