Co władza robi z człowieka?

Rozmowa z Łukaszem Konopką, odtwórcą tytułowej roli Evity w spektaklu „Eva Peron” Copi'ego, którego Polska prapremiera odbędzie się w sobotę, 22 maja, na Scenie Malarnia w Teatrze Wybrzeże przy Targu Węglowym w Gdańsku

- Mężczyzna wciela się w rolę kobiety i to nie byle jakiej znanej z pierwszych stron gazet.
Łukasz Konopka: Bardzo bym chciał, żeby postać Evity miała dużo cech kobiecych. Starałem się skoncentrować na szczegółach. Umysłu kobiety nie da się zbadać, trudno do niego mężczyźnie przeniknąć i zrozumieć.  Próbowałem budować rolę przez ruch, drobne gesty, zachowanie.

- Evita istnieje w wyobraźni wielu osób.
Łukasz Konopka: Tak, za granicą, ale w Polsce jest mniej znana, raczej kojarzy się z musicalem pod tym tytułem. W sztuce nie chodzi tylko o Evitę. Jest to ktoś, kto znalazł się na szczycie i zagubił swoją tożsamość. Takich postaci  we współczesnym świecie jest wiele. Oni już nie bardzo wiedzą kim są – wykreowaną przez media postacią, czy sobą samym. 

- Bohaterka przedstawiona jest kilka dni przed śmiercią.
Łukasz Konopka: I właśnie wtedy wyolbrzymiają się zaburzenia jej tożsamości, ona już nie wie, kim naprawdę jest. Evita osiągnęła niesamowitą pozycję w wieku 33 lat. Aby to uzyskać trzeba być czołgiem, mieć ogromną determinację. Gdy się bliżej przyjrzymy tej postaci widać wyraźnie, że władzę osiągnęła po trupach. To studium zatracenia osobowości posłużyć może jako impuls do obserwacji innych znanych ludzi, którzy funkcjonują i w Polsce. Mechanizmy bardzo są podobne. Niedawno zmarł Michael Jackson – on także miał tego typu problemy. Był ikoną kultury, nie było wiadomo jaki pod koniec życia był, miał zagubioną od dłuższego czasu tożsamość.

- Warto, by sztukę obejrzeli politycy.
Łukasz Konopka: Fascynujące w postaci Evity jest to, co robi z człowieka władza, pewnie nasi politycy też się zmieniają, może nie aż tak, jak ona. Gdy szerzej się zagłębialiśmy w postać bohaterki doszliśmy do wniosku, że to, co się z nią pod wpływem władzy działo było czymś niesamowitym.
Rozmawiała Katarzyna Korczak
Fot. Maciej Kostun